Wiadomości

Wielkie SUV-y psują zabawę w ograniczanie emisji. Nic się nie zmieni, póki istnieją

Wiadomości 23.10.2023 276 interakcji
Grzegorz Karczmarz
Grzegorz Karczmarz 23.10.2023

Wielkie SUV-y psują zabawę w ograniczanie emisji. Nic się nie zmieni, póki istnieją

Grzegorz Karczmarz
Grzegorz Karczmarz23.10.2023
276 interakcji Dołącz do dyskusji

Badanie przeprowadzone w Wielkiej Brytanii dowodzi, że nowe spalinowe samochody emitują więcej szkodliwych gazów niż 10-letnie. I jeszcze to, że bogaci trują biednych.

Tractor Attack — tak ładnie nazywa się badanie przeprowadzone w Wielkiej Brytanii, które opisał The Guardian. Wyszło z niego, że ograniczanie emisji z rur wydechowych jakoś tak niezbyt dobrze idzie, mimo stref czystego transportu, norm emisji spalin i limitów na emisję dwutlenku węgla. Zabawę psuje zamożna część społeczeństwa i ich wielkie SUV-y.

Bogaci trują biednych

Ludzie zamożni kupują droższe samochody, to nie jest specjalnie odkrywcze. Nieco bardziej jest już to, że są to samochody, które najwięcej emitują z rury wydechowej. Badacze uważają, że to jest dobry przyczynek do tego, żeby wprowadzić zasadę, zanieczyszczający płaci. Dla mnie się wydaje, że to świetna okazja, żeby najbardziej zamożnym ludziom umożliwić wykupywanie się z ogólnospołecznego obowiązku obniżania emisji dwutlenku węgla. Bogaty emituje, jest znacznie lepszym hasłem niż zanieczyszczający płaci. Odpowiada prawdzie, a w dodatku każdy chce być bogaty i emitować bez skrępowania.

Udział aut elektrycznych rośnie, ale wielkie SUV-y dzielnie walczą. Źródło: Tractor Attack

Zamożne osoby stać na elektrycznego SUV-a, ale jakoś tak ostatecznie zbaczają z drogi i wchodzą do salonu po nowego Defendera. Zupełnie nie przeszkadza im to, że im droższy jest samochód, tym więcej dwutlenku węgla emituje. Sprawdzono też, że w obszarach, gdzie dochody są najwyższe, jest więcej dużych SUV-ów. Emisja dwutlenku węgla wzrasta wraz z poziomem dochodów na danym terenie.

Starsze samochody emitowały mniej

Niezwykle zabawne, ale tak trochę przez łzy, jest to, że dziesięcioletni samochód emituje mniej niż przeciętne nowe auto. Postęp technologiczny oczywiście następuje, spaliny są coraz czystsze. Tylko może tak za dużo jest tych spalin z tych coraz większych i cięższych samochodów. Autorom badania wyszło, że przeciętny samochód spalinowy kupiony w 2023 roku, charakteryzuje się wyższą emisją dwutlenku węgla w porównaniu z jego odpowiednikiem z 2013 roku. Może nie należało tworzyć prawa w ten sposób, żeby opłacało się produkować wielkie i ciężkie samochody, a małych nie. To na pewno da się jakoś wytłumaczyć i to na pewno ma sens, tylko trudny do uchwycenia jest.

Po wyjęciu aut elektrycznych z układanki widać, że emisja ma się dobrze. Źródło: Tractor Attack

Spaliny popularne poza Londynem

Szury, tylko szury, twierdziły, że europejski sposób walki z zanieczyszczeniami z rury wydechowej, doprowadzi do tego, że spaliny wyniosą się na obrzeża miast, a nie że znikną. Pechowo z tego badania wyszło to samo. Poziom emisji dwutlenku węgla na kilometr rośnie na obrzeżach takich miast jak Londyn. Może i za bardzo im w Londynie nie spada emisja, mimo stref czystego transportu bardziej rygorystycznych od mojej pani od matematyki z podstawówki, ale za to poza Londynem rośnie. Ludzie ciągle lubią tam kupować wielkie, paliwożerne SUV-y. Jakby tego było mało, najniższą emisją dwutlenku węgla na kilometr wykazują się samochody 7-letnie. Muszą też strasznie marne drogi mieć w tych brytyjskich miastach, bo trzy czwarte SUV-ów zarejestrowano tam na obszarach miejskich.

Podnosi głowę. Źródło: Tractor Attack

Wielka Brytania ciągle uważa, że dobrze jej idzie

Czy pan premier Rishi Sunak to czyta? Ktoś powinien mu powiedzieć, że może nie do końca wszystko dobrze idzie. Mają tam narzucić producentom samochodów miks produktowy. Już w 2024 roku 22 proc. sprzedaży u każdego producenta mają stanowić samochody elektryczne, a w 2030 80 proc., i tak aż do całkowitego końca samochodów spalinowych w 2035 roku. Jest to w sumie zgodnie z tezą tego raportu, który wskazuje, że tylko samochody elektryczne przyniosą prawdziwą zmianę w emisji spalin, bo tym spalinowym normom i limitom coś nie idzie.

Jest tylko taki kłopot, że procentowe ujęcie ograniczeń wcale nie ogranicza sprzedaży aut spalinowych, a już na pewno nie tych największych i paliwożernych. Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby podwoić, albo potroić ich sprzedaż. Ważne, tylko żeby sprzedawać dużo elektrycznych. A że to da niewiele, bo ciągle bardzo dużo będzie tych paliwożernych SUV-ów? To zupełnie nie szkodzi.

Czytaj dalej:

Można się też dalej oszukiwać, że zasada, iż zanieczyszczający płaci, cokolwiek wnosi. Przecież już teraz płaci, a i tak tych samochodów przybywa. Jeśli kogoś stać, po prostu pośrednio kupuje sobie prawo do większej emisji. Niczego w ten sposób nie ograniczamy, tylko co najwyżej przenosimy spaliny w inne miejsce. A na dodatek reszta świata czeka, żeby nas dogonić w liczbie posiadanych samochodów i nie zawaha się tego zrobić.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać