Najlepszy stock z darmowymi zdjęciami właśnie wymyślił zupełnie nowy sposób zarabiania na zdjęciach

Jeżeli tworzysz treści na bloga albo fanpage'a, doskonale wiesz, jak ważną rolę pełnią zdjęcia. To one w pierwszej chwili przykuwają wzrok odbiorcy i zachęcają do zapoznania się z tekstem. W dzisiejszych realiach nawet najdoskonalszy artykuł potrzebuje wizualnego wsparcia, bo czarno-biała ściana tekstu nie przebije się do świadomości masowego odbiorcy.

Nie trzeba być fotografem, by zapewnić zdjęcia do swojego artykułu. Najprostszym sposobem na pozyskanie zdjęć jest skorzystanie ze stocka, czyli bazy fotografii udostępnionej właśnie w celu ilustrowania artykułów, czy treści w mediach społecznościowych.

Spośród płatnych stocków najbardziej lubię Shutterstock, ale zdarza mi się też korzystać z darmowych baz. Tutaj numerem jeden jest Unsplash, w którym bardzo podoba mi się podejście do stylistyki zdjęć. Choć serwis na przestrzeni lat mocno urósł (dziś ma bazę przeszło 1,5 mln fotografii), to twórcy bardzo dbają o ich jakość. To po prostu dobre, bardzo jakościowe i estetyczne fotografie, najcześciej utrzymane w minimalistycznej stylistyce. Nie ma tu dziwnych panów ze stocka, czy marnych aktorów w zainscenizowanych pozach.

Wszystkie zdjęcia na Unsplash można wykorzystać za darmo, zarówno do projektów komercyjnych jak i niekomercyjnych. Nie trzeba przy tym umieszczać podpisu autora, choć dodanie go będzie miłym gestem.

No dobrze, ale skoro Unsplash jest darmowy i ma wysoką jakość, to gdzie tkwi haczyk? Unsplash nie zarabia, ale twórcy nigdy nie ukrywali, że planują monetyzację. Teraz zdradzili szczegóły dalszego rozwoju.

Tutaj robi się naprawdę ciekawie, bowiem Unsplash podszedł do tematu bardzo niestandardowo. Typowym podejściem byłoby stworzenie płatnego planu subskrypcyjnego lub sprzedaż pojedynczych zdjęć za mniejsze lub większe kwoty. Na tej zasadzie działają praktycznie wszystkie największe stocki zdjęć. Unsplash postanowił jednak nie złamać swoje sztandarowej zasady, by dostarczać darmowe zdjęcia w wysokiej jakości.

Twórcy stocka nawiązali współpracę z wybranymi firmami i wspólnie zrobili piękne stockowe fotografie produktów danych firm. Pierwsze marki to Google, Harley-Davidson, Square, Boxed Water, Le Creuset oraz Timberland.

Przykładowo, po wpisaniu w wyszukiwarkę Unsplasha frazy „student”, w wynikach pośród książek i plecaków znajdziesz też zdjęcia studentów pracujących na Chromebookach. Za takie zdjęcie zapłacił Google, któremu zależy na promocji Chromebooka jako komputera edukacyjnego.

Widzicie już tę zależność? Unsplash dostaje pieniądze za to, że Google promuje swój produkt na pięknych zdjęciach udostępnionych na stocku. Google dostaje miękkie, bardzo natywne lokowanie produktu w artykułach, których twórcy wykorzystają zdjęcie Chromebooka. Twórca strony dostaje darmowe zdjęcie do wykorzystania bez ograniczeń. Czytelnik strony widzi ładną ilustrację tekstu z bardzo nieinwazyjnym lokowaniem produktu. Wielu odbiorców nawet nie będzie zdawać sobie sprawy, że takie zdjęcie jest formą reklamy.

Wilk syty, a owca cała. Pomysł jest genialny w swojej prostocie. Jest to jedna z najbardziej naturalnych i najlżejszych form reklamy, jakie ostatnio widziałem w internecie.

Model monetyzacji Unsplasha jest bardzo nietuzinkowy, więc trudno ocenić jego potencjał biznesowy. Być może okaże się, że taka forma reklamy jest nieefektywna, a serwis będzie zmuszony do szukania innych źródeł zarobku. O tym dowiemy się dopiero za jakiś czas, ale mam nadzieję, że pomysł się obroni. Zyskaliby na tym wszyscy, od korporacji, po końcowego użytkownika internetu.