Porównaliśmy dwa najlepsze lokalizatory na rynku i podpowiadamy, który z nich warto kupić
Twój autobus odjeżdża za kwadrans, więc musisz wyjść z domu. Ubierasz się, zakładasz buty, masz już zamykać drzwi i… zauważasz, że w twojej kieszeni nie ma klucza. Panika. Bezskutecznie szukasz zguby po całym mieszkaniu tylko po to, by w końcu przekonać się, że miałeś ją w drugiej kieszeni. W takich sytuacjach niezwykle przydatnym gadżetem okazuje się lokalizator.
Jaki lokalizator wybrać? Wbrew pozorom odpowiedź na to pytanie nie jest prosta. Minęły już czasy, gdy łączyły się one z telefonami wyłącznie za pomocą Bluetooth, a ich zasięg wynosił kilka, maksymalnie kilkanaście metrów. Dziś tego typu gadżety są znacznie bardziej przydatne.
Oczywiście powyższy, nieco pejoratywny opis nadal pasuje do wielu tanich urządzeń dostępnych na rynku. Są to produkowane masowo chińskie sprzęty, których jedyną zaletą jest niska cena wynosząca kilkadziesiąt, a niekiedy nawet kilkanaście złotych. Moim zdaniem nie warto ich kupować, ponieważ niewiele drożej, za niecałą stówkę, można dorwać gadżety znacznie bardziej przydatne, których możliwości wykraczają ponad standard.
Takimi lokalizatorami są TrackR oraz notiOne.
Pierwszy z nich to amerykańskie urządzenie, które na swoim rodzimym rynku stało się niekwestionowanym hitem i wokół którego udało się zbudować sprawnie działający ekosystem. Z tego powodu jest przyszłościowe, ma ogromne szanse na ekspansję w innych regionach, także w Polsce. Z kolei notiOne to nasz rodzimy sprzęt, który jest nastawiony przede wszystkim na klienta mieszkającego nad Wisłą.
Niewprawiony użytkownik może pomyśleć, że są one niemal identyczne. W końcu oba są dostępne w formie breloczków, które można łatwo przyczepić do kluczy i innych drobiazgów. Jednak choć mają zbliżony wygląd, pełnią podobne funkcje oraz da się je obsługiwać za pomocą aplikacji, to działają one w zupełnie inny sposób. Każdy z nich ma też unikalne cechy, które można najlepiej przedstawić za pomocą dwóch typowych scenariuszy obejmujących zagubienie przedmiotu z lokalizatorem w domu, jak też poza nim.
Szukamy kluczy w domu.
Pierwszy scenariusz obejmuje szukanie kluczy w domu. Tutaj wykorzystywane jest połączenie lokalizatora z komórką za pomocą Bluetooth. W obu przypadkach aplikacja prawidłowo pokazuje, że lokalizator znajduje się w domu, ale niewiele z tego wynika, ponieważ dom lub mieszkanie to całkiem spore miejsce, w którym aż roi się od rozmaitych skrytek.
Dlatego lepiej sprawdza się tutaj lokalizator TrackR, który jest wyposażony w głośnik. W aplikacji możemy uruchomić alarm dźwiękowy, który jasno wskaże nam, gdzie znajduje się zgubiony przedmiot. Co więcej, TrackR został wyposażony także w przycisk, dzięki któremu można uruchomić alarm w telefonie. Zatem posiadając lokalizator można także odnaleźć smartfona. To bardzo przydatne funkcje, których brakuje w notiOne. Jego posiadacze mogą go znaleźć w mieszkaniu wyłącznie grając w ciepło-zimno i licząc na łut szczęścia.
A co, jeżeli zgubimy klucze poza domem?
W przypadku większości lokalizatorów jest to problem nie do przeskoczenia. Gdy zerwane zostanie połączenie Bluetooth, lokalizatora nie da się odnaleźć. Jedyną opcją jest powrót do miejsc, w których ostatnio byliśmy i próba połączenia się z gadżetem, o ile nikt wcześniej go nie przywłaszczył..
W przypadku lokalizatorów TrackR i notiOne działa to zupełnie inaczej. Ten pierwszy jest wykrywany przez inne telefony z aplikacją TrackR. Jeżeli dojdzie do takiego połączenia, w naszym telefonie wyświetlona zostanie ostatnia zarejestrowana lokalizacja zguby. Działa to świetnie w Stanach Zjednoczonych, gdzie TrackR jest bardzo popularny. W Polsce jest jednak stosunkowo nowym produktem, więc korzysta z niego niewiele osób. Sytuacja ta jednak powinna z czasem się zmienić, ponieważ popularność TrackR będzie rosnąć.
notiOne z kolei współpracuje z aplikacją Yanosik, z której korzysta ponad milion kierowców w Polsce. Jeżeli notiOne znajdzie się w pobliżu telefonu z Yanosikiem, w aplikacji notiOne zostanie wyświetlone miejsce, w którym znajduje się lokalizator. Oznacza to, że notiOne można łatwo odnaleźć praktycznie na terenie całej Polski, o ile zgubimy go w pobliżu drogi lub innych miejsc, w których pojawiają się kierowcy.
Problem pojawi się dopiero, gdy znajdziemy się tam i będziemy próbowali go znaleźć. Jak już wspominałem, notiOne nie ma żadnego głośnika, został wyposażony wyłącznie w małą diodę, która może pomóc w szukaniu go w ciemności. Mimo wszystko uważam, że ze względu na ogromną popularność Yanosika poza domem wypada lepiej od TrackR. Przynajmniej obecnie.
To w końcu jaki lokalizator wybrać?
To zależy od waszych osobistych preferencji. Jeżeli macie problem ze znajdowaniem rzeczy w domu, polecam wybrać TrackR. Z kolei poza nim lepiej sprawdza się notiOne. Najlepsze byłoby przyczepienie do kluczy obu gadżetów i połączenie ich zalet, jednak podejrzewam, że mało kto zdecyduje się na takie rozwiązanie.
Sam póki co używam TrackR, ale mam nadzieję, że następna wersja notiOne będzie wyposażona w głośnik. Jeżeli do tego czasu TrackR nie zdobędzie ogromnej popularności w Polsce (co jest możliwe), notiOne okaże się lepszym urządzeniem. Jednak póki co ogłaszam remis, a na pytanie "jaki lokalizator wybrać" nie daję jasnej odpowiedzi. Każda osoba zainteresowana kupnem lokalizatora musi samodzielnie zadecydować, który model wybierze.
Psssttt... oba opisane tu sprzęty pokazaliśmy w naszym Poradniku Świątecznym. Radzę się z nim zapoznać, jeżeli chcecie zobaczyć więcej pomysłów na technologiczne prezenty. Na pewno nie będziecie żałować!