Microsoft stał się przedziwną firmą. Rok 2017 był rokiem starań, które mało kto zauważył
To był całkiem niezły rok dla klientów Microsoftu i to nie tylko tych firmowych. W każdej istotnej dla firmy dziedzinie pojawiło się wiele istotnych i wartościowych nowości. Poza jedną, z punktu widzenia rynku konsumenckiego, najważniejszą.
Microsoft to w dzisiejszych czasach przedziwna firma. Nie trzeba zakładać różowych okularów, by widzieć, jak wiele pracy zostało wykonanej w mijającym roku. Co więcej, praca ta w większości przypadków okazała się bardzo owocna. Świadczą o tym premiery sprzętu, oprogramowania czy usług. W większości udane.
Jest tylko jeden mały problem. Hegemonia Microsoftu w firmach jest niepodważalna. Na rynku konsumenckim to już zupełnie inna historia. Microsoft jest bez wątpienia królem, jeśli chodzi o oprogramowanie na komputery osobiste. Pozostaje też bardzo istotnym podmiotem na rynku gier wideo. Wyraźnie jednak nie radzi sobie z porażką na rynku telefonów komórkowych, a przecież to właśnie ten rynek wydaje się obecnie najistotniejszy.
Microsoft nie zamierza jednak być drugim IBM-em, firmą „tych od Microsoft Azure”. Cały czas próbuje stosować tę samą taktykę, jaką zastosowała konkurencja, przede wszystkim Apple i Google. Podmioty te, zamiast starać się robić to samo co Microsoft, tylko lepiej, postanowiły wynaleźć coś zupełnie nowego. Tego samego próbuje teraz przedsiębiorstwo Nadelli.
Czy ten plan w końcu zaowocuje realnymi sukcesami? Musi minąć jeszcze kilka lat, byśmy poznali definitywną odpowiedź na to pytanie. Na razie możemy się tylko przyglądać bieżącym działaniom.
Nie jedna, a dwie duże aktualizacje Windows.
Rozmawiając o Microsofcie, nie można pominąć produktu, z którym ta firma jednoznacznie się kojarzy. Chodzi tu oczywiście o system operacyjny Windows, w tym roku bardzo często aktualizowany. Zdaniem niektórych – zwłaszcza klientów firmowych – zbyt często.
Pierwszą z aktualizacji była Windows 10 Creators Update. Wprowadziła ona natywną obsługę tworzenia obiektów 3D i drukarek 3D. W niej Microsoft wprowadził również podwaliny dla modułu Windows Mixed Reality, a więc wspólnego środowiska uruchomieniowego dla aplikacji wykorzystujących wirtualną i rozszerzoną rzeczywistość. Zwiększono też integrację systemu z usługami dla graczy – Xbox Live i Mixer– oraz znacząco rozbudowano funkcje przeglądarki Edge. Usprawniono interfejs Centrum akcji, a także moduł Windows Ink do obsługi rysików. Tradycyjnie też wprowadzono nowe technologie bezpieczeństwa, a także usprawniono działanie systemu pod maską.
Druga to jesienna aktualizacja Windows 10 Creators Update. Poza kontrowersyjnym nazewnictwem nowych wersji systemu przywrócono genialną funkcję z Windows 8.1, jaką były migawki plików na OneDrive (a więc, w dużym uproszczeniu, pełną integrację z OneDrive bez konieczności pełnej synchronizacji danych). W aktualizacji tej pojawiły się też pierwsze ślady nowego wzornictwa Microsoftu, które ten nazywa Fluent Design System. Nie zabrakło dalszych usprawnień w obsłudze rysika, a także nowej funkcji My People, która ułatwia wymianę informacji z najważniejszymi dla nas osobami. Nowy Windows to też nowa klawiatura ekranowa i nowa wersja przeglądarki Edge, a także daleko idące usprawnienia w zarządzaniu zasobami i zużyciem energii. Wprowadzono też zupełnie nowy moduł Windows Defendera, dalsze usprawnienia do Windows Mixed Reality oraz setki pomniejszych zmian.
Nowy Windows to również zupełnie nowy interfejs w konsolach Xbox One oraz absolutny brak zmian w wydzielonej na boczny tor edycji Windows 10 Mobile. Mobilny system Microsoftu dogorywa i jest serwisowany tylko z uwagi na zobowiązania firmy względem jej partnerów i klientów.
Przyszłość Windows na PC, tablety i konsole na szczęście wygląda bardzo ciekawie. Microsoft już zapowiedział przewidzianą na wiosnę aktualizację, w której pojawią się – między innymi – karty w oknach oraz funkcja Timeline, która będzie pamiętać historię naszych działań na wszystkich naszych urządzeniach. Już niedługo pojawią się też pierwsze laptopy z procesorami ARM i Windows 10 na pokładzie zawsze połączone z siecią. Będziemy je podłączać do ładowarki raz na kilka dni.
Zrzucenie Windows 10 Mobile na boczny tor miało jednak swoje pozytywne konsekwencje. Do Microsoft Store zaczęły trafiać aplikacje Win32 opakowane w kontener UWP. Przekładając na język ludzki: do oficjalnego sklepu z aplikacjami dla Windows zaczęły trafiać rozbudowane i cenione aplikacje, wzbogacone o obsługę części nowości w Windows 10 i lepiej zabezpieczone. Wkrótce też zaczną do niego trafiać aplikacje webowe typu PWA.
To z kolei pozwoliło Microsoftowi na stworzenie Windows 10 S, czyli systemu, który z czasem stanie się główną wersją Windowsa. Windows 10 S, podobnie jak iOS, nie pozwala na instalację oprogramowania z innych źródeł niż oficjalne. I podobnie jak Android umożliwia zaawansowanym użytkownikom - na razie bezpłatnie - na łatwe wyłączenie tych zabezpieczeń, oferując przejście na otwartego i pozbawionego ich Windowsa 10 Pro. Efektem tego ograniczenia jest system w zasadzie bezawaryjny, który działa równie dobrze w rok po jego instalacji, co pierwszego dnia.
Otwartą kwestią pozostają starania Microsoftu w kwestii popularyzacji wirtualnej i rozszerzonej rzeczywistości. Windows został w pełni przygotowany do obsługi tych technik, a Microsoft wraz z partnerami wprowadził na rynek dużo sprzętu do ich obsługi. Na razie jednak zainteresowanie ze strony rynku jest znikome. Podobnie zresztą jak u konkurencji.
Office 365 to sztandarowa usługa Microsoftu. I pasmo nieustających sukcesów.
Office 365 jest tak dobry i tak popularny, że aż w pewnym sensie szkodliwy. Pakiet usług biurowych Microsoftu, w wersjach dla użytkowników indywidualnych, szkół, firm i korporacji jest podmiotem dominującym na rynku, niebezpiecznie zbliżającym się do monopolu. Trudno się jednak dziwić: comiesięczne aktualizacje i tak bardzo udanych aplikacji klienckich wprowadzają coraz więcej użytecznych i innowacyjnych funkcji. Microsoft dwoi się i troi, by Word, Excel i PowerPoint były usługami tak ułatwiającymi pracę, jak tylko się da. I wychodzi mu to znakomicie.
Chris Capossela, szef marketingu Microsoftu, podzielił się w Windows Weekly bardzo ciekawą informacją. W tym roku dla jego firmy najważniejszą usługą był… Microsoft Teams. Kładła ona na tę usługę znacznie większy nacisk niż na Azure’a, Windowsa czy cokolwiek innego. Teams to szybka i zdecydowana odpowiedź na sukces Slacka. Na dodatek skuteczna, bo dostępna za darmo dla firmowych abonentów Office 365 i ściśle zintegrowana z resztą ekosystemu Microsoftu, w tym SharePointem. Firmy tym samym straciły jakikolwiek powód do inwestowania w Slacka. Choć, z drugiej strony, małe organizacje, które nie wykorzystują Office 365, nie mają żadnego powodu, by z niego rezygnować na rzecz propozycji od Microsoftu.
Na rynku mobilnym Microsoft bardzo się stara. Tylko mało kto to zauważa.
Dlaczego właściwie te telefony są takie ważne? To bardzo dochodowy rynek, ale przecież nie on jeden. Problem w tym, że telefon – a nie komputer – stał się głównym urządzeniem elektronicznym większości z nas. A konsumenci rzadko i niechętnie zmieniają domyślnie zainstalowane aplikacje, zwłaszcza jeżeli są wystarczająco dobre. Apple i Google promują własne rozwiązania na iOS i Androidzie, a jedyne co może zrobić Microsoft, to krzyczeć w sklepach z aplikacjami „hej, my też istniejemy!”.
Microsoft próbuje walczyć wychodząc z założenia, że skoro zbudował swoją potęgę na tworzeniu oprogramowania na cudze komputery osobiste, to być może powtórzy częściowo ten sukces na urządzeniach mobilnych. Na razie jednak idzie siłą swojej własnej inercji: Word, Excel, Outlook i PowerPoint to firmowi ulubieńcy, a OneNote pozostaje bezkonkurencyjny. Skype, mimo gruntownego odświeżenia aplikacji, nie przyciąga nowych użytkowników, polegając na zebranej dawno olbrzymiej (i stopniowo topniejącej) bazie klientów. Reszta aplikacji i usług, w tym mobilny Edge, OneDrive, Office Lens czy Microsoft Launcher pozostają ciekawostkami. W większości udanymi produktami, których mało kto używa. O Cortanie nawet nie wspomnę.
Nieudany i niechętnie wprowadzony na rynek Surface Laptop okazał się hitem.
W minionym roku firma Microsoft odświeżyła prawie wszystkie oferowane przez siebie rozwiązania sprzętowe. Nie ma sensu tworzyć listy nowych myszek i klawiatur, ale warto przyjrzeć się linii Surface. Najważniejszym urządzeniem wprowadzonym w bieżącym roku jest Surface Laptop, który – jak nazwa sugeruje – jest zwykłym laptopem. Microsoft tłumaczył, że wprowadził go, bo klienci się tego domagali i że urządzenie powstało na bazie pierwotnie odrzuconego projektu.
Tymczasem Surface Laptop zebrał serię branżowych medialnych wyróżnień. Okazał się świetnym – w oczach recenzentów – komputerem i rzekomo sprzedaje się bardzo dobrze. Microsoft odświeżył też urządzenia, do których dużo częściej wzdycham. Nowy Surface Pro doczekał się wersji z nowym procesorem i znacznie dłuższym czasie pracy na akumulatorze, z kolei Surface Book 2 jest szybszy i wygodniejszy od poprzednika.
Nie wszystko jednak idzie jak po maśle. Gogle HoloLens są nadal absurdalnie drogie i częściowo ograniczone, co jest wielkim rozczarowaniem. Urządzenie to faktycznie jest rewolucyjne i ma wielki potencjał, by stać się następcą telefonu komórkowego. Wiemy jednak, że przed Microsoftem nadal długa droga, by HoloLens stały się odpowiednio poręczne i sensownie wycenione. Na tyle daleka, że firma zrezygnowała z wprowadzania na rynek HoloLens 2, pracując od razu nad trzecią generacją gogli, która pojawi się w sprzedaży w nieokreślonej przyszłości. Tymczasem konkurencja nie śpi.
Najlepsze zostawiłem na koniec – Xbox nigdy jeszcze nie był taki fajny.
Zostawiłem na koniec, bo – nawet tego nie ukrywam – jestem fanbojem marki. I życzę jej wszystkiego, co najlepsze. W tym roku nie było to trudne, bo odkąd Phil Spencer przejął dowodzenie działem Xbox, dzieje się w niej dużo dobrego. Właściwie jedynymi złymi wiadomościami były ostateczne pożegnanie Kinecta oraz relatywnie niska popularność usługi Mixer, która jest microsoftową odpowiedzią na Twitcha.
Na rynku pojawiła się konsola Xbox One X, która jest dopaloną wersją konsoli Xbox One S. Podobnie jak tańszy model, Xbox One X obsługuje wszystkie gry na Xbox One, większość na Xbox 360 i wybrane z pierwszego Xboksa. Ma jednak bardzo wydajne podzespoły, dzięki czemu gry wyglądają fenomenalnie. Xbox One X zostawia pod względem technicznym konkurencję daleko w tyle, śmiało rywalizując z wydajnymi komputerami PC.
Tylko co to za konsola bez gier? Microsoft ma również i na to odpowiedź. Co prawda na razie trzyma w tajemnicy swoje mityczne wręcz wysokobudżetowe projekty, ale też ściśle współpracuje z zewnętrznymi wydawnictwami. Efektem tego jest bogata oferta tytułów, które w bardzo licznych przypadkach wyciskają ostatnie soki z konsol Microsoftu, oferując bardzo szczegółową oprawę w rozdzielczości 4K z HDR. No i nie zapominajmy o genialnym Xbox Game Pass, który – w dużym uproszczeniu – jest takim Netfliksem do gier, gdzie w zamian za relatywnie niską opłatę abonamentową możemy za darmo grać w cyklicznie odświeżany i bogaty katalog tytułów.
Xbox nadal jest w tyle za PlayStation jeśli chodzi o sprzedaż konsol. Fortuna jednak wydaje się mu sprzyjać, a na zażartej walce o pozycję lidera na rynku korzystają wyłącznie gracze. No i warto wspomnieć o otwartym, multiplarformowym podejściu do gier ze strony Microsoftu. Coraz więcej z nich można wspólnie ogrywać ze znajomymi z PC, a nawet z Nintendo Switch. Choć nadal nie jest to możliwe ze znajomymi posiadającymi konsole PlayStation, Sony nie chce w tej materii współpracować z Xboksem.
Mało namacalne sukcesy i porażki Microsoftu w 2017 r.
Na pewno wartym wymienienia w całorocznym podsumowaniu jest Visual Studio 2017. Jedno z najważniejszych środowisk programistycznych doczekało się nowej, odświeżonej wersji. Microsoft chwalił się też, że robi postępy w pracach nad komputerem kwantowym, nikt jednak poza firmą nie wie dokładnie, na czym one właściwie polegają.
Warto wspomnieć o zamknięciu usługi Groove, której brak mało kto zauważy. A szkoda, bo była to jedna z najciekawszych usług muzycznych na rynku. Niestety, zbyt długie zwlekanie z opracowaniem porządnych aplikacji klienckich na iOS-a i Androida oraz jej dostępność wyłącznie w wybranych krajach spowodowały, że Spotify i jego klony nie dały Microsoftowi żadnych szans.
Wymierna ocena działań to oczywiście wyniki finansowe.
Skoncentrowanie większości wysiłków na Microsoft Azure było prawdopodobnie jedną z najlepszych decyzji Steve’a Ballmera w całej jego karierze jako prezesa Microsoftu. Strategia ta, kontynuowana przez Satyę Nadellę, przynosi bardzo wymierne efekty. Microsoft odnotował za pierwszy fiskalny kwartał 2018 r. przychód w wysokości 24,5 mld dol., co przełożyło się na zysk operacyjny w wysokości 6 mld dol. To 12-procentowy wzrost rok do roku i wyższy o niemal miliard od przewidywań analityków.
Po raz kolejny firma zawdzięcza to przede wszystkim działowi Intelligent Cloud. Ten odnotował przychód w wysokości 6,9 mld dol., co jest 14-procentowym wzrostem rok do roku. Dział usług i produktów biurowych odnotował 10-procentowy wzrost, a Dynamics 13-procentowy.
Co bardzo ciekawe, wzrosły też przychody za sprzedaż Windows producentom sprzętu. Nie jest on spektakularny (4-procentowy), jednak jest to odwrócenie prognoz zakładających, że przychody z tytułu sprzedaży Windows na komputery osobiste będą sukcesywnie maleć.
Niespodzianką jest też wzrost przychodów z działu Surface, i to aż 12-procentowy. Jak twierdzi Microsoft, i w co aż trudno mi uwierzyć, w znacznej mierze przyczynił się do tego Surface Laptop.
Bing odnotował 15-procentowy wzrost przychodów, porównując rok do roku. Jak twierdzi firma, ów wzrost Bing zawdzięcza zarówno zwiększonym przychodom z reklam, jak i większą liczbą zapytań do wyszukiwarki. Microsoft twierdzi też, że już 100 mln osób w Europie używa Binga, choć nie był uprzejmy podać kryterium pomiaru.
LinkedIn, który jest księgowany w dziale procesów biznesowych, przynosi straty. Usługa ta zanotowała przy tym w minionym kwartale 1,1 mld dol. przychodu. Microsoft zauważa w swoim raporcie, że odnotował 20-procentowy wzrost aktywności użytkowników (sesji) w tej biznesowej usłudze społecznościowej.
Przychody ze sprzedaży konsol Xbox odnotowały raptem 1-procentowy, pomijalny wręcz, wzrost. Interesujący jest jednak fakt, że znacząco zwiększył się w tym jednym procencie przychód z tytułu oprogramowania i usług, odnotowując 21-procentowy wzrost. To oznacza, że choć tempo sprzedaży konsol nie rośnie, utrzymując się na stałym poziomie, tak ich posiadacze coraz chętniej kupują gry i coraz chętniej decydują się na płatne usługi w sieci Xbox Live.
Co dalej z Microsoftem?
Najciekawszą nowością wydaje się krążąca od długiego czasu plotka o nowym urządzeniu mobilnym. Ma być to coś w rodzaju hybrydy telefonu i malutkiego komputera. Coś na wzór porzuconego przed laty Couriera. To nowe urządzenie ma mieć formę składanego niczym zeszyt tabletu, który po złożeniu miał formę telefonu komórkowego. Poza plotkami niewiele jednak na jego temat wiadomo.
Firma bez wątpienia dalej będzie inwestowała w rozwój swojej sztucznej inteligencji. Trudność polega na przekonaniu do korzystania z Cortany użytkowników, skoro domyślną SI na telefonach jest Siri lub Google Assistant, a Alexa podbija świat smart home. Rozwiązanie Microsoftu ma dalej kwitnąć w zastosowaniach biznesowych, gdzie problemy trapiące Cortanę nie istnieją.
Co dalej? Trudno wróżyć z fusów. Spodziewać się należy dalszego rozwijania Windowsa i Office’a, co zapewne przyniesie sukcesy i dalszego rozwoju oprogramowania na Androida i iOS-a. Azure, Dynamics i LinkedIn raczej nie będą miały żadnych problemów, a Xbox… fani czekają na wysokobudżetowe produkcje mające być odpowiedzią na te od Sony. Najwyższy czas uchylić rąbka tajemnicy.