Świetny towarzysz długich i krótkich podróży. Thule Guidepost - recenzja
Nylonowy, bardzo wygodny, ale i dość ciężki plecak od Thule to mój nowy numer jeden w podróży.
Plecak ma pojemność 65 l, więc idealnie pasował do mojej dwutygodniowej autostopowej podróży przez Szwecją i Norwegię. Zwykle podróżowałem z mniejszymi plecakami, ale nigdy nie zapuszczałem się tak daleko na północ – prawie pod 70 stopień szerokości geograficznej.
Tutaj jednego dnia można doświadczyć 4 pór roku, więc trzeba się przygotować na każdą ewentualność, mając przy sobie zawsze krótkie spodenki i… ciepłą kurtkę.
Zwłaszcza biorąc pod uwagę autostopowy charakter wyprawy. Północna Szwecja nie należy do najgęściej zamieszkanych rejonów świata, więc czasami przychodziło mi czekać nawet ok. godziny. Przy drodze. W deszczu.
Często trzeba było też przejść kilka kilometrów wzdłuż drogi, aby dostać się do kolejnego skrzyżowania. Wówczas świetnie sprawdził się system QuickFit, którym chwali się producent.
Daje on 15-centymetrowy zakres dopasowania pasa biodrowego i szelek do budowy ciała noszącego. Można nawet zmieniać rozstaw szelek. Mimo że sam plecak jest dość ciężki (2,5 kg), to nosi się go bardzo wygodnie.
Szeroki pas biodrowy, który porusza się niezależnie od plecaka, daje idealny komfort w czasie wspinaczki i optymalnie rozkłada ciężar na nogi, biodra i plecy.
Wyściełane szelki zapewniają przepływ powietrza, choć cudów nie zdziałają – w ciepły dzień i tak będziecie mieć mokry t-shirt.
Spód plecaka jest płaski, więc bez problemów można go postawić na ziemi, co nie zawsze jest możliwe u konkurencji. Mój wcześniejszy plecak ma np. stelaż, przez który cały czas przechyla się do przodu.
Z dołu po obu bokach umieszczono kieszenie np. na butelki z napojami. Niestety mają one dwie wady. Po pierwsze, butelkę można w nie wsadzić tylko pod skosem. Po drugie, nie ma żadnego zabezpieczenia przed wypadnięciem ich zawartości. Szkoda, że zrezygnowano z obecnych we wcześniejszym modelu ściągaczy.
Z przodu mamy jedną, zapinaną na zamek kieszeń z dwoma poziomymi przegródkami. W jednej z nich znajduje się osłona przeciwdeszczowa.
Kieszeń można było rozwiązać o wiele lepiej, dodając np. zapinane na rzepy czy zamek kieszonki, które chroniłyby mniejsze części ekwipunku, takie jak karty pamięci. W obecnej wersji po jakimś czasie wszystko wylatuje z poziomych kieszonek i robi się bałagan.
Thule Guidepost był świetnym towarzyszem moich podróży. Doskonały system nośny, który pozwala zapomnieć o niesionych kilogramach, komfort i jakość wykonania dają pewność, że nie zawiedzie w najmniej odpowiednim momencie.
Kilka rzeczy rozwiązałbym inaczej: dodał więcej mniejszych kieszonek i dopracował te, które już są. To niewielkie wady, ale od plecaka za 1199 zł w wersji 65-litrowej oczekuję ideału.