Przegląd rynku

Cesja leasingu – czy to się opłaca? Na te zagrania sprzedających lepiej uważać

Przegląd rynku 15.08.2022 43 interakcje

Cesja leasingu – czy to się opłaca? Na te zagrania sprzedających lepiej uważać

Piotr Barycki
Piotr Barycki15.08.2022
43 interakcje Dołącz do dyskusji

Czy cesja leasingu się opłaca? Tak. Nie. To zależy. A raczej – to trzeba przysiąść, pomyśleć, policzyć i nie rzucać się od razu na pierwszą lepszą ofertę, tylko dlatego, że ładnie wygląda. Pułapek jest bowiem całkiem sporo.

Polacy masowo pozbywają się leasingów aut – napisał serwis NaTemat. Sytuacja wprawdzie nie jest aż taka dramatyczna jak jeszcze w pierwszej połowie roku, ale i tak ogłoszeń oferujących przekazanie leasingu jest na polskich portalach ogłoszeniowych całkiem sporo. A skoro ogłoszenia są, to znaczy, że to pewnie okazje, bo ktoś nie jest w stanie udźwignąć ciężaru comiesięcznej raty za samochód i pewnie będzie chciał go oddać za bezcen.

Tak? Niekoniecznie. Choć są przypadki, kiedy cesja leasingu faktycznie może mieć sporo sensu.

Kiedy cesja leasingu może się opłacać?

Cesja leasingu – czy to się opłaca? Tak, jeśli zależy nam na czasie

Jak jest teraz sytuacja na rynku – wiadomo. Czeka się długo, terminy potrafią być z różnych powodów przekładane i jeśli ktoś potrzebuje samochodu na już, to może mieć problem.

Cesja może być w takim przypadku korzystna, bo wprawdzie szanse na to, że dostaniemy auto od ręki, są niemal zerowe, ale cała procedura cesji leasingu nie powinna zająć więcej niż kilka tygodni. A to zawsze krócej niż kilka, może nawet kilkanaście miesięcy oczekiwania na fabrycznie nowy samochód.

Cesja leasingu opłaci się też w sytuacji rynkowych niedoborów.

Jeszcze niedawno cenniki producentów samochodów pękały w szwach od różnych kombinacji układów napędowych, opcji wyposażenia i innych dodatków. Dzisiaj są one przeważnie dużo skromniejsze, niektórych silników w ogóle nie zamówimy, a niektóre elementy wyposażenia albo nie są dostępne, albo znacząco wydłużą czas oczekiwania.

W tym przypadku samochód z cesji leasingu będzie miał właściwie te same zalety, co samochód używany – on już jest wyprodukowany i to, co ma na wyposażeniu, jest na wyposażeniu i będzie tam po kres czasów (sprawdzić, czy nie BMW). Auta z cesji mają przy tym jedną przewagę nad zwykłymi samochodami używanymi – są przeważnie po prostu młodsze. Takiego standardowego używanego auta po 5 czy 7 miesiącach od wyjazdu z salonu raczej próżno szukać w ogłoszeniach. Takich młodych i z cesji leasingu jest natomiast pełno.

Możesz trafić na dobrą ofertę. Ale na szokujące okazje nie licz.

Tak jak to bywa w przypadku wszystkich kredytów czy pożyczek – można przy podpisywaniu umowy załatwić sobie całkiem niezłe warunki, a można się też wkopać na minę. I tak przykładowo w ogłoszeniach cesji pojawiają się oferty, w których trafimy np. na stałe oprocentowanie i to na starych warunkach, których dzisiaj próżno szukać.

Taką kombinację trudno będzie dzisiaj przebić, aczkolwiek i tak warto przysiąść z kalkulatorem do każdej oferty i naprawdę dobrze policzyć, czy to nam się finansowo opłaca. Tym bardziej, że czasem nawet kusząca oferta może wcale nie być taka przyjemna, jak wydaje się na pierwszy rzut oka.

Kiedy cesja leasingu się nie opłaca?

Oczywiście przy założeniu, że nie potrzebujemy panicznie samochodu.

Cesja nie jest za darmo.

Przeważnie kosztuje około 1000 zł i jest oczywiście przerzucana na kupującego. Niewielki koszt przy całkowitej kwocie zakupu, ale warto go doliczyć do naszej tabelki kalkulacji opłacalności.

Osoba prywatna nie zawsze może przejąć cesję.

Jeśli mamy firmę – spoko. Jeśli natomiast jesteśmy osobą prywatną – nie każdy leasing uda nam się przejąć, bo zabraniają tego zapisy umowy. Zresztą niektórzy sprzedający wprost zaznaczają, że oferta cesji jest przeznaczona wyłącznie dla firm i koniec.

Sprzedający czasem lubią przerzucić wszystkie koszty na kupującego.

Przykładowo w ogłoszeniu dotyczącego cesji leasingu na Nissana Qashqaia z 2020 r. z przebiegiem 18 500 km można najpierw przeczytać, że jest to „MEGA OKAZJA”, żeby potem dowiedzieć się, że kwota odstępnego, którą życzy sobie sprzedający, „to tylko wartość wpłaconych rat oraz wkładu własnego!”.

Inny sprzedający sprzedaje natomiast Golfa – przyznaję, w tłustej wersji – z przebiegiem 5100 km, z odstępnym w takiej wysokości, żeby zmieściła się w nim dokładnie wpłata własna, spłacony do tej pory kapitał i pakiet ubezpieczeń na najbliższych kilka miesięcy. Fakt, że skorzysta z nich nowy nabywca, nie maskuje w żaden sposób faktu, że to koszt, który poniósł już wcześniej sprzedający i teraz chce te pieniądze odzyskać.

Inne przykłady? Sprzedający prawie roczną Kię Sorento ustalił wykup na takim poziomie, że właściwie idealnie pokrywa się z sumą spłaconych do tej pory rat i wpłaty własnej.

Gdzie tutaj problem? Teoretycznie nigdzie. Samochody drożeją, warunki finansowania się pogarszają, ludzie wiedzą co mają. To kupujący muszą się dobrze zastanowić, czy na pewno chcą kupić za tyle używane auto i tak naprawdę sfinansować poprzedniemu właścicielowi rok czy dwa lata jazdy. Niedługo dojdzie do tego, że będzie trzeba jeszcze dopłacać za wypalone przez pierwszego właściciela paliwo.

Przy kalkulacji rat warto uważać, które raty podane są w ogłoszeniu.

W ostatnich miesiącach większość rat leasingowych drastycznie wzrosła – stąd i chęć niektórych do pozbycia się wolności balastu w postaci kosztownego samochodu.

I teraz tak – podawanie aktualnie opłacanej raty leasingowej jest jak najbardziej uczciwe, bo tyle – przynajmniej przez jakiś czas – będzie płacił nowy nabywca. Natomiast jeśli nie znamy wcześniejszej wysokości raty albo najlepiej kwoty, jaką do tej pory wpłacił właściciel, może być trudno ocenić, czy przypadkiem znowu ktoś nie próbuje sobie naszym kosztem w 100 proc. finansować dotychczasowej jazdy autem.

To, że rata teraz wynosi 3000 zł, a ktoś spłacił 10 rat, wcale nie musi oznaczać, że wpłacił do banku 30 000 zł.

Przejmujemy po sprzedawcy warunki leasingu. A te mogą być koszmarne.

Każdy wprawdzie sam wybiera sobie sposób, w jaki przepuszcza pieniądze, ale to nie oznacza, że musimy go po kimś innym przejmować. Przykładowo w jednym z ogłoszeń można znaleźć BMW X3, gdzie w sumie do spłacenia jest 71 rat (!) po ponad 3500 zł netto i na koniec do zapłacenia będziemy mieć jeszcze ratę balonową w wysokości ponad 30 000 zł do zapłacenia. Acha, do tego jeszcze GAP i od przyszłego roku – ubezpieczenie. Sprzedający wytrzymał 4 miesiące i jakoś specjalnie mu się nie dziwię.

Zresztą takich koszmarnie długich okresów leasingu znajdziemy przy ofertach cesji od groma. Na przykład Lexus IS z 2018 r. (?), w przypadku którego zostały jeszcze 52 raty (?!). Nie dość, że takie długie leasingi rzadko kiedy mają rozsądną sumaryczną wartość, to jeszcze przy obecnym zamieszaniu podpisywanie tak długiej umowy na tak wysokie – i do tego zmienne – kwoty jest, delikatnie pisząc, ryzykowne.

Poza tym – nawet przed obecnym kryzysem – nikt nie bronił nikomu wziąć leasingu nawet na krótki okres, ale z bardzo wysokim oprocentowaniem – kalkulatory w dłoń.

Ostatnia rata może nie być balonem, tylko bombą.

Oczywiście, przy podpisywaniu cesji będziemy mieć (zazwyczaj, bo nie zawsze) wszystkie wartości przed nosem – w tym i wartość wykupu samochodu. Trzeba tylko pamiętać o dwóch rzeczach.

Po pierwsze – jeśli przejmujemy leasing, to będziemy mieć mniej czasu na odłożenie potrzebnej na wykup gotówki. Może i drobnostka, ale można o tym zapomnieć.

Po drugie – warto się wcześniej dowiedzieć, jakie są opcje po zakończeniu leasingu. Najczęściej możemy albo oddać samochód, albo go wykupić, przy czym w tej drugiej opcji może być haczyk polegający na tym, że wykup może być oferowany wyłącznie w formie jednorazowej płatności. A przy balonowej racie końcowej możemy mówić spokojnie o kilkudziesięciu tysiącach.

Konfiguracja samochodu? Jaka konfiguracja?

To, co było zaletą, może być i wadą. Owszem, miło, że dostajemy wyposażenie, którego dzisiaj może już nie być, ale poza tym nic już nie zrobimy (sprawdzić, czy nie BMW). Trzeba też pamiętać, że po cesji leasingu właścicielem pojazdu nadal pozostaje leasingodawca, więc na wszelkie modyfikacje – aż do ewentualnego wykupu – musimy uzyskać jego zgodę.

Lepiej dokładnie obejrzyjmy auto przed odbiorem.

Jeśli planujemy je wykupić – ryski i wgniecenia nie mają właściwie większego znaczenia i nie ma tu różnicy w stosunku do kupowania normalnego samochodu używanego. Jeśli natomiast planujemy go zwrócić – lepiej uważajmy. Za wszystkie tego typu niedoskonałości możemy zostać rozliczeni – i nie ma znaczenia, czy zrobiliśmy to my, czy poprzedni właściciel.

Cesja leasingu – czy to się naprawdę opłaca?

Kolega z redakcji stwierdził, że cesja leasingu jest trochę jak dojadanie po kimś (nie doprecyzował, czego dojadanie). Ktoś skonfigurował samochód pod siebie, pod siebie wynegocjował warunki umowy, a potem uznał, że już mu to nie pasuje albo nie może tego spłacać i szuka kogoś, kto teraz przejmie to wszystko od niego. Najlepiej jeśli przy okazji pokryje przy przejmowaniu koszty tego pierwszego nagryzienia.

Z drugiej strony – sytuacja na rynku jest taka, jaka jest, z całą tą dostępnością, czasem oczekiwania i brakami w wyposażeniu. Czasem więc trzeba przystać na średnią ofertę, byle tylko mieć czym jeździć. A czasem można nawet upolować ofertę sensowną – tylko nie liczcie, że ktoś odda auto za darmo, a najlepiej jeszcze za to zapłaci. Sprzedający też wiedzą, co się dzieje dookoła.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać