Gdyby nie nazwisko Kojimy, miałbym wiele wątpliwości względem Death Stranding - jest fragment z rozgrywką
Death Stranding to jeden z najbardziej wyczekiwanych tytułów na rodzinę konsol PlayStation 4. To przecież produkcja mistrza Kojimy. Jej zajawki wyglądają niesamowicie. Tylko że… lata mijają, a my nadal nie wiemy jak w to się gra.
Jeżeli jeszcze jakimś cudem nie widzieliście materiałów promocyjnych Death Stranding, to warto błyskawicznie nadrobić zaległości. Jej kolejne zajawki to coś, czego nie widzieliście nigdzie wcześniej. Zarówno jeśli chodzi o merytoryczną zawartość, jak i artystyczną.
Death Stranding to przerażająca wizja, którą aż trudno opisać i przy której opowieści o Chtulu wydają się bajeczką dla małych dzieci. Jest przy tym tak surrealistyczna, że nie zdziwiłbym się, gdyby fabularnie okazało się, że to co widzimy to jakieś koszmarne majaki głównego bohatera.
Sęk w tym, że tego nie wiemy. Na E3 2018 nie dowidzieliśmy się nic nowego o Death Stranding.
Jeden z najbardziej intrygujących horrorów ostatnich lat – i ogólnie gier – tak na dobrą sprawę… nie wiemy o czym jest. Co gorsza, nie tylko nie znamy fabuły, co akurat nie powinno nikomu przeszkadzać na tym etapie, ale nawet nie wiemy co to właściwie za gra. Jak się w nią bawi. O co w niej chodzi. Co trzeba robić, by wygrać.
Dziś co prawda po raz pierwszy widzieliśmy fragment gameplayu, ale był on tak krótki, że właściwie jedyne, co możemy powiedzieć, to to, że to gra z trzeciej osoby, w której będziemy musieli często (?) skradać, by uniknąć wykrycia przez bliżej nieokreślone mroczne siły. I eskortować niesione w plecaku w kapsułach niemowlęta.
Nie zrozumcie mnie źle, jestem niezmiennie tą produkcją zafascynowany. Wygląda jak coś, czego nigdy jeszcze w rozrywce nie było, a już na pewno w grach. Jeżeli jednak liczyliście na jakieś nowe informacje czy wieści na temat Death Stranding, to muszę was rozczarować – na E3 2018 nie dowiedzieliśmy się w zasadzie nic nowego.
