Przegląd rynku

Zadanie specjalne: nowy samochód „powypadkowy”. Co wybrać?

Przegląd rynku 22.01.2020 273 interakcje
Piotr Szary
Piotr Szary 22.01.2020

Zadanie specjalne: nowy samochód „powypadkowy”. Co wybrać?

Piotr Szary
Piotr Szary22.01.2020
273 interakcje Dołącz do dyskusji

Osoby, które mają za sobą poważne wypadki komunikacyjne, nierzadko mają wyśrubowane wymagania co do swojego kolejnego samochodu – szczególnie te związane z bezpieczeństwem. Dziś przyjrzymy się, co ciekawego oferuje rynek dla takich klientów.

Jakiś czas temu osoby z mojej rodziny uległy dość poważnemu wypadkowi. Dotychczasowe auto – Suzuki SX4 1. generacji – dobrze „wykonało swoją robotę” (kabina pasażerska nie zdeformowała się), ale musiało trafić na złom.

Wiąże się to oczywiście z tym, że w najbliższym czasie rodzina będzie chciała kupić nowe auto, które zastąpi wspomniane SX4. Kryteria są proste, ale i niekoniecznie łatwe do spełnienia – o czym zaraz się przekonamy. Ponieważ dotychczasowe Suzuki miało napęd 4×4, to w nowym aucie także ma się takowy znaleźć. Poza tym: reflektory LED (lub ksenonowe), co najmniej tylne czujniki parkowania (lub kamera cofania) i im więcej wyposażenia z zakresu bezpieczeństwa, tym lepiej. Ze względu na komfort wsiadania i wysiadania w grę wchodzą tylko konstrukcje podwyższone – SUV-y i crossovery (od razu napomknę, że w minivanach nie ma nic ciekawego). No i kwestia napędu: żadnego diesla. Tylko silnik benzynowy lub ewentualnie hybryda, mile widziana (choć nie obligatoryjna) skrzynia automatyczna.

Budżet? Miło by było zmieścić się w okolicach 100 tys. zł.

Ponieważ byłoby to dosyć trudne i na całym polskim rynku wybór zawężałby się do 3-4 modeli aut, dorzućmy do puli 20 tys. zł, ale mając nadzieję na jakieś promocje, wyprzedaże rocznika i tak dalej. Jako punkt startowy bierzemy jednak kwoty podane w cennikach.

Startujemy: jaki wybrać nowy samochód „powypadkowy”?

Hyundai Kona

auto powypadkowe

Po przejrzeniu oferty wszystkich marek „nie-premium” obecnych w Polsce, na pierwszy ogień idzie Hyundai – w segmencie premium nic ciekawego w założonym budżecie i przy tak wyśrubowanych kryteriach nie znajdziemy (przynajmniej według cenników).

W Hyundaiu na klientów czeka crossover Kona. Z Koną jest ten problem, że żeby mieć zarówno napęd na obie osie (oczywiście dołączany) jak i oświetlenie diodowe, to skazani jesteśmy na topową wersję wyposażeniową Premium napędzaną silnikiem 1.6 T-GDI o mocy 177 KM, zapewniającym sprint do 100 km/h w 7,9 s. Ma to też zalety, bowiem wyposażenie takich aut jest w zasadzie kompletne, wliczając w to wyświetlacz przezierny (HUD), podgrzewaną kierownicę, nawigację czy lepszy system audio z tunerem cyfrowym DAB. Jest i drobny zgrzyt: brak tutaj kolanowej poduszki powietrznej.

Kony z napędem na obie osie nie są dostępne z przekładnią manualną – zawsze mają 7-stopniową skrzynię dwusprzęgłową. Poza promocją Hyundaia kupimy za 117 200 zł, a w wyprzedaży rocznika – o 7000 zł taniej. Do tego można dorzucić lakier metaliczny za 2400 zł, plus ewentualnie dwukolorowe malowanie za kolejne 2500 zł.

auto powypadkowe

W sumie wychodzi więc 119 600-122 100 zł. Zaglądamy jeszcze na Otomoto, ale to… zdradliwe. Owszem, jest tam sporo egzemplarzy Kony w dobrych cenach, ale wszędzie w opisach przeczytamy, że ceny uwzględniają rabat dla konkretnych grup zawodowych, że oferty skierowane są do firm albo ewentualnie, że osoby prywatne kupią auto taniej, zostawiając stare w rozliczeniu – a my starego auta nie mamy, bo jest na złomie. Innymi słowy: przedsiębiorcy i członkowie poszczególnych grup zawodowych są na uprzywilejowanej pozycji.

Kia Sportage

auto powypadkowe

Choć w przypadku Hyundaia nie ma co liczyć na Tucsona i trzeba poprzestać na mniejszej Konie, to w Kii w założonym budżecie można kupić spełniającego wymagania Sportage’a. Niestety, tylko ze skrzynią manualną (dwusprzęgłowa 7DCT przekracza nasz limit), ale i tak jest nieźle.

Wybieramy wersję L z pakietem Business Line i z takim samym silnikiem jak w Konie: 177-konnym 1.6 T-GDi. Sportage jest oczywiście mniej dynamiczny (9,5 s do 100 km/h), ale to nadal satysfakcjonujący wynik.

W takim aucie znajdziemy m.in. nawigację, system bezkluczykowy, tuner DAB i kilka innych przydatnych rzeczy. Pakiet Business Line jest nam natomiast potrzebny do tego, by do listy wyposażenia dołączyć oświetlenie diodowe. W związku z tym do ceny bazowej wynoszącej 112 990 zł należy dorzucić kolejne 4 tys. zł. Zostaje nam do dyspozycji 3010 zł, więc można zdecydować się jeszcze na lakier metaliczny lub perłowy (2800 zł) lub autoalarm (1000 zł). Drobne nagięcie budżetu (dokładnie o 490 zł) pozwoli nam nabyć Pakiet Funkcjonalny, w którego skład wchodzą podgrzewane fotele i kierownica oraz klapa bagażnika z funkcją automatycznego otwierania i zamykania.

auto powypadkowe

Co do portalu Otomoto, sytuacja jest praktycznie identyczna jak w Hyundaiu. W założonym budżecie można kupić również auto z dwusprzęgłową skrzynią biegów. Trzeba jedynie pamiętać, że specyfikacja wyposażenia będzie się odrobinę różnić od aut z bieżącej produkcji.

Mazda CX-30

auto powypadkowe

W gamie Mazdy bardzo interesująca wydaje się nowość, model CX-30. Oczywiście w nasze kryteria bez problemu wpisywałaby się także mniejsza i (moim zdaniem) bardzo atrakcyjna CX-3, ale w mniejszym modelu zdecydowanie brakuje miejsca dla pasażerów tylnych miejsc, wobec czego z bólem muszę ją odrzucić.

Popatrzmy zatem na model o klasę większy. Po zerknięciu do cennika, jak to w Maździe, nie wiadomo czy się cieszyć (przez całkiem niezłe wyposażenie) czy płakać (przez ceny). W założonym cennikowym limicie 120 tys. zł pieniędzy wystarczy bowiem na samochód w drugiej od dołu wersji Kanjo, ale jedynie ze 122-konnym silnikiem SkyActiv-G i – niestety – z manualną skrzynią biegów. Cennik każe zostawić za takie auto w salonie 118 900 zł, i to bez uwzględnienia lakieru metalicznego, który w zasadzie już się nie mieści w budżecie (od 2800 zł w górę).

Niestety, budżetu nie starczy też na Pakiet Sport (5000 zł), w którym otrzymamy diodowe światła do jazdy dziennej (seryjnie są tu jeszcze halogenowe), matrycowe reflektory LED (zamiast seryjnych statycznych) czy też przyciemniane tylne szyby.

auto powypadkowe

Na pocieszenie w wyposażeniu seryjnym wersji Kanjo mamy m.in. podgrzewaną kierownicę i podgrzewane wycieraczki przedniej szyby, system bezkluczykowy czy – co ciekawe – system monitorujący ruch poprzeczny podczas cofania (RCTA).

No dobrze, zostaje jeszcze jedna sprawa: sprawdzenie Otomoto i tamtejszych ofert. Niestety, mam złą wiadomość: spełniające kryteria egzemplarze Mazdy CX-30 są tam tylko 3, na dodatek wszystkie za drogie…

Mitsubishi ASX

auto powypadkowe

Myśleliście, że ten dinozaur nie pojawi się w zestawieniu? No to uważajcie. Po ostatnim liftingu ASX zyskał 2-litrowy silnik w miejsce dotychczas stosowanego 1,6-litrowego, dzięki czemu dysponuje mocą 150 KM. Jeśli chcemy mieć w aucie napęd 4×4, to w tym przypadku jedyną opcją jest wybór samochodu z przekładnią CVT. Nie jest to co prawda demon prędkości (12,2 s do 100 km/h), ale do spokojnej jazdy wystarczy.

Interesuje nas już druga w gamie wersja Invite, która z wybranym układem napędowym kosztuje poza promocją 97 990 zł (po rabacie o 2 tys. zł mniej). Mamy tu m.in. reflektory Bi-LED, 7 poduszek (w tym kolanową) i… radioodtwarzacz CD. Do tego można dorzucić pakiet City 1 zawierający autoalarm i tylne czujniki parkowania (kamera cofania jest w standardzie) za 1500 zł lub City 2 za 2000 zł – ten drugi dorzuca jeszcze przednie czujniki. Ciekawostką jest fakt, że obecnie lakier metalik (normalnie kosztujący 2300 zł) i opony zimowe o wartości 3200 zł można dostać za darmo – o ile tylko nie korzystamy z leasingu w programie Lease&Go.

auto powypadkowe

Wyposażenie z zakresu bezpieczeństwa jest w ASX-ie Invite niestety dosyć ubogie, ale skoro już ustaliliśmy limit na 120 patyków, to równie dobrze możemy pójść dalej i wybrać wersję Intense (Intense Plus nie jest dostępna z napędem 4×4) lub nawet topową Instyle. Ta ostatnia kosztuje 117 690 zł (115 690 zł w promocji) i ma m.in. system monitorowania martwego pola lusterek czy też system monitorowania ruchu poprzecznego przy cofaniu. Jest tu też nawigacja. Niestety wyższe osoby mogą topowego wariantu ASX-a nie polubić – jest on bowiem seryjnie wyposażony w szklany dach panoramiczny, co zabiera nieco miejsca nad głowami. O dziwo, nawet topowa wersja tego Mitsubishi nie ma czujników parkowania w standardzie, więc wcześniejsza uwaga o pakietach City nadal tu obowiązuje.

Wizyta na Otomoto zdradza, że nie ma tu czego szukać – ceny wystawionych egzemplarzy są identyczne jak te w cenniku.

SsangYong Tivoli

auto powypadkowe

Dobra, cofam uwagę o ASX-ie. To pewnie SsangYong jest tym autem, którego się tu nie spodziewaliście! No ale spełnia kryteria, więc wskakuje na naszą listę.

Niestety, typowo dla marek azjatyckich, także i Tivoli ma bardzo ograniczone możliwości skonfigurowania auta „pod siebie”. Jeśli chcemy mieć reflektory LED, to jesteśmy skazani na topową wersję wyposażeniową Sapphire, która według cennika kosztować nas będzie 119 990 zł (po doliczeniu napędu na obie osie). Tylko nie przewalcie tej dychy na głupoty.

Wśród wyposażenia seryjnego warto tu wymienić m.in. 7 poduszek powietrznych (w tym kolanową), wykrywanie pojazdów w martwym polu lusterek, czy wreszcie skórzaną tapicerkę. Ta ostatnia może nie jest szczególnie pożądana w rozpatrywanym przypadku, ale na szczęście SsangYong Tivoli Sapphire ma w serii nie tylko podgrzewane, ale i wentylowane fotele przednie.

auto powypadkowe

Pod maską czeka 163-konny silnik 1.5 T-Gdi, który współpracuje z 6-biegową, manualną skrzynią biegów. Automat też jest oczywiście dostępny, ale jego wybór skutkowałby dorzuceniem do ceny 7000 zł i tym samym znacznym przekroczeniem limitu. Gorzej, że Koreańczycy niespecjalnie przejmują się takimi kwestiami jak osiągi, w związku z czym nie bardzo wiadomo, ile czasu Tivoli (czy jakikolwiek inny model SsangYonga) potrzebuje na przyspieszenie do 100 km/h. Jeśli wierzyć niemieckiej Wikipedii, to w przypadku tego auta powinno to być 10,4 s.

Na Otomoto nowych SsangYongów Tivoli nie ma. Nie tylko takich z napędem na obie osie, ale w ogóle, żadnych. Nowe Korando niestety nijak nie mieści się w budżecie.

Subaru XV

auto powypadkowe

No dobra, XV nie jest SUV-em, crossoverem w zasadzie też nie. To coś w rodzaju hatchbacka na szczudłach. Można by pomyśleć, że to otworzyłoby drogę do tej listy również autom w rodzaju Forda Focusa Active, ale tak bynajmniej nie jest. Powód? Tylko Subaru ma w tej klasie napęd na 4 koła.

Podstawowe kryteria zawarte na początku wpisu spełnia już środkowy wariant Comfort, ale zostaje jeszcze wystarczająco dużo środków, by zdecydować się na topową wersję Exclusive, w której otrzymamy dodatkowe systemy bezpieczeństwa, a także system bezkluczykowy. Subaru XV w każdej wersji oferuje 7 poduszek powietrznych, podobnie jak rozbudowany system EyeSight. W jego skład wchodzą m.in. tempomat adaptacyjny czy układ przedkolizyjnego hamowania awaryjnego.

Problemy z Subaryną są dwa. Po pierwsze, importer aut tej marki nadal ma w głębokim lekceważeniu, jaka waluta jest walutą obowiązującą w Polsce i ceny podaje w euro. W związku z tym wariant Comfort kosztuje 25 900 euro, a Exclusive – o 1000 więcej. Według kursu podanego w cenniku, oznacza to wydatek na poziomie od 110 448 do 114 712 zł. Plus ewentualne 400 euro (1706 zł) na lakier metaliczny.

auto powypadkowe

Drugi problem to ŻENUJĄCE osiągi. XV nie jest jeszcze dostępne z silnikiem większym od 114-konnego 1.6, który to jest obowiązkowo łączony z przekładnią bezstopniową Lineartronic. Sęk w tym, że takie auto dobija do „setki” w 13,9 s, co każe się poważnie zastanowić, czy do celu nie dojdziemy szybciej na piechotę. Żeby lepiej wam unaocznić, jak słaba jest to wartość, to powiem tak: 55-konny Fiat Cinquecento Sporting z 1994 r. załatwia kwestię sprintu o 0,1 s szybciej…

Biorąc pod uwagę ceny, w tym przypadku o dziwo warto zajrzeć na portal z ogłoszeniami. Jest do wyboru kilka aut, z których najdroższe wystawiono za 104 900 zł i obiecano nawet komplet opon zimowych.

Suzuki SX-4 S-Cross

auto powypadkowe

Tego auta nie mogło zabraknąć w zestawieniu, choć jest pewien problem: na rok modelowy 2020 przewidziano wprowadzenie układu mild hybrid (tzw. „miękkiej hybrydy”) do obu Suzuki w zestawieniu. Kłopot z tym jest taki, że o ile takie wersje są już w cenniku, to nadal nie jest dostępna specyfikacja wyposażenia aut na RM2020. Będę więc nieco miotać się pomiędzy poszczególnymi wersjami.

Zacznijmy nietypowo: od większego silnika 1.4 BoosterJet. To właśnie on ustąpi miejsca wersji SHVS (hybrydowej). Moc najprawdopodobniej nie ulegnie zmianie i nadal będzie wynosić 140 KM, ale w nowym wariancie odrobinę poprawiono moment obrotowy – zamiast dotychczasowych 220 Nm, dzięki pomocy silnika elektrycznego będzie to teraz 235 Nm. Przyspieszenie do 100 km/h niezależnie od skrzyni biegów powinno zajmować ok. 10-10,2 s.

Niestety, ceny poszły w górę – podczas gdy rocznik 2019 z silnikiem 1.4 i bez układu hybrydowego można było kupić za katalogowe 89 900 zł za wersję Premium (ze skrzynią manualną) lub 96 900 zł (z przekładnią automatyczną), to teraz za auto ze skrzynią mechaniczną trzeba położyć na stół co najmniej 94 900 zł, a automatu w ofercie na tę chwilę nie ma w ogóle. Mimo wszystko, nadal spokojnie mieścimy się w budżecie, dzięki czemu można dołożyć jeszcze trochę do kosztującej 100 900 zł wersji Elegance (dodatkowo m.in. czujniki parkowania, nawigacja, tempomat adaptacyjny czy też radar i system ostrzegania przed awaryjnym hamowaniem). Lakier metalik kosztuje 2290 zł.

auto powypadkowe

W cenniku nie ma też jeszcze aut z silnikami 1.0 na RM2020. Jest to wbrew pozorom kłopot, ponieważ – w przeciwieństwie do większości innych marek – Suzuki pozwalało na łączenie bazowego silnika nie tylko z napędem 4×4, ale i z automatyczną skrzynią biegów. W tej chwili pozostają do dyspozycji tylko auta z rocznika 2019, za 81 900 zł (ze skrzynią manualną, niestety tylko 5-biegową; przyspieszenie do 100 km/h w 12 s) lub za 88 900 zł (z 6-biegowym automatem; 13,5 s do 100 km/h). Auta z silnikami 1.0 BoosterJet nie są dostępne w wersji Elegance.

Od powyższych kwot da się jeszcze co nieco urwać, jeśli skorzystamy z Otomoto. Ceny za auta z 2019 r. startują tu od 77 900 zł (przy zakupie gotówkowym) za wersję 1.0 Premium 4×4 ze skrzynią manualną, lub od 88 400 zł (jw.) za samochód z silnikiem 1.4.

Suzuki Vitara

auto powypadkowe

W przypadku Vitary sytuację mamy dość podobną do tej wyżej, ale z jednym ważnym wyjątkiem: reflektory LED nie są dostępne w wersji Premium, więc od razu trzeba iść po wariant Elegance. Tak jak przy S-Crossie, nie jest on dostępny z silnikami 1.0 (które i tak są tylko w autach z RM2019), więc patrzymy wyłącznie na 1.4. Osiągi, jak można się spodziewać, będą tutaj niemal identyczne: ok. 10-10,2 s do „setki”.

Za Suzuki Vitarę Elegance 1.4 SHVS z rocznika 2020 zapłacimy co najmniej 100 900 zł. Będzie to samochód z manualną skrzynią biegów (tak jak w SX4, automat nie jest dostępny). Lakier metaliczny wymaga dopłaty w takiej samej wysokości jak w S-Crossie, ale można też zamówić dwubarwne malowanie za 3290 zł.

auto powypadkowe

Jeśli komuś wystarczą auta „roczne”, to za katalogowe 96 900 zł kupi egzemplarz z przekładnią manualną, a za 108 900 – z automatyczną (w topowej wersji Elegance Sun ze szklanym dachem panoramicznym). Można też zerknąć na dealerskie ogłoszenia; co prawda większość aut to wersje Premium (czyli bez oświetlenia LED-owego), ale są też lepiej wyposażone. Przykładowo tutaj mamy Vitarę Elegance Sun ze skrzynią manualną z dwubarwnym malowaniem bez dopłaty – oszczędzilibyśmy 3290 zł.

Toyota C-HR

auto powypadkowe

Ostatnia propozycja na dziś to nieco futurystyczny crossover Toyoty, który niedawno przeszedł lifting. Wybór jest w tym przypadku, delikatnie mówiąc, ograniczony – sprowadza się bowiem do C-HRa w wersji Style, z silnikiem 1.2 o mocy 116 KM i z przekładnią CVT. Jeśli zależy nam na napędzie na obie osie, to nic innego w przypadku tej Toyoty nie dostaniemy – trzeba dopłacać do RAV4 (od 131 900 zł według cennika).

C-HR Style ma już całkiem niezłe wyposażenie, które obejmuje reflektory LED Basic, przednie i tylne czujniki parkowania (plus kamerę cofania) czy podgrzewaną kierownicę i fotele. Niestety, brakuje tu np. monitorowania martwego pola i ruchu poprzecznego przy cofaniu czy systemu bezkluczykowego. Nie każdemu spodoba się też czarna podsufitka (standardowa we wszystkich wersjach oprócz bazowej), ponieważ wnętrze tej Toyoty jest z nią wyjątkowo ciemne.

auto powypadkowe

Napędzana wspomnianym silnikiem 1.2T Toyota przyspiesza do 100 km/h w 11,4 s – bez rewelacji, ale znośnie. Gorzej jest z ceną – poza promocjami ta wynosi 119 900 zł, co oznacza, że w zasadzie w budżecie nie pozostaje już nic na jakiekolwiek dodatki.

W tym miejscu pojawia się coś intrygującego: Toyota w cenniku wskazuje, które kolory można łączyć z którymi wersjami wyposażenia C-HRa. No i wszystko byłoby super gdyby nie fakt, że dla wersji Style… nie przewidziano żadnego darmowego koloru, a same płatne metalizowane i perłowe. Mogłoby się więc okazać, że za auto trzeba będzie zapłacić co najmniej 122 400 zł, ale biorąc pod uwagę, że w plikach z cennikami widnieje kwota 117 400 zł, można podejrzewać, że ww. kwota 119 900 zł (widoczna na stronie internetowej Toyoty) obejmuje już dopłatę za lakier.

Na Otomoto nie warto zerkać – brak tam ofert spełniających kryteria. Na szczęście można skorzystać z oferty wyprzedażowej – wtedy ceny Toyoty C-HR 1.2T Style startują od 107 400 zł (tj. realnie 109 900 zł po doliczeniu lakieru).

Wybór niewielkich i relatywnie tanich aut 4×4 nie jest zbyt bogaty.

Mogłoby być lepiej, gdyby niektórzy producenci (np. Nissan) nie stwierdzili, że chętnym na auta benzynowe napęd na obie osie jest niepotrzebny. Chcesz Qashqaia 4×4? Kup diesla. A potem martw się filtrem cząstek stałych czy innymi głupotami tego typu.

A co sam wybrałbym z powyższych propozycji? Bardzo kuszący jest Hyundai, zwłaszcza że w topowej wersji wygląda znakomicie. Ale groźnymi konkurentami są znacznie od niego większe Kia i Mazda – nawet jeśli najprawdopodobniej kupimy je co najwyżej ze skrzynią manualną. Dobry stosunek ceny do tego, co otrzymujemy oferuje także Suzuki (w obu modelach). Ale co z producentami europejskimi? Są tacy, ale to się po piłkarsku nazywa „walkower”.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać