REKLAMA

Jak Nie-Rosjanie próbowali zhakować ceremonię otwarcia Igrzysk Olimpijskich

Mówili, że e-sport to nie sport, ale reprezentacja hakerów bierze już udział w olimpiadzie. 

Hakerzy zaatakowali Igrzyska Olimpijskie w Pjongczangu
REKLAMA
REKLAMA

Jest coś takiego w igrzyskach olimpijskich, że działają na wyobraźnię. Jedni skrycie śnią na jawie, o tym, że latają na nartach. Inni z całych sił kibicują ulubionym sportowcom, tak, jakby ci mogli ich usłyszeć. Są też hakerzy, którzy poczuli unoszącego się ducha sportu i postanowili stać się częścią Igrzysk.

Niesportowe zachowanie.

Cyberprzestępcy zaatakowali serwery obsługujące Zimowe Igrzyska Olimpijskie w Pjongczangu. Choć nie udało im się zaburzyć przebiegu samej ceremonii otwarcia, to skutecznie uprzykrzyli życie przynajmniej kilku osobom. W centrum prasowym padły telewizory, a na stadionie przestało działać Wi-Fi. Najbardziej poszkodowani byli jednak ci, którzy choć wykupili bilety, nie mogli się pojawić na ceremonii. Po wyłączeniu niektórych serwerów przestała działać także strona internetowa organizatorów i część osób nie mogła wydrukować swoich biletów na imprezę. Organizatorzy twierdzą, że wszystko już wróciło do normy i po atakach nie ma śladu.

Rosjanie już jakiś czas temu wiedzieli, że to nie oni.

Choć organizatorzy Igrzysk oficjalnie potwierdzili, że podczas ceremonii otwarcia, stali się celem cyberprzestępców, nie chcieli ujawniać źródła ataku. Nie wiadomo więc, kto stał za włamaniem, wiadomo tylko, że nie byli to Rosjanie.

Minister Spraw Zagranicznych Rosji jeszcze przed rozpoczęciem Zimowych Igrzysk w Pjongczangu oświadczył, że możliwe cyberataki nie będą pochodziły z ich strony. Siergiej Ławrow przewidywał, że zachodnie dzienniki z pewnością oskarżą Rosję o ataki hakerskie, ale jak zwykle nie będą mogły przedstawić żadnych dowodów na poparcie tej tezy.

REKLAMA

Tak wczesna deklaracja nie była w tym wypadku przejaw paranoi urzędnika państwowego, ale raczej uprzedzeniem nieuchronnego. Już w styczniu pojawiły się wśród ekspertów ostrzeżenia, że rosyjscy hakerzy mogą planować atak na Igrzyska w ramach zemsty za wykluczenie ich kraju z udziału w tych zawodach. Taka decyzja została podjęta w wyniku afery dopingowej po igrzyskach w Soczi.

To nie pierwszy atak na Igrzyska w Korei Południowej. Już kilka miesięcy wcześniej różne firmy powiązane z ich organizacją dostały maile ze złośliwym załącznikiem. Mimo oficjalnych zapewnień organizatorów, że wszystkie systemy są już bezpieczne, możemy się spodziewać dalszych ataków lub przynajmniej ich prób. Prawdopodobnie w cieniu walki sportowej toczyć się będzie zakulisowa walka z hakerami.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA