Wiadomości

Mini kącik Tesli: Sekretne baterie, które całkowicie zmienią stan gry

Wiadomości 15.05.2020 505 interakcji
Grzegorz Karczmarz
Grzegorz Karczmarz 15.05.2020

Mini kącik Tesli: Sekretne baterie, które całkowicie zmienią stan gry

Grzegorz Karczmarz
Grzegorz Karczmarz15.05.2020
505 interakcji Dołącz do dyskusji

Witaj w kąciku Tesli – dziś mini, ale będzie torpeda, rakieta, bum, atomowa bomba. Tesla już zaraz ogłosi coś, czego pragną wszyscy, choć nikt nie wie co to jest – nowe baterie Tesli.

Musiałem napisać baterie, zamiast akumulatory, żeby SEO złapało. Normalnie to muszę pisać akumulatory, bo inaczej Piotr Barycki mnie zabije. Samochody elektryczne nie są na baterie, zapamiętajcie to.

Mimo to w sieci jest wrzawa, krzyk, nerwowe podniecenie, być może nawet pokątne posikiwanie bez wizyty w toalecie. Jeżeli kiedykolwiek będzie wam się bardzo chciało siku, to pamiętajcie, że trzeba popuszczać po kropelce i rozcierać. Tak jak dawkowane są informacje o Battery Day. Dzień baterii Tesli (Battery Day) się zbliża, a tam ma wydarzyć się coś co zmieni obraz gry. Samochody elektryczne mają kosztować tyle co spalinowe, choć nikt nie wie jakim cudem ma się tak stać.

Od jakiegoś czasu wiadomo, że coś będzie, a teraz Reuters podkręca atmosferę, wyręczając Elona Muska. Ten jednak wydaje się unikać wciśnięcia czerwonego przycisku oznaczającego zagładę samochodów spalinowych.

Tesla Battery Day

Miał być już w kwietniu, ale się trochę pokoranwirusiło i nie pykło. Dzień, w którym narodzi się elektryczny zbawiciel (Nie mam na myśli żadnego katolickiego Boga, proszę mnie ponownie nie zgłaszać do RPO za obrazę uczuć religijnych – true story bro) ma nadejść do końca maja i tam Tesla ma ogłosić przełom w dziedzinie akumulatorów. Są kluczowym i najdroższym elementem samochodów elektrycznych, więc wszyscy obiecują sobie wiele.

Pisząc wszyscy, nie mam na myśli zwykłych obywateli. Nikt o bateriach nie chce czytać. Zwykłych obywateli akumulatory trakcyjne obchodzą nie więcej niż kontrola jakości Teslę. Właściwie to ziewają już po pierwszej sylabie, a po drugiej wewnętrznie umierają. Dlatego chociaż w tym jednym tekście będę pisał baterie w Tesli, zamiast akumulatory (wybacz Piotrek), żeby dać mu jakąkolwiek szansę zaistnienia w algorytmach Google.

Czyli wszyscy to jest prasa i producenci samochodów, a że ja też jestem prasa, to podejmę ryzyko napisania tekstu o ujemnej klikalności i krótko – obiecuję, że krótko – opowiem co ten dzień baterii (popraw – THE BATTERY DAY) przyniesie.

Bateria na jeden milion mil

Reuters twierdzi, że Tesla we współpracy z firmą CATL, planuje w Chinach wprowadzić tanie baterie ze zmodyfikowanymi ogniwami litowo-jonowymi. Ten wciąż nieujawniony światu produkt, nazywany jest baterią na jeden milion mil (1,6 miliona kilometrów). Zapewne po takim przebiegu, mają być wciąż w dobrej kondycji.

Nowa bateria miałaby początkowo być montowana w Modelu 3, w wersji sprzedawanej w Chinach i to może już nawet w tym roku lub na początku przyszłego. Oczywiście, to nie ten milion mil jest tu magnesem, bo któż z kupujących samochody elektryczne planuje swoim nabytkiem milion kilometrów przejechać i spędzić z nimi tyle czasu, by taki przebieg nabić. Samochody to się użytkuje krótko, póki są nowe i fajne, a potem wymienia jak telefon. Kluczowa ma być cena.

Szalone 80 dolarów za jedną kilowatogodzinę

Nowe baterie Tesli mają sprawić, że samochody tego producenta osiągną ceny samochodów spalinowych, od których obecnie są droższe. Chyba. Obecnie zwykły kompakt po elektryfikacji nagle zaczyna kosztować dwa razy więcej, w dużej mierze przez kobalt.

W kobalcie ma tkwić sekret, a konkretnie w jego braku. Rewolucyjna technologia ma ograniczyć jego zastosowanie w ogniwach lub całkiem go wyeliminować. Kobalt jest najdroższym z surowców stosowanych w produkcji akumulatorów. Nie powiem wam, jakie inne pierwiastki wymieniane są w roli składowych nowych, tanich baterii Tesli, bo całkiem zaśniecie. Powiem tylko, jak tanio ma być.

Jeszcze niedawno mówiło się, że Tesla złamie granicę 100 dolarów za jedną kilowatogodzinę w koszcie wytworzenia akumulatorów. Teraz mówi się o 80 dolarach. Szalony poziom kosztu obiecywał Elon Musk jeszcze w styczniu, a według innych producentów, 100 dolarów to granica, przy której samochody elektryczne mogą zrównać się ze spalinowymi.

Ceną?

Czy kosztami wytworzenia? Nie wiem skąd to przekonanie, że obniżenie kosztów wytworzenia pojazdu elektrycznego jest równoważne z takim samym obniżeniem ceny dla klienta, ale pomarzyć fajna rzecz. Co konkretnie będzie tańsze i dokładnie o ile, to nie wiadomo. Mówi się jeszcze o recyklingu, magazynach energii, wielkich zautomatyzowanych fabrykach i możliwościach zasilania domów przez sieć elektrycznych Tesli. Tak nieoficjalnie się mówi, bo oficjalnie to nic nie wiemy.

W rewolucyjnych doniesieniach nie sprecyzowano również, czy tańsze miałyby być obecnie produkowane samochody, czy może powstałby jakiś kolejny, prawdziwie tani model. Właściwie to nic nie wiadomo, ale wszyscy chcą bardzo zobaczyć co to będzie, a inni producenci, jeszcze bardziej niż zobaczyć, chcą to mieć w swoich elektrycznych samochodach.

Byłbym całkiem zapomniał, Elon Musk sugeruje na Twitterze, że wydarzenie trzeba przełożyć, albo rozbić na dwie części, bo publiczność nie dopisze z powodu pandemii. Jedna część miałaby odbyć się online, a druga, po kilku miesiącach, już z udziałem publiczności na żywo. Nie bardzo wiem, czy widownia z tej drugiej części usłyszałaby te same nowiny co ta pierwsza internetowa, ale na pewno byłaby równie miło zaskoczona, o czymkolwiek by jej nie poinformowano.

Wszystko to pozostaje na razie tajemnicą. Wielbicielom samochodów elektrycznych i Tesli przyjdzie jeszcze chwilę poczekać na ogłoszenie rewolucji w postaci zrównania cen samochodów spalinowych i elektrycznych.

Peace, love, prąd.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać