Wiadomości

Autonomiczny samochód ugrzązł w mokrym betonie. A taki był ładny, amerykański

Wiadomości 17.08.2023 64 interakcje
Tymon Grabowski
Tymon Grabowski 17.08.2023

Autonomiczny samochód ugrzązł w mokrym betonie. A taki był ładny, amerykański

Tymon Grabowski
Tymon Grabowski17.08.2023
64 interakcje Dołącz do dyskusji

Jesteśmy o jakieś 100 lat od zaprogramowania pojazdów autonomicznych na choćby połowę ewentualności drogowych. Na razie mogą one powodować głównie (uzasadniony) śmiech.

Temat samochodów autonomicznych był na topie kilka lat temu, ale ostatnio przymarł, kiedy zdano sobie sprawę, że nie da się dłużej ukrywać prostej prawdy: jesteśmy na etapie niemowlęctwa, jeśli chodzi o samojeżdżące samochody. To, że jakiś pojazd, potrafi samodzielnie przejechać pusty tor testowy, który „zna”, nie ma nic wspólnego z realnym ruchem drogowym. Pojazdy autonomiczne jeżdżą na przykład po fabrykach samochodów, są to wózki dostarczające części – i w takich warunkach sprawdzają się świetnie. Ale wypuszczenie samojeżdżącego pojazdu na ulicę to w najlepszym razie czekanie na jakąś śmieszną wpadkę, w najgorszym – wypadek.

Tym razem było zabawnie, bo samochód autonomiczny się przykleił

Autonomiczny samochód w San Francisco wjechał… nie, nie w obozowisko osób uzależnionych od fentanylu, tylko w mokry beton. Skąd komputer miał wiedzieć, że mokry beton jest mokry? Przecież to nie wina komputera, tylko ludzi, którzy go programowali. Widocznie zapomnieli mu wpisać, że trzeba uważać na mokry beton. Ale jak go rozpoznać? Przeciętny człowiek widzi, że w danym miejscu trwają roboty drogowe i nie próbuje ich taranować. Komputer bazuje na symbolach, które są mu znane, więc jeśli zabezpieczenie robót drogowych nie było dostatecznie jasne, to załadował się w mokry beton. Nie widzę wad.

To może oznakowanie było złe i winna jest firma prowadząca prace drogowe? Możliwe, pewnie nie zdążyła się jeszcze przystosować do nowych autonomicznych pojazdów i nadal uznaje, że samochody prowadzą ludzie, którzy mają oczy i widzą co się dzieje. No naprawdę, jak w średniowieczu!

Kilka dni wcześniej autonomiczne samochody spowodowały spontaniczny korek w centrum

Ok. 10 pojazdów stanęło na środku skrzyżowania, włączyło światła awaryjne i tak stały, blokując ruch. Powód? Zapewne zatkało się łącze internetowe w okolicy, co było spowodowane trwaniem festiwalu muzycznego. Transmisja wideo z festiwalu przeciążyła internet i samochody autonomiczne straciły łączność z bazą, więc na wszelki wypadek zatrzymały się na światłach awaryjnych. Wspaniała ta technologia, taka nie za bardzo dopracowana. Oba te śmieszne przypadki wzięły się oczywiście stąd, że San Francisco dopuściło oficjalnie taksówki bez kierowców od firm Cruise i Waymo. Oznacza to, że jeżdżąc po S-F, możemy natknąć się na samochód autonomiczny, który nagle coś odwali bez najmniejszego powodu, bo na przykład w okolicy ktoś odpali sobie filmik na telefonie i dla autotaksówki nie starczy już internetu. Albo wjedzie w pieszych, bo nie będą pasowali kolorem do zapisanych w pamięci komputera schematów (oczywiście chodzi mi o kolor ubioru).

Tak naprawdę winna tych wszystkich zdarzeń jest chciwość

Firmy w stylu Cruise czy Waymo twierdzą, że dzięki wprowadzeniu samochodów autonomicznych nastąpi całkowite bezpieczeństwo i nigdy nie zdarzą się wypadki. Wymyśliłem nawet na to nowe, angielskie słowo: safewashing, czyli mydlenie nam oczu bezpieczeństwem, podczas gdy chodzi o to, aby nie musieć płacić kierowcom i się z nimi użerać, skoro wszystko może robić technologia. Na miejscu kierowców taksówek starałbym się na wszelkie sposoby utrudniać ruch pojazdów autonomicznych, lub wręcz je niszczyć. Tak po prawdzie to nie widzę żadnego powodu, dla którego samochód miałby wieźć mnie sam. Nie wiem też, czemu miałbym bardziej ufać technologii stworzonej przez człowieka, którego nie znam i nigdy nie poznam, niż człowiekowi, w którym siedzę w jednej taksówce. W końcu jemu jeszcze bardziej zależy, żeby dojechać w całości i dostać wynagrodzenie – a pojazd autonomiczny w ogóle się tym nie przejmuje, bo tylko realizuje program i na przykład wjedzie w mokry beton, kiedy spieszę się na samolot.

(żeby opuścić jak najszybciej ten koszmar znany jako San Francisco)

Czytaj również:

Samochodów autonomicznych nie będzie. Te ruchy mówią wszystko

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać