A gdyby 10 lat temu były takie technologie jak dzisiaj - wyobrażasz sobie to oburzenie?
Niemal pękłam ze śmiechu gdy przeczytałam, że amerykańska marka budżetowych telewizorów Vizio została ukarana grzywną 2,2 mln dol. i 20 latami nadzoru za szpiegowanie użytkowników. Nie wiem, czego spodziewają się konsumenci, może tego że producenci nie będą wykorzystywać technologii żeby zarobić jeszcze więcej?
Vizio bez zgody użytkowników zbierał dane o tym, co oglądają użytkownicy, kim są i o ich IP, odsprzedawał je trzecim firmom, te dopasowywały je ze swoimi bazami a potem targetowały na tej podstawie reklamy. Vizio bawił się tak z 11 mln właścicieli telewizorów dorabiając sobie na boku. W końcu nie dość, że telewizory to nie jest bardzo lukratywny biznes, z małymi marżami, to firma jeszcze sprzedaje tanie sprzęty. Funkcje smart TV wymagające nieustannego podłączenia do sieci były więc niezłą okazją do konkurowania cenami, w końcu sprzedaż i wykorzystanie danych to biznes przyszłości.
Problem w tym, że to nic nowego.
Kilka lat temu oburzaliśmy się, że telewizory Samsunga “podsłuchują” domowników, dziś z radością kupujemy urządzenia które nasłuchują 24 godziny na dobę tylko dlatego, że “są wygodne”.
Różnica między tym co zrobił Vizio, a co robią dziesiątki innych firm polega na tym, że Vizio nie wyświetlił monitu, który trzeba potwierdzić, żeby zgodzić się na zbieranie, wykorzystanie i sprzedawanie danych firmom zewnętrznym. Jeden głupi monit, jedno powiadomienie z małymi literkami których i tak prawie nikt nie czyta i kara 2,2 mln dol. nie zostałaby nałożona.
Ten monit to granica między legalnością i nielegalnością, między prywatnością a zwykłymi praktykami marketingowymi.
Jest jeszcze inna sprawa. Ile urządzeń zbiera dane tak jak telewizory Vizio? Ilu producentów odsprzedaje te dane? Ilu z nich robi to legalnie, ilu nielegalnie? Przede wszystkim, czy jeśli inni robią to też nielegalnie to mamy szanse się o tym dowiedzieć? Ile takich praktyk umyka nieukaranych, bo firmy są sprytne, a potencjalne kary wliczają jako ryzyko?
Te gadki o prywatności, o legalności zbierania danych, o bezpieczeństwie są po prostu głodnymi kawałkami. Bezpieczeństwo i prywatność jest wtedy, gdy nie używamy urządzeń i nic nie jest podłączone do internetu. Podglądowa grafika przedstawiająca poziom bezpieczeństwa i prywatności poniżej:
Spróbujcie na chwilę wymazać z pamięci ostatnie 5, 10, 15 lat, czasy akceptacji Internetu Rzeczy. Nie ma jeszcze inteligentnych lodówek, termostatów, samochodów, nie ma podłączonych do sieci telewizorów czy pralek.
Stajecie twarzą w twarz z konceptem Alexy od Amazonu czy nawet smartfona, który nawet zablokowany nasłuchuje czy nie wypowiadacie mu komendy. Co myślicie?
10 lat temu taki pomysł wydawałby mi się nie do przyjęcia, zwłaszcza w obliczu sporów o ciasteczka w sieci, ze współczesnej perspektywy tak przecież trywialnego. 10 lat temu myślałabym, że to się nie przyjmie, na pewno nie przez kilka kolejnych dekad, bo ludzie zbyt mocno cenią sobie prywatność.
Dziś płacą za urządzenia, które są stworzone do ingerencji w tę prywatność i intymność.
Potem są oburzeni, gdy od czasu do czasu wychodzi na jaw, że ktoś ją narusza.