REKLAMA

Wyjeżdżasz na wczasy? Zobacz, jakie gadżety warto ze sobą zabrać

Wakacje już w pełni, pora więc pomówić o tym, jakie gadżety warto ze sobą zabrać na wakacyjny/urlopowy wyjazd.

Jakie gadżety na wakacje są najważniejsze?
REKLAMA
REKLAMA

[Gajewski]

Moim podstawowym sprzętem do wszystkiego jest telefon. Jestem od niego wręcz na swój sposób uzależniony. Używam Lumii 950 XL, ale odnalazłbym się bez problemu na Nexusie czy innym iPhonie. Brzmi to ciut żałośnie, ale bez telefonu jestem już jak bez ręki.

Zarówno w pracy, jak i podczas urlopu. Gdzie się udać? Mapy i nawigacja to podstawa. A gdzie konkretnie? O tym powie TripAdvisor. Kontakt z innymi? Komunikatory internetowe. Źródło wszelakich informacji? Wyszukiwarka internetowa. Nie ma możliwości, żebym przy sobie nie miał telefonu i banku energii, by upewnić się, że na pewno będzie działał.

Bank energii i telefon to elektrogadżety, bez których mnie na urlopie nie zobaczycie i z których nie mógłbym zrezygnować. Do plecaka pakuję jednak więcej rzeczy, choć już niewiele więcej. Pierwszą z nich jest tablet. W moim przypadku jest to hybrydowy Surface Pro 4, aczkolwiek wystarczyłoby coś dużo prymitywniejszego. Może tylko niekoniecznie mniejszego, bo jego 12,3-calowy ekran jest na granicy komfortu przy okazji oglądania we dwoje wieczorem jakiegoś filmu.

Choć to dobry pretekst do przytulenia się do drugiej połówki :wink:Tablet się przydaje głównie jako poranna gazeta czy źródło multimedialnej rozrywki, jak już na dany dzień urlopowe atrakcje się skończą. Niestety, w moim przypadku, czasem też do pracy. Mam kilka „fuch” i rzadko kiedy na urlopie jestem od nich totalnie odizolowany, rzadko kiedy jest to możliwe. Hybrydowość tabletu wtedy się przydaje.

Od niedawna jestem też właścicielem opaski fitnesowej (Microsoft Band drugiej generacji), jednak ten gadżet wezmę na urlop tylko dlatego, że nie ma sensu zostawiać go w domu. Choć… muszę przyznać, że tak jak byłem sceptyczny wobec tego rodzaju urządzeń i nadal uważam, że to zbędny wydatek, tak zacząłem brać pod uwagę różne sugestie, jakie ta opaska mi daje. Więcej chodzę, więcej się ruszam, więc jeżeli chcesz dodatkowego „poganiacza”, by ruszyć się z leżaka i pozwiedzać okolicę, tego typu opaska może w tym pomóc.

Nie mam jednak żadnej wątpliwości: urlop bez telefonu, to nie urlop. I, raz jeszcze, wiem, że brzmi to dość żałośnie. Telefon ma być dobrej klasy i mieć świetny aparat. Reszta… się przydaje. Choć nie ukrywam, że sporadyczna konieczność pracy na urlopie powoduje, że hybryda również mi towarzyszy. Na upartego, załatwiłbym wszystko telefonem z klawiaturą Bluetooth i, ewentualnie, hotelowym telewizorem. To oczywiście nie byłoby zbyt wygodne, ale wystarczyłoby.

[Grabiec]

Mówiąc o gadżetach wakacyjnych pominę telefon i zegarek, o których pisał Maciek - to urządzenia bez których na co dzień nie wychodzę z domu. Powerbanki ze względu na charakter mojej pracy też zwykle wrzucam w kieszeń, torbę lub do portfela. Jadąc na wakację za to nie wyobrażam sobie braku Kindle'a, a ostatnią rzeczą jaką chcę brać jest... laptop. Zamiast komputera, jeśli mam w planach napisać coś więcej niż kilka zdań, zabieram iPada z dedykowaną klawiaturą - ale zwykle i on zostaje w domu, bo na wakacjach wszystkie moje potrzeby związane z internetem załatwia 4,7-calowy telefon.

Z gadżetów trochę już wyrosłem, ale świetnym dodatkiem są słuchawki Bluetooth, bo plączące się kable to po prostu zło. Niegłupim pomysłem jest także wodoodporna i kurzoodporna obudowa do smartfona, jeśli myślimy nad wypoczynkiem na plaży. Ponieważ zaś książki to nie wszystko, to obok Kindle'a wrzucam do torby konsolkę Nintendo 3DS, na której mogę pograć w Pokemony. Oprócz powerbanków z kolei wrzucam kilka kabli oraz... ładowarkę z dwoma wyjściami USB, która pozwala poradzić sobie z niedoborem gniazdek w hotelach. Przy wyjazdach zagranicznych mus to przejściówka do gniazdka, a jaką konkretną potrzebuję w danym kraju wskazuje mi aplikacja Plugs of the World.

[Polowianiuk]

W tym roku moje wakacje będą technologicznym detoksem. Nie zabieram komputera, tabletu, ani żadnych elektronicznych gadżetów. Tak po prawdzie zastanawiam się, czy nie zastąpić smartfona starą Nokią. W miejscu do którego jadę i tak nie skorzystam z zasięgu, a tym bardziej z Internetu. Przynajmniej mam taką nadzieję.

Wyjątkiem będzie sam etap podróży, który zamierzam umilić sobie książką (a więc pewnie wezmę Kindle’a) i muzyką (tu sprawdzi się stary, niezniszczalny iPod).

Nie wyobrażam sobie wakacji bez aparatu. W tym roku zabieram z sobą (dla odmiany) lustrzankę i kamerkę sportową. Najważniejszy dodatek? Filtr polaryzacyjny. Najbardziej niezbędny? Zapas kart pamięci.

[Kopanko]

uż 21 lipca lecę na Ukrainę i potem… nie mam planu… Wiem, że mam trzy tygodnie i bilet powrotny z Budapesztu. Co się będzie działo pomiędzy to już pozostawię autostopowemu losowi. Całość dobytku będę niósł na plecach, więc pierwszą zasadą była waga. Nie biorę ze sobą laptopa, ani aparatu. Byłyby to kolejne sprzęty, o które troszczyłbym się kładąc spać pod mołdawską gruszą, gdzie próżno szukać źródła energii.

Centrum wyprawy to Xiaomi Mi5, który robi fenomenalne zdjęcia i słabe filmy. Od tego drugiego mam na szczęście Xiaomi Yi 2 – może rzucę wyzwanie Fazie i Paterowi?

Na smartfona instaluję wszystkie dostępne appki pomagające w podróży, m.in. Mapy, Trip Advisor, i Pocket i zaopatrzam go w zapas kart pamięci. Do tego dorzucam składaną klawiaturę Microsoftu, na której pisze mi się prawie tak dobrze jak na laptopowej i power banka. Wystarczy.

[Kosinski]

Moje gadżety będą mało technologiczne, bo wakacje uważam za najlepszy czas do chociaż częściowego odcięcia się od świata, przynajmniej tego cyfrowego. Jeżeli akurat chcę się zupełnie odciąć od otoczenia, powinien nabyć słuchawki z aktywną redukcją hałasu. Obecnie używam takiego sprzętu, a konkretnie bezprzewodowego modelu Bose QC35. To wygodny, świetnie wykonany i doskonale brzmiący sprzęt, którego największą wadą jest cena wynosząca 1699 zł. Dlatego po zakończeniu okresu testów zapewne powrócę do niemal dziesięciokrotnie tańszego sprzętu, czyli SnaB Overtone HS-ANC41M.

Drugi wakacyjny gadżet, jaki mogę polecić to… buty. Tak, wiem, ma to niewiele wspólnego z technologią, ale jest to dla mnie najważniejsze wyposażenie wyjazdowe. Nie ma  w tym nic dziwnego, bo bardziej niż leżenie na basenie preferuję zwiedzanie i przemierzanie pieszo kilkunastu, kilkudziesięciu kilometrów dziennie. W tym roku zdecydowałem się na model Reebok FuryLite. Co mi się w nich podoba? Przede wszystkim są wygodne oraz mają świetną amortyzację.

Buty te są też bardzo przemyślane. Doceniam, że są wykonane z materiału, który można szybko umyć nawet karcherem. Sam to robiłem. Wyjątkowo wygodny jest też brak klasycznych sznurowadeł. Buty można chwilowo poszerzyć pociągając za dwie pętelki, co bardzo dobrze wpływa na wygodę zakładania i powoduje, że materiał znajdujący się wewnątrz zbyt szybko się nie ściera.

REKLAMA

[Radzewicz]

Wakacje? Jakie wakacje

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA