Wiadomości

Donald Trump to najbardziej bekowy prezydent USA. Chce, żeby Japończycy kupowali amerykańskie wozy

Wiadomości 27.09.2018 67 interakcji
Tymon Grabowski
Tymon Grabowski 27.09.2018

Donald Trump to najbardziej bekowy prezydent USA. Chce, żeby Japończycy kupowali amerykańskie wozy

Tymon Grabowski
Tymon Grabowski27.09.2018
67 interakcji Dołącz do dyskusji

Jak Donald Trump coś palnie, to za każdym razem przecieram oczy ze zdumienia. Tym razem powiedział, że amerykańscy producenci powinni sprzedawać więcej samochodów w Japonii, żeby zmniejszyć dysproporcję między importem aut z Japonii do USA i na odwrót. 

Jestem stałym klientem Poczty Polskiej i wysyłam sporo przesyłek. W związku z tym wiem, że poczty mają plany sprzedażowe dotyczące np. wysyłki paczek albo listów. Zawsze mnie to niesłychanie bawiło – w jaki sposób pracownicy danej placówki pocztowej mają sprawić, że ludzie z okolicy będą wysyłali więcej listów i paczek? Jaki wpływ pani z okienka ma na to, czy danego dnia sto osiemdziesiąt trzy emerytki przyjdą do niej opłacić swoje rachunki? Plany sprzedażowe w miejscu, które nie prowadzi aktywnej polityki pozyskiwania klientów to czysty trolling, a wręcz mobbing wobec pracowników.

Trump ma podobny plan

Na początek trochę liczb. Amerykańscy producenci odpowiadają za 0,3% rynku japońskiego, na którym rocznie sprzedaje się mniej więcej 3-3,2 mln aut. Japońscy producenci w Stanach to szokujące 40% rynku. Tak dalej być nie będzie – huknął Donald Trump po spotkaniu z premierem Japonii. Amerykańscy producenci powinni się wziąć za siebie i zacząć podbijać rynek japoński. Najlepiej jak do tej pory idzie Jeepowi, który sprzedał tam w 2018 r. już 7000 samochodów. Ford w 2016 r. wycofał się z Kraju Kwitnącej Wiśni, twierdząc że to zamknięty rezerwat, gdzie liczą się tylko kei-cars.

Trzeba być człowiekiem siekierą odrąbanym od rzeczywistości, żeby nie ogarniać, że Japończycy nie kupują amerykańskich samochodów nie dlatego, że ich nie lubią i chcą zrobić na złość Trumpowi, tylko dlatego, że gusta klientów różnią się w zależności od specyfiki rynku. Już widzę jak Japończyk rozważa, czy kupić kei-cara, mikrovana z silnikiem 1.5 i CVT czy może jednak Forda F-150 albo Dodge’a Chargera. Kurczę, kurczę, tak nie może być, myśli sobie taki Japończyk, przecież ta dysproporcja! Muszę kupić Chevroleta Suburbana. Kupuje go i nie może wyjechać z salonu, bo wyjazd na ulicę jest za wąski. A nawet jeśli wyjedzie, to potem nie może nigdzie skręcić, bo wiele ulic jest tak ciasnych, że i kei-cars ledwo się mijają. Hm, może to jest jakiś powód, dla którego amerykańskie wozy nie chcą iść w Japonii?

Wojna Trumpa z „dysproporcjami” jest coraz głupsza

Na początku była tylko mowa o tym, że w Stanach jest za dużo samochodów niemieckich, a w Europie za mało amerykańskich. Tego, że Chevrolet wycofał się całkowicie z Europy, Trump nie zauważył. Przeoczył też, że ci producenci niemieccy tłuką swoje auta właśnie w Stanach Zjednoczonych. Ba, BMW jest największym eksporterem samochodów w tym kraju. Teraz przyszła pora na japońskie i prezydent-milioner znowu błaznuje, sądząc że producenci amerykańscy są w stanie zaoferować cokolwiek, co zainteresuje klienta japońskiego. A przecież to nie koniec. Ten sam problem jest z Koreańczykami. Amerykanie kupują Hyundaie, a Koreańczycy nie ustawiają się w kolejce po Fordy i Buicki.

A to wciąż nie koniec. Pomyślcie o Chinach…

W Chinach wytwórcy amerykańscy radzą sobie zupełnie nieźle. Marka Buick wręcz odnosi tam sukcesy. Chevrolet też daje radę, Ford i Jeep nadążają. A ile samochodów producenci chińscy sprzedają w Stanach Zjednoczonych? Właściwie żadnego. I to mimo faktu, że mają w ofercie ciekawe SUV-y i sedany, które na pewno spodobałyby się klientom z półkuli zachodniej. Prezydencie Trump, z tym trzeba coś zrobić! Nie może być takiej dysproporcji. Natychmiast trzeba wprowadzić Havale, Great Walle, Lifany i Geely na rynek amerykański. Bądź konsekwentny w swoich bredniach.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać