Sprawdziliśmy GeForce Now. Strumieniowanie gier naprawdę ma sens, ale... jeszcze nie teraz
Jakiś czas temu zdecydowaną większość gier można było kupić wyłącznie na fizycznych nośnikach, takich jak płyty CD. Obecnie coraz częściej decydujemy się na kupowanie oprogramowania w wersji cyfrowej, a przyszłością branży gier jest chmura i streaming.
Nie chcemy mieć już namacalnego dowodu na zakup na naszej półce, więc… dlaczego w ogóle chcemy mieć grę na dysku? Z takiego założenia wychodzi Nvidia. Wszystkie urządzenia z serii Nvidia Shield - przenośna konsola, tablet oraz stacjonarna konsola do gier - mogą korzystać z usługi GeForce Now. Jest to usługa strumieniowania gier.
No dobra, ale o co chodzi z tym strumieniowaniem?
Nie każdy wie, czym jest strumieniowanie, więc pokrótce to wyjaśnię na ogólnie znanych przykładach. Spotify, Deezer oraz Tidal mogą strumieniować muzykę, czyli pozwalać nam na jej odsłuch bezpośrednio ze swoich serwerów. W podobny sposób działają YouTube i Netflix. W końcu, by na tych serwisach oglądać wideo, nie musimy go pobierać. Jest ono odtwarzane na naszych sprzętach prosto z serwerów Google.
GeForce Now z kolei strumieniuje gry, a raczej ich obraz. Jest to jednak przedsięwzięcie bardziej skomplikowane, niż może się wydawać. Gra nie jest bowiem tak przewidywalna jak film, nie da się go załadować na zapas. To, co się dzieje na ekranie jest reakcją na nasze działania. Właśnie dlatego strumieniowanie gier wymaga ogromnych zasobów, bardzo szybkiego łącza i jest wyjątkowo wyczulone na punkcie opóźnień.
Chwilowe pogorszenie warunków sprawi, że albo jakość grafiki zdecydowanie się pogorszy, albo nawet połączenie zostanie zerwane. Z kolei zbyt duże opóźnienie (ping) spowoduje, że nie będzie można komfortowo grać. Właśnie dlatego jeszcze rok temu GeForce Now w Polsce działał źle i dało się z niego korzystać wyłącznie w godzinach nocnych. Wówczas najbliższy naszego kraju serwer usługi znajdował się w Dublinie i to on obsługiwał polskie połączenia.
Jak GeForce Now działa teraz w Polsce?
Nieco ponad pół roku temu Nvidia zdecydowała się na uruchomienie serwera Central Europe, który znajduje w okolicach Monachium w Niemczech. Odległość do niego jest na tyle mała, że polscy użytkownicy mogą komfortowo korzystać z tej usługi. Sam regularnie korzystałem z niej i i przy łączu 30 Mb/s można komfortowo grać w rozdzielczości FullHD, 1920 x 1080 pikseli. Teraz mam jeszcze szybszy Internet o prędkości 100 Mb/s i nie mogę na nic narzekać.
Jasne, w godzinach wieczornych grafika może pogorszyć się na chwilę, ale nie przeszkadza to w ogólnej rozgrywce. Zwłaszcza, że duża część tytułów działa w płynności wynoszącej 60 kl./s. To parametr niedostępny dla większości gier konsolowych.
Niestety, nie ma nic za darmo. Usługa GeForce Now jest bezpłatna wyłącznie przez pierwsze trzy miesiące, a następnie trzeba za nią płacić 9,99 euro miesięcznie. Czy to dużo, czy mało? Znacznie więcej niż abonament Xbox Live czy Playstation+, ale tutaj nie tylko otrzymujemy dostęp do kilku nowych gier miesięcznie, ale też do wszystkich, które zostały wcześniej za darmo udostępnione. Są tutaj świetny tytuły, które tylko trochę zdążyły się zestarzeć. Za inne trzeba płacić i to całkiem niemało, bo według cen zachodnich.
Na pocieszenie dodam tylko, że Nvidia często organizuje różnego rodzaju promocje, a kupione gry na Nvidia Shield można uruchamiać też na zwykłym pececie, bez korzystanie ze strumieniowania. Ta funkcja niestety działa tylko w jedną stronę. Gier kupionych na Steamie nie można uruchamiać na konsoli Nvidia Shield, chyba że strumieniujemy je do konsoli z naszego komputera wyposażonego w kartę Nvidia GeForce obsługującą funkcję GameStream. Ta funkcja jest o tyle przydatna, że pozwala grać w tytuły pecetowe nie tylko w obrębie tej samej sieci WiFi, ale na całym świecie. No i nie trzeba płacić za nią abonamentu.
Czy warto korzystać ze strumieniowania gier?
I tak, i nie. Jest to z całą pewnością rozwiązanie przyszłościowe, które stanie się standardem na rynku gier. Przede wszystkim zapewnia ono bardziej konsolowe doświadczenie niż konsole. Nie trzeba tu nic instalować ani aktualizować. Po prostu uruchamiasz interesujący tytuł i w niego grasz. Grafika jest porównywalna lub nawet lepsza niż na konsolach, nie ma się tu do czego przyczepić. Jedyne wady streamingu w wykonaniu Nvidii to wysokie ceny gier oraz konieczność kupienia zarówno konsoli, jak też opłacania abonamentu.
Gdyby GeForce Now był usługą dostępna na każdej możliwej platformie, jak kiedyś OnLive, polecałbym go każdemu. Korzystanie z niego byłoby warte wydania 10 euro miesięcznie. Trzeba jednak dokupić do niego sprzęt kosztujący co najmniej 900 zł. Za niewiele więcej można kupić konsolę do gier obecnej generacji i... dla graczy może to być lepsze wyjście, ponieważ już po roku opłacania abonamentu łączny koszt konsoli Nvidia Shield i GeForce Now przekroczy cenę PlayStation 4 i abonamentu PlayStation+.
Dlatego wychodzę z założenia, że konsolą Nvidia Shield i usługą GeForce Now na razie powinni bardziej zainteresować się fani multimediów nastawieni na okazjonalne granie niż osoby, które kupują sprzęt wyłącznie do grania w najnowsze tytuły. Dla nich lepszym wyborem będzie PlayStation 4 lub Xbox One i to pomimo mniejszych możliwości. Ten stan rzeczy nie potrwa jednak długo i niebawem to GeForce Now oraz alternatywne usług grania w chmurze całkowicie przejmą rynek gier.