W wojnie Facebooka z YouTube'em jest tylko jeden przegrany - ty i ja
Za każdym razem linkując do klipu z serwisu YouTube na portalu Facebook klnę pod nosem. To perfidne zagranie ze strony twórców największego portalu społecznościowego świata, które ma za zadanie promowanie ich własnej platformy wideo. Oczywiście na tych przepychankach najbardziej cierpią użytkownicy.
Przez lata YouTube nie miał żadnego realnego konkurenta. Należący do Google'a serwis z klipami wideo stał się prawdziwym hegemonem, a przy okazji machiną do zarabiania ogromnych pieniędzy. Nic dziwnego, że Facebook chce uszczknąć kawałek tego tortu dla siebie, a YouTube opiera się jego zakusom.
Tracą na tym niestety użytkownicy.
Zanim Facebook stworzył własną platformę wideo z prawdziwego zdarzenia zachęcał użytkowników do umieszczania na tablicy linków do klipów YouTube'a. Jeśli pamięć mnie nie myli, to swego czasu można było nawet je automatycznie odtwarzać bez opuszczania strony Facebooka, ale te czasy już minęły.
Facebook i Google weszły na wojenną ścieżkę i widzę to na własnym przykładzie. Nie mam co prawda na to twardych danych, ale z moich obserwacji wynika, że Edge Rank na Facebooku faworyzuje klipy wrzucone bezpośrednio na portal, a obcina drastycznie zasięgi postów z linkiem do konkurencyjnego portalu.
To bardzo wyrachowane zagranie ze strony Facebooka, ale na pewnym poziomie jeszcze jestem w stanie to zrozumieć. Nie mogę jednak przeboleć, że samo udostępnienie linku z YouTube'a na Facebooku to teraz droga przez mękę, a przykład tego miałem nie dalej niż wczoraj.
Wczoraj, gdy próbowałem udostępnić film z YouTube'a na swojej tablicy, szlag mnie trafił.
Na kanale Spider's Web TV pojawiła się moja najnowsza długodystansowa recenzja iPhone'a 7 Plus, którą postanowiłem podzielić się z osobami obserwującymi mój profil na Facebooku. Problem w tym, że po wklejeniu linka nie załadowała się miniatura - tak zresztą działo się nie pierwszy raz.
Udostępnienie linku do wideo bez miniatury to proszenie się o to, by nie obejrzał materiału pies z kulawą nogą. Próbowałem więc na różne sposoby miniaturę wygenerować. Wklejałem link do samego filmu lub do filmu będącego częścią playlisty. Próbowałem też skorzystać z debuggera od Facebooka.
To oczywiście nic nie dało, a potem było tylko gorzej.
Przypomniałem sobie, że przecież YouTube umożliwia udostępnienie filmu bezpośrednio pod filmem. Kliknąłem gdzie trzeba, a w wyskakującym okienku pojawiła się miniaturka. Uznawszy, że to koniec moich problemów udostępniłem film w ten sposób i wybrałem się do kina na seans filmu, który wbrew obawom nie okazał się festiwalem żenady.
Jakież było moje zdziwienie, gdy już po seansie próbowałem odpalić swój film z tego linku. Okazało się, że YouTube pokazywał miniaturę w oknie dialogowym udostępniania, ale przy okazji wygenerował uszkodzony link prowadzący do strony 404, więc odbiorcy posta tylko zmarnowali swój czas klikając w odnośnik.
To niezmiernie irytujące, że przez wojnę Facebook z YouTube'em użytkownicy trafiają na takie kwiatki.
Trudno jednoznacznie stwierdzić, kto tutaj rzuca użytkownikom kłody pod nogi. Obcinanie zasięgów to robota ekipy Marka Zuckerberga, ale brak miniatury może wynikać nie ze złej woli Facebooka, tylko z niedopatrzenia programistów Google'a lub być wręcz działaniem z premedytacją, by klipy dostępne na YouTubie można było komentować wyłącznie w ramach tego serwisu świadomie rezygnując z większej liczby odsłon jakie zapewniłby Facebook
Niezależnie od przyczyn obecna sytuacja jest z perspektywy użytkowników mało komfortowa. Takie błędy skutecznie zniechęcają do dzielenia się na Facebooku materiałami wideo z konkurencyjnego serwisu. Facebook na tym zyskuje, bo użytkownicy oglądają filmy wgrywane bezpośrednio na jego serwery, a YouTube w przypadku materiałów niedostępnych na Facebooku zbiera odsłony i komentarze bezpośrednio u siebie.