Uber wprowadził nowy cennik. Na pierwszy rzut oka nie widać, czy to podwyżka, czy obniżka
Uber zmienił dzisiaj cennik, ale tak w zasadzie trudno ocenić, czy to dobra wiadomość. Opłata za kilometr spadła, ale wzrosła cena minuty przejazdu.
Uber po raz kolejny kombinuje z cennikiem, ale nie informuje o tym głośno użytkowników. Tym razem nie sposób zresztą ocenić na pierwszy rzut oka, czy to dobra wiadomość dla pasażerów, czy dla kierowców. Wiadomości, jakie Uber wysyła kierowcom, nie pozostawiają jednak wątpliwości.
Za kursy z Uberem zapłacimy średnio nieco mniej niż do tej pory.
Uber informuje mailowo swoich partnerów, że średnia opłata za przejechany kilometr zmieni się z 1,90 zł na 1,84 zł. Zakłada to średnią prędkość przejazdu w Warszawie na poziomie 25 km/h.
Skąd więc ta konfuzja co do tego, czy to obniżka, czy podwyżka cen? Niejednoznaczność wynika z tego, że niektóre składowe ceny wzrosły, a niektóre zmalały. Cennik zmienił się następująco:
- opłata za kilometr - spadek z 1,30 zł do 1,00 zł;
- opłata za minutę - wzrost z 0,25 zł do 0,35 zł zł;
- opłata początkowa - spadek z 4 zł do 3 zł;
- opłata minimalna - spadek z 10 zł do 8 zł;
- opłata za anulowanie kursu - spadek z 10 zł do 8 zł.
Od razu widać, że stanie w korku będzie teraz droższe, a jazda bez przeszkód - tańsza. Nie sposób jednak na oko stwierdzić, co przeważy. Uber wyliczył, że pomimo wzrostu opłaty za minutę, dzięki niższej opłacie za kilometr i na start pasażerowie będą płacić mniej.
Wyznaczyłem kilka przejazdów na trasach, którymi zwykle się poruszam i faktycznie - ceny są niższe niż wcześniej. Poza godzinami szczytu z jednego końca miasta na drugi można pojechać teraz za 10 zł mniej niż wcześniej.
Tym samym zarobki kierowców za pojedynczy kurs również zmaleją.
Uber przekonuje przy tym swoich partnerów, że to nie jest koniec świata. Firma utrzymuje, że dzięki niższym cenom za przejazd, więcej osób będzie korzystać z usługi, a tym samym skróci się czas oczekiwania na kolejny kurs. Właśnie dzięki temu zarobki kierowców mają zostać na tym samym poziomie, co wcześniej.
Nikt chyba jednak nie liczy na to, że kierowcy uwierzą Uberowi na słowo. Po poprzednich zmianach, wprowadzanych jako wakacyjna promocja, chociaż cennik został na dłużej, partnerzy firmy przekonywali, że ich zarobki wyraźnie spadły.