Wiadomości

Birmingham walczy z zanieczyszczeniem powietrza każąc kierowcom jeździć naokoło

Wiadomości 16.01.2020 446 interakcji
Piotr Szary
Piotr Szary 16.01.2020

Birmingham walczy z zanieczyszczeniem powietrza każąc kierowcom jeździć naokoło

Piotr Szary
Piotr Szary16.01.2020
446 interakcji Dołącz do dyskusji

Rada miasta Birmingham ogłosiła, że ma ambitny plan: chce oczyścić centrum miasta z samochodów, a tym samym polepszyć jakość powietrza. To część planu, według którego miasto ma być dla atmosfery neutralne pod względem emisji dwutlenku węgla do 2030 r.

Człowiek, nie samochód. To ludzie mają być priorytetem w miastach – tak przynajmniej stwierdzili urzędnicy z Birmingham, ogłaszając zarazem odważne plany znacznego ograniczenia ruchu pojazdów w centrum tego miasta.

Zakaz ruchu w Birmingham – skąd się wziął i jak ma wyglądać?

Zakazy mają być, że tak to ujmę, częściowe – nie chodzi bynajmniej o to, że autem osobowym już w ogóle nie będzie się dało wjechać do centrum. Ma to być jak najbardziej możliwe. W czym więc leży problem? W dwóch kwestiach.

Po pierwsze – miejsca parkingowe. Zgodnie z obowiązującym trendem, Birmingham chce ograniczyć ich liczbę, co ma zniechęcić kierowców do wybierania własnego pojazdu. W zamian Brytyjczycy (zarówno mieszkańcy tego miasta jak i przyjezdni) mają postawić na chodzenie pieszo, jazdę na rowerze czy korzystanie z komunikacji miejskiej. Darmowe miejsca parkingowe znikną w ogóle, a firmy zapewniające miejsca do parkowania dla swoich pracowników będą musiały uiszczać za nie roczną opłatę. Ciekawe jak będzie się to miało do parkingów podziemnych, czy np. leżących na terenie należącym do przedsiębiorstwa.

Mimo wszystko poważniejszym problemem dla zmotoryzowanych będzie zakaz właściwy. Będzie on polegać na tym, że nie będzie możliwe poruszanie się autem po centrum miasta w taki sposób, by przemieszczać się między strefami. Innymi słowy: jeśli wjedziecie do jednej z nich, to jeśli będziecie musieli załatwić coś w innym rejonie miasta – choćby sąsiadującym z tym, w którym obecnie przebywacie – to trzeba będzie wyjechać ze strefy, wjechać na obwodnicę i wybrać odpowiedni zjazd do kolejnej części miasta. Ocenia się, że nawet 25 proc. przejazdów mieszkańców Birmingham to przejazdy na dystansie poniżej 1 mili (1,6 km). No i OK, rozumiem, że takie praktyki należałoby ukrócić. Nie jestem jednak przekonany, czy dobrym sposobem jest taki, który zapewne w wielu przypadkach nie poskutkuje wyjściem z auta, a wydłużeniem podróży ze wspomnianej 1 mili do dystansu dłuższego kilkukrotnie.

Birmingham zakaz ruchu

Też coś wam tu śmierdzi?

Co gorsza, ten smród może istnieć nie tylko w przenośni, ale i dosłownie. Rozumiem oczywiście zamysł tamtejszej rady miasta – odsyłanie ruchu na obwodnice nie jest niczym nowym. Powstaje tu pytanie, czy uda się osiągnąć efekt oczyszczenia centrum miasta ze spalin. Obawiałbym się, że zwiększony ruch na obwodnicy (tj. na drodze A4540) utworzy coś w rodzaju „pierścienia spalin” – wystarczy, że mocniej zawieje w złym kierunku i wszystko to i tak trafi znowu do samego centrum Birmingham. A że obwodnica leży blisko centrum miasta, to wszystkie te zmiany mogą równie dobrze nie dać prawie nic. Przywodzi to na myśl podobne pomysły Stuttgartu.

Do tego dochodzi kwestia korków – OK, w centrum sytuacja powinna się znacznie polepszyć, ale zobaczymy, co się stanie na A4540. Niesamowicie ciekawi mnie, czy czas dojazdu z jednej dzielnicy do drugiej po tych zmianach się skróci, pozostanie z grubsza taki sam, czy wręcz wydłuży.

Planowane są też zmiany w zakresie limitów prędkości.

Rada miasta Birmingham chce, aby na drogach osiedlowych wprowadzić ograniczenie prędkości do 20 mph (32 km/h). Co do tego nawet nie miałbym jakichś szczególnych uwag, o ile tylko nie będzie to zlot-kierowców-jadących-na-zbyt-niskim-biegu-przy-niepotrzebnie-wysokich-obrotach.

Po komentarzach Brytyjczyków w sieci widać, że nie są zachwyceni nowymi pomysłami.

Wspominają np. o większym zużyciu paliwa (i większej emisji spalin), radnym dostaje się też za marną organizację ruchu (z mnóstwem dróg jednokierunkowych, przez które wielu kierowców długo błądzi uliczkami), którą chcą zmienić na równie złą. Jest też pozornie prozaiczna kwestia zakupów. Można by rzec, że przecież nikt nie każe robić ich w ścisłym centrum – są przecież centra handlowe na obrzeżach. Sklepikarze z centrum będą musieli poradzić sobie ze zmniejszoną grupą klientów, uciętą o tych parkujących.

Obawiam się, że nie istnieje jeszcze idealne rozwiązanie na podobne problemy.

Można by oczywiście po prostu całkowicie zakazać ruchu (czy choćby rejestracji) pojazdów spalinowych, na rzecz tych elektrycznych. I lokalnie to pewnie załatwiłoby kwestię zanieczyszczeń i smogu w Birmingham. A może nawet skłoniłoby część mieszkańców do wyprowadzki z miasta. Jak wiadomo, im mniej mieszkańców skupionych na jednym terenie, tym mniej źródeł zanieczyszczeń.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać