Citroen C3 przeszedł drobny lifting. Najważniejsza zmiana – w środku

Citroen C3 nie zdążył się jeszcze specjalnie zestarzeć, ale w koncernie PSA nie ma chwili wytchnienia. Czas na lifting! Co się zmieniło?

Kiedy zadebiutowało obecne C3? W ciemno powiedziałbym, że góra dwa lata temu. Ale przygotowując się do tego artykułu sprawdziłem, że to było wiosną 2016 roku. Czyli zaraz miną cztery lata. Ale ten czas leci!

Dlatego nadeszła pora na mały lifting.

Mimo wspomnianych czterech lat na karku, C3 nie zestarzało się jakoś specjalnie. Nadal jest uroczym, miejskim gadżetem. Dlatego nie było sensu zmieniać za dużo.

Z przodu pojawiło się więcej chromu. Listwa w kształcie litery X zachodzi na dół, do reflektorów. Obudowane srebrnym materiałem są też światła przeciwmgielne. Co jeszcze zmieniono? Pojawiły się nowe akcenty dekoracyjne na słupkach C i na Airbumpsach, czyli bocznych panelach. Do tego dodano nowe wzory felg (teraz mogą być 17-calowe).

Dla niektórych klientów ważną zmianą mogą być nowe możliwości indywidualizacji. W końcu C3 raczej nie kupuje się po to, by wtopić się w tłum. Teraz można skonfigurować auto na 97 sposobów (wcześniej było 36). Pojawiły się nowe kolory, nowe zestawienia dwóch lakierów i wzory. Można zestawiać ze sobą cztery kolory dachu, trzy wzory na dach i siedem kolorów „głównych”.

We wnętrzu – moim zdaniem największa zmiana.

Wcale nie mam na myśli nowych wzorów wykończeń i zmienionych materiałów (na czele z „drewienkiem” o nazwie Techwood). Chodzi mi o fotele, które wyglądają teraz tak, jak w C4 Cactusie i C5 Aircross. Czyli są wielkie, miękkie i bardzo wygodne. W stosunku do wspomnianych modeli, w C3 poprawiono konstrukcję podłokietnika dla kierowcy. Trzymanie boczne? Po co to komu? Jest jak na sofie przed telewizorem. I dobrze, od tego jest Citroen.

Czy dodano coś jeszcze? Odświeżono multimedia, które mają teraz większy, 7-calowy ekran. I to by było na tyle. Wystarczy na kolejne cztery lata. Zlecą w mgnieniu oka.