Tim Cook tłumaczy, że iPhone XS jest drogi bo... jest smartfonem. To przecież logiczne
Nie wiem, czy po prostu nie da się uzasadnić sensownie ceny nowego iPhone’a, czy Tim Cook jest aż tak oderwany od rzeczywistości, ale zaczynam się obawiać, że to drugie. W drugim wypadku, w czysto ludzkim odruchu współczucia, trzeba by niezwłocznie rozpocząć akcję „wypuśćcie Tima Cooka z rezerwatu”.
W programie „Good Morning America” Tim Cook z zachwytem opowiadał o tym, do czego jest zdolne najnowsze cudo applowej myśli technologicznej.
Timie Cooku, oto smartfon — smartfonie, oto Tim Cook. Tak na marginesie zastanawiam się, do czego służyły poprzednie generacje telefonów Apple'a. Do dzwonienia?!
Wypuśćcie Tima Cooka z rezerwatu!
Złośliwi podśmiewają się z Apple, że swoim zamkniętym systemem stworzył dla siebie i swoich użytkowników rezerwat. Po najnowszych wypowiedziach Cooka sprawa jednak przestała być śmieszna.
Podobno w sekretnych pokojach w Cupertino siedzą pracownicy, którzy naklejają na przedwojenne telefony loga takich firm jak Samsung czy Xiaomi, a potem prezentują je szefowi. Jeszcze niedawno podwładni prowadzili Cooka do montowanych w korytarzach budek telefonicznych oklejonych taśmą z napisem Samsung Galaxy S8. Pokazywali to szefowi nazywając najnowszym tworem koreańskich inżynierów. Być może teraz już kładą mu na biurku telefony z tarczą i powoli przebąkują, że niedługo nastąpi przełom. Za wielką wodą konkurencja zaczęła odkrywać pewne zalety klawiatury numerycznej.
Tak musi być, bo inaczej cała wypowiedź Cooka nie miałaby sensu, a przecież o gadanie bzdur CEO Apple'a nie podejrzewam.
Cena iPhone'a XS Max jest śmiesznie niska, jeśli popatrzy się na nią z odpowiedniej prespektywy — zaleca Tim Cook, mistrz planowania budżetu domowego.
Mimo odizolowania od świata zewnętrznego CEO Apple’a, zdolności matematyczne i sprzedażowe nadal prezentuje na najwyższym poziomie.
Pomijając zawiłości systemów ratalnych przy zakupie telefonu u operatora, Tim Cook próbuje nas przekonać, że spłacanie telefonu przez 4 lata to świetny interes. Spróbujcie wrócić wieczorem do żony/męża/chłopaka/dziewczyny i wyjaśnić im, że właśnie wydaliście 7219 zł na najnowszego smartfona, ale nie muszą się martwić, bo dostaliście taką ofertę, że w przeliczeniu na minuty wychodzi prawie darmo.
Może tylko wasze dzieci nieco się tylko zmartwią, że nie pojedziecie w ciągu najbliższych dwóch lat na wakacje, bo darmo ssie pieniądze z konta jak głupie, ale z pewnością będą zachwycone, że macie sprzęt, który w XXI wieku potrafi zastąpić i odtwarzacz muzyki, i aparat fotograficzny. Magia!