Game Gear wraca. Ale ktoś wymyślił, że trzeba kupić 4 konsole, żeby pograć w stare gry

Fenomen Segi – z uwagi na ekonomiczną i polityczną sytuację w Polsce w dawnych czasach – nigdy nie zagościł w naszym kraju. Sega nie widziała w polskim rynku żadnego potencjału i trudno się jej dziwić: zarabialiśmy bardzo mało i na urządzenia tego producenta raczej nie byłoby nas stać, że o otwarciu rynku na importowane produkty nawet nie wspomnę. Sega swego czasu była jednak jednym z dwóch najważniejszych producentów konsol na świecie, gdzie jej największym rywalem było Nintendo.

Wśród oferowanych przez Segę konsol znajdował się, między innymi, Game Gear. Stanowił on umiarkowanie udaną odpowiedź na zdobywającego na zachodzie absurdalną wręcz popularność Game Boya. Konsola Nintendo ostatecznie wygrała to starcie, miażdżąc wszelką konkurencję – nie zmienia to jednak faktu, że na Game Geara pojawiło się wiele świetnych gier.

Już niedługo będziemy mogli do nich wrócić. Game Gear wraca… tak jakby. W czterech wersjach. I najlepiej kupić je wszystkie.

Nazwa konsoli wydaje się być wyjątkowo trafna, bowiem edycja Micro jest niemal mikroskopijnych rozmiarów. W sprzedaży ma pojawić się 6 października. Początkowo w Japonii, ale dostępność urządzenia z czasem będzie poszerzana o inne kraje. Konsola będzie sprzedawana w czterech wersjach kolorystycznych. Tyle że… żadna nie będzie pozwalała na instalację gry z zewnątrz, a każda wersja kolorystyczna zaoferuje inny zestaw gier.

Na czarnej konsoli będą to:

Na żółtej:

Na czerwonej:

Na niebieskiej:

Ceny konsol nie są jeszcze znane. Za to wiemy już, że w cenie zawarte będzie dołączone do pudełka… szkło powiększające. Nie, nie żartuję. Konsole wyposażone są w wyświetlacz o zawrotnej przekątnej jednego cala – z jakiegoś względu Sega uznała, że lepiej do konsoli dołączyć lupę niż zwiększyć jej wymiary.

Nie przegap nowych tekstów. Obserwuj Spider's Web w Google News.