Kiedy ostatni raz widzieliście świetliki? Następne pokolenie ich nie zobaczy
Warto zachować to wspomnienie, bo dostrzeżenie owadów z roku na rok jest coraz trudniejsze.
"Jesteśmy ostatnim pokoleniem znającym świetliki" – twierdzi w facebookowym wpisie Mikołaj Siemaszko, przyrodnik, edukator i społecznik.
Świetliki rzadkie były już za mojego dzieciństwa. Widywane były niegdyś bardzo często na wilgotnych łąkach, skrajach lasów, w zaroślach, ogrodach, parkach, sadach polanach i wrzosowiskach – zauważa autor wpisu.
Populacja świetlików w ostatnich latach gwałtownie spada. Na rządowych stronach możemy przeczytać, że świetliki już są na skraju wyginięcia. Powód? W dużej mierze działalność człowieka.
Główną z przyczyn jest coraz większe zanieczyszczenie światłem. Jak wyjaśniał rządowy serwis, świetliki używają światła do komunikacji, szczególnie podczas zalotów. Kiedy nie mogą zauważyć naturalnych dla nich sygnałów świetlnych, bo cały czas wokół jest jasno, trudno jest im dostrzec potencjalnego partnera.
Zakłócony zostaje w ten sposób mechanizm rozmnażania tych owadów, ponieważ to właśnie bioluminescencja służy głównie do komunikacji płciowej.
Siemaszko radzi, by stosować lampy z czujnikami ruchu zamiast takich, które stale świecą. Warto przestawić się na ciepłe światło np. w ogrodzie, a nie zimne, czyli niebieskie bądź białe.
Nie tylko to jest problemem. Chcąc pomóc świetlikom powinniśmy ograniczyć emisję sztucznego światła, ale to dopiero jeden z kroków.
Świetliki skorzystałyby na większej powierzchni dzikich terenów
Niestety, u nas często króluje pogląd, że zarośnięty trawnik to przykład zaniedbania i lenistwa właściciela. Tymczasem wstrzymanie się od koszenia – lub pozwolenie, by trawa urosła na wysokość co najmniej 10 cm – i pozostawienie liści na zimę zrobiłoby owadom różnicę. Zresztą na tym skorzystałyby nie tylko świetliki.
Kolejnym elementem, na który zwraca uwagę rządowa strona, jest "świadome korzystanie z pestycydów i chemikaliów". Właściciele działek czy trawników powinni unikać stosowania chemicznych środków owadobójczych, które mogą zaszkodzić świetlikom i przestawić się na naturalne środki ochrony roślin, dzięki czemu równowaga w ekosystemie może zostać zachowana.
Niestety, wymieranie świetlików to poważny problem ekologiczny, który może nieść za sobą konsekwencje dla całego ekosystemu. Każdy kto kiedykolwiek obserwował świetliki w letnie wieczory wie jak unikalne jest to zjawisko. Musimy pamiętać, że nasze działania na co dzień mogą sprawić, że zdołamy zachować miejsce dla świetlików w zmieniającym się świecie i nadal będziemy mogli podziwiać świetlny spektakl wykonywany przez te niepozorne owady – czytamy na gov.pl.
"U mnie w przydomowym ogrodzie, dzięki zachowaniu dzikości i stosowaniu się do powyższych rad co roku widuję kilkanaście świetlików" – dodaje Siemaszko. Niestety sąsiedzi postępują nieco inaczej, a świecące nocą ozdoby "mogą wpływać negatywnie na stan populacji świetlików".
Po raz kolejny człowiek swoim krótkowzrocznym działaniem, skupionym wyłącznie na własnej przyjemności, wpływa na środowisko. Tracimy coś, co jeszcze do niedawna było normalnością.
