Prąd ze słońca w 15 minut. Sprawdziłem, jak działa fotowoltaika balkonowa
Pozyskiwanie prądu ze słońca nie musi być ani drogie, ani wymagać skomplikowanej instalacji czy procedur. Sam zresztą uruchomiłem mój własny zestaw fotowoltaiki balkonowej w jakiś kwadrans.

Na początek warto wyjaśnić szybko najważniejszą kwestię:
Fotowoltaika balkonowa - co to w ogóle jest?

Wbrew nazwie - wcale nie jest to rozwiązanie, które można stosować wyłącznie na balkonach. W praktyce są to po prostu niewielkie - mocą i rozmiarem - instalacje, które można zamontować tam, gdzie na pełnoprawną instalację nie ma miejsca. Czyli właśnie m.in. na balkonach, ale też np. na dachach altanek, dobudówek (testowałem też taką opcję), garażach czy nawet gruncie.
Drugą cechą większości takich zestawów - w tym i tego, który testuję - jest absolutna prostota montażu i konfiguracji. Mój testowy pakiet obejmował panel Trina Solar o mocy 400 W i magazyn energii z wbudowanym falownikiem, czyli EcoFlow Stream Pro, i nie wymagał do instalacji właściwie żadnej specjalistycznej wiedzy. Wszystko po prostu trzeba było ze sobą połączyć dostarczonymi w pakiecie przewodami i... to tyle. Gotowe, łapiemy prąd ze słońca.

O tym, jak poszły przygody z fotowoltaiką - za chwilę. Bo najpierw trzeba odpowiedzieć na kilka kluczowych pytań.
Fotowoltaika balkonowa - czy jest potrzebne pozwolenie albo zgłoszenie?
Odpowiedź, jeśli chodzi o kwestie prawno-budowlane, brzmi: nie. Na taką mikroinstalację nie potrzeba ani pozwolenia na budowę, ani nie trzeba tego nigdzie zgłaszać. Jedynym wyjątkiem jest sytuacja, kiedy mieszkamy w bloku, ale wtedy też nie potrzebujemy pozwolenia na budowę, tylko po prostu zgody spółdzielni, zarządu albo innej wspólnoty.

Poza tym, w większości przypadków, możemy po prostu kupić taki zestaw i go zainstalować.
Czy trudno to zainstalować samemu?
Z samą instalacją też raczej nie powinniśmy mieć problemów, bo te zestawy przygotowywane są tak, żeby… właśnie nie było problemów. Dostajemy panel - może być nawet w wersji z mocowaniem balkonowym - dostajemy akcesoria i właściwie wszystko polega na tym, żeby pospinać to ze sobą i już.

W moim przypadku pierwsza instalacja systemu zajęła może kilkanaście minut, wliczając w to pobranie i konfigurację aplikacji do sterowania całością.
Fotowoltaika balkonowa zainstalowana - co dalej?

Tutaj odpowiedź zależy od tego, na jaki zestaw się zdecydujemy.
Najprostszy zestaw obejmuje falownik i panel albo panele fotowoltaiczne. W takim układzie jedyne, co musimy i możemy zrobić, to podłączyć panele do falownika, a potem wpiąć się do domowej instalacji. Jeżeli ktoś uznał, że to już brzmi skomplikowanie, to od razu mówię, że podpięcie do sieci oznacza… włożenie wtyczki do gniazdka. Koniec.

Wersji zestawów jest jednak o wiele więcej. Przykładowo do falownika możemy jeszcze podpiąć magazyn energii, żeby nie tylko dostarczać prąd do sieci, ale też magazynować go na czarną godzinę albo zasilać wybrane sprzęty z tego magazynu.

Możemy też - i taki zestaw trafił właśnie do mnie - mieć magazyn energii z od razu wbudowanym falownikiem. Wtedy mamy trochę mniej urządzeń i mniej kabli, i jednocześnie możemy magazynować energię, zasilać nią wybrane sprzęty i wysyłać ją do sieci, dokładnie tak, jak się nam podoba. I tak, ten magazyn energii, który do mnie trafił, też jest w stanie przekazywać prąd do sieci przez zwykłą wtyczkę i gniazdko.

Czy można się takim zestawem tak po prostu wpiąć do sieci?
Tutaj sprawa delikatnie się komplikuje.
O ile bowiem na takie mikroinstalacje nie trzeba żadnych pozwoleń i zgłoszeń, o tyle, jeśli chcemy się wpiąć do sieci i pompować do niej energię - tutaj już zdecydowanie należy sprawdzić, co na ten temat myśli nasz dostawca energii. Przykładowo - zapytałem mojego i dowiedziałem się, że takie podpięcie muszę zgłosić, dostarczając przy tym certyfikaty urządzeń oraz oświadczenie od instalatora, że wszystko jest w porządku.
Jest to przy tym o tyle istotne, że takie zgłoszenie nam się po prostu opłaca.
Będziesz chciał dwukierunkowy licznik. Ale są sposoby, żeby żyć bez niego.
Standardowo mamy bowiem w domach liczniki jednokierunkowe, dla których jest - w uproszczeniu - obojętne, czy produkujemy energię i oddajemy ją do sieci, czy pobieramy ją z tej sieci. W skrócie: jeśli nie skonsumujemy na bieżąco tego, co wyprodukujemy, to… zapłacimy za to, bo dla licznika będzie to po prostu ruch w sieci i nie zrozumie, że my tę energię dostarczamy, a nie pobieramy.

Dobra wiadomość jest taka, że w ofercie EcoFlow są sprzęty, które pomogą trochę ten problem zminimalizować. Mamy między innymi smart gniazdka, które monitorują pobór energii dla wybranych sprzętów i są w stanie przekazać informację, że tyle i tyle energii jest teraz pobierane, więc tyle i tyle można dostarczyć na przykład z magazynu energii. Rezultat jest taki, że cały dostarczony prąd jest skutecznie konsumowany, więc dla licznika wychodzimy na zero i za nic nie dopłacamy, a jednocześnie wykorzystujemy w pełni energię wygenerowaną przez panele. Podobnie, choć trochę skuteczniej, sterują dystrybucją energii liczniki instalowane w szafce elektrycznej - tam po prostu nie musimy monitorować każdego istotnego urządzenia, a zamiast tego monitorujemy na przykład całą fazę. Czyli da się to ogarnąć - nawet przy jednokierunkowym liczniku, a gdyby ktoś pytał - jest w aplikacji opcja włączenia właśnie zerowego przesyłu "nadmiaru" do sieci.
Plusem licznika dwukierunkowego jest natomiast to, że będzie on wiedział, kiedy faktycznie pobieramy energię, a kiedy wysyłamy ją do sieci, więc odpada nam kombinowanie z wtyczkami. Jeśli produkujemy nadmiar energii, to sprzedajemy go do sieci i tyle. Przy okazji - dostawca energii wymieni nam licznik nieodpłatnie, więc po naszej stronie będzie głównie wypełnienie i dostarczenie kilku papierków.
To trzeba mieć pozwolenie czy nie?
Generalnie na start mamy dwie sytuacje. W pierwszej montujemy sobie taką instalację i zbieramy energię do magazynu energii. Do tego magazynu podpinamy sobie na przykład dwa sprzęty zwykłymi wtyczkami i na tym kończymy. W takim układzie możemy wszystko robić bez zgłoszeń, zezwoleń i papierów, pomijając może ewentualną zgodę wspólnoty, jeśli mieszkamy w bloku.

Druga opcja to instalacja, która na pewnym etapie podłączana jest do naszej domowej sieci. I tutaj już musimy sprawdzić, czego wymaga od nas dostawca energii w naszej okolicy. Roboty raczej nie będzie dużo, a zysk będzie taki, że będziemy mogli się przestawić na dwukierunkowy licznik, z którym po prostu będzie nam wygodniej i całość może się dużo bardziej opłacać.
Fotowoltaika balkonowa - ile prądu możemy wyprodukować?
Oczywiście producent mojego testowego panelu bez kozery stwierdzi, że maksymalnie 400 watów w ciągu godziny, ale prawda jest oczywiście dużo bardziej skomplikowana. Chociaż, żeby nie było, nawet w nie do końca idealne dni udawało mi się "dobić" w okolice maksymalnych wartości:

Niestety nie miałem możliwości testować takiego zestawu przez cały rok, ale miałem opcję potestować ten pojedynczy panel w kilku różnych ustawieniach i kilku różnych wariantach oświetleniowych.
Jeśli chodzi o wariant optymalny i optymistyczny (czyli bardzo dobre warunki i bardzo dobra ekspozycja), to w ciągu dnia powinniśmy zebrać około 2, może 2,5 kilowatogodzin, czyli napełnilililbyśmy w takim układzie - z jednym tylko panelem - cały magazyn energii, który do mnie trafił, i jeszcze trochę moglibyśmy odsprzedać do sieci. Takie świetne wyniki raczej jednak nie będą się zdarzały każdego dnia - nawet niewielkie zacenienie panelu powoduje wyraźny spadek jego mocy, a do tego w trakcie niedawnych wybitnych upałów wydajność paneli również spada.
Jeśli więc przyjąć bardziej zachowawcze wyniki za wzorcowe - i to wzorcowe dla lata - spodziewałbym się raczej w słoneczne dni regularnych wyników w okolicach 2 kilowatogodzin. Co ciekawe, kilka dni temu niebo było przez większość dnia zachmurzone, kilka razy padało i generalnie nie było zbyt przyjemnie, a i tak udało się zebrać wyraźnie ponad kilowatogodzinę, pomimo tego, że spodziewałem się, że ten dzień będzie pogodowo stracony.
Po lewej - dzień zdecydowanie przecięty, po prawej - dzień, którego zdecydowanie nie nazwałbym słonecznym (do tego padało i to mocno):



Podobne wyniki widziałem też wtedy, kiedy ustawiałem panel w warunkach zdecydowanie dalekich od ideału. Czyli tu i tam trochę cienia, a do tego słońce trafiało na panel realnie może przez 3 albo 4 godziny w ciągu całej doby.
Najgorszy wynik, jaki udało mi się uzyskać, to około 800 Wh, przy czym panel był ustawiony prawie pionowo, niemal połowa była ustawiona permanentnie w cieniu, a do tego słońce dotarło do niego dopiero w okolicach południa i niedługo potem przestało być dla niego widoczne. W skrócie: trzeba się bardzo postarać albo mieć strasznego pecha, żeby schodzić poniżej kilowatogodziny nawet w bardzo średnich warunkach, natomiast w dobrych powinniśmy nawet zdublować ten wynik.
Tyle tylko, że to oczywiście szacunki za miesiące letnie i zimą czy późną jesienią będzie już zdecydowanie słabiej. Skonsultowałem przy tym te wyniki z posiadaczem instalacji fotowoltaicznej od dłuższego czasu i wychodzi na to, że można się generalnie spodziewać - w idealnych warunkach - rocznych rezultatów zbliżonych do tego, co obiecuje producent - czyli ok. 400 kWh. Na nasz "urobek" wpływa jednak całkiem sporo czynników, więc przed zakupem warto dobrze sprawdzić, jakie mamy u siebie warunki i oszacować, czego możemy się spodziewać.
To teraz czas na losowe pytania, które w większości… sam miałem przed instalacją tego zestawu albo w trakcie jego użytkowania:
Czy panele generują energię nawet wtedy, kiedy są w cieniu?
Tak, ale stosunkowo niewiele - najwyższe wartości, jakie widziałem, to około 50 watów, ale przeważnie było między 20 a 40.
Czy panele są odporne na wodę?
Doświadczalnie sprawdziłem w ostatnich ulewach, że tak, podobnie jak wszystkie przewody przyłączeniowe.
Czy ten magazyn energii może stać na dworze?
Zgodnie z instrukcją - tak. Może pracować w temperaturach od -20 do 55 stopni, jest odporny na wodę i posiada system automatycznego podgrzewania w temperaturach poniżej 5 stopni Celsjusza.
Jakie sprzęty można zasilić bezpośrednio z magazynu energii?
Wszystkie, którym wystarczy ciągłe 1200 W. Czyli możemy mieć do takiego magazynu wpiętą np. Na stałe lodówkę i mamy pewność, że nawet w przypadku awarii prądu nie przestanie działać.
Czy można z magazynu energii zrobić taki zapas energii dla domu?
W pewnym sensie tak. Możemy w aplikacji ustawić, do jakiego poziomu może się rozładowywać magazyn i ten poziom będzie stale utrzymywany. Czyli jeśli nagle stracimy prąd - będziemy dobrze wiedzieć, ile mamy tego zapasu.
Ale nie zasilimy tak całego domu?
Przy standardowej instalacji - raczej nie ma na to szans. Jeśli stracimy całkowicie prąd z sieci, podłączony do niej magazyn energii nie będzie jej zasilał. Natomiast możemy skorzystać z gniazdek na magazynie energii, czyli np. zasilić komputer, telefon, lodówkę i wszystko, czemu jest potrzebne maksymalnie 1200 W dla życia (albo więcej - przy połączeniu magazynów energii w zestaw).
A co właściwie zasilamy, kiedy jest prąd i kiedy wepniemy się wtyczką do gniazdka?
To, co jest na tym konkretnej fazie.
Czy ten magazyn energii jakoś hałasuje?
Nie. Trzymam go w kuchni i nikomu tam nigdy nie przeszkadzał. Jedyny dźwięk, jaki właściwie wydaje, to cyknięcie, kiedy przełącza się na pobieranie energii z sieci, żeby utrzymać odpowiedni poziom naładowania przy braku energii z paneli.
Ile waży taki jeden panel?
21 kilogramów.
Czy można sobie taki naładowany magazyn energii zabrać na przykład na działkę albo na wyjazd?
Oczywiście. Przy czym jest trochę cięższy niż standardowe magazyny energii EcoFlow, a do tego nie ma np. wyjść USB, a i zwykłe gniazdka mamy tutaj tylko dwa. Za to dwie kilowatogodziny starczą nam na naprawdę długo.
Fotowoltaika balkonowa - czy warto?

Na początek może powiem, że nie sądziłem, że generowanie prądu ze słońca może być taką zabawą. Samo ustawianie paneli, szukanie optymalnego miejsca, przestawianie i zerkanie w aplikacji, czy „lecimy na ponad 300” było świetną zabawą. Do tego dochodzi świadomość, że Nasz Dom staje się przynajmniej odrobinę niezależny od tego, co dostarcza sieć - czy to w czasie rzeczywistym, czy to w razie awarii. Przykładowo - kilka dni temu dostałem alert rcb, w którym ostrzegano właśnie przed ewentualnymi przerwami w dostawie prądu. Dla mnie w obecnej sytuacji ta wiadomość nie jest straszna, bo wiem, że mam w razie czego dwie kilowatogodziny do wykorzystania, więc będę w stanie jakiś czas przetrwać bez pomocy z zewnątrz. I nie wiem, czy właśnie te czynniki nie skuszą mnie, żeby sobie taki zestaw sprawić - choć raczej z co najmniej dwoma panelami po 400 watów.

Kwestia bezpośredniej finansowej opłacalności zależy natomiast bardzo mocno od tego, jaki zestaw wybierzemy. Tanie zestawy, z falownikiem i dwoma panelami, zwrócą się pewnie w kilka lat, jeśli przyjmiemy, że większość energii będziemy zużywali na bieżąco. Z drugiej strony - zdecydowanie przyjemnie jest mieć do kompletu magazyn energii, który może pełnić dodatkowo rolę awaryjnego źródła zasilania i przy okazji pozwoli na konsumpcję zebranej energii wtedy, kiedy faktycznie jej potrzebujemy, a nie wtedy, kiedy jest produkowana. Taka inwestycja wydłuży już czas zwrotu, ale przy długiej gwarancji na panele i magazyn energii - jak najbardziej może się to udać. A my dodatkowo nie będziemy aż tak odczuwać na przykład zmian w cenie prądu.

Za fotowoltaika balkonową - przynajmniej w moim przypadku - przemawiają też dwie inne kwestie. Po pierwsze - można zacząć taką przygodę względnie tanio. Sam od lat rozważałem instalację fotowoltaiczną, ale widząc minimalne ceny za „duże” zestawy - dawałem sobie spokój. A tutaj, z zestawem za ułamek tych kwot - mogłem sprawdzić, że to naprawdę jest po prostu fajne i… działa.
Do tego zestawy fotowoltaiki balkonowej mają do siebie to, że błyskawicznie można je zdemontować, przenieść w nowe miejsce i tam korzystać z nich tak samo, jak w poprzednim. Z pełnoprawną, rozbudowaną instalacją raczej byśmy czego takiego nie mogli zrobić.