Powerbank na czarną godzinę, czyli sprawdzamy Maxell AA Battery na baterie paluszki
Każdy komu zabrakło energii w telefonie, a potrzebny był dostęp do Internetu lub GPS wie, jak bardzo może się przydać powerbank.
Oczywiście pod warunkiem, że urządzenie wcześniej naładowaliśmy. Najczęstsza sytuacja wygląda niestety tak, że jeśli nawet zabraliśmy powerbank ze sobą, to leży on w schowku samochodu lub w plecaku od ostatniej wycieczki lub jest kompletnie bezużyteczny. Jego bateria wskazuje taką samą pustkę, jak bateria telefonu, który chcieliśmy podładować.
Z pomocą zapominalskim przyszła firma Maxell, która stworzyła powerbank na cztery paluszki (baterie AA).
To świetny pomysł - prawie zawsze będziemy w stanie znaleźć jakiś sklep, w którym kupimy paluszki i będziemy mogli kontynuować podróż.
Urządzenie jest proste, ale estetyczne. Oprócz miejsca na baterie, na obudowie znajduje się przycisk pokazujący stopień naładowania bateryjek AA (świecą się wtedy od 1 do 4 diod) oraz gniazdo USB. W zestawie znajduje się również kabelek micro USB, i cztery baterie paluszki, oczywiście firmy Maxell. Urządzenie jest niewielkie, bez baterii bardzo lekkie, i możemy je nosić nawet w kieszeni spodni.
Czy energia z czterech bateryjek 1,5 V to nie za mało, aby doładować współczesny smartfon? Postanowiłem się o tym przekonać.
W tym celu wziąłem telefon Samsung Galaxy S5, z częściowo rozładowanym akumulatorem. Początkowo stan akumulatora wynosił 67 proc. Podłączyłem go do urządzenia, z czterema bateryjkami Maxella na pokładzie. Urządzenie zaczęło ładować dopiero po wciśnięciu przycisku, co jest dobrym pomysłem. Trzeba jednak o tym pamiętać. Na telefonie nie była uruchomiona żadna aplikacja oprócz tych normalnie działających w tle. Nie używałem również telefonu w trakcie testu. Telefon miał włączony transfer danych komórkowych oraz sieć WiFi.
Co kilka lub kilkanaście minut sprawdzałem stan akumulatora telefonu.
Zwróciłem uwagę na to, że gdy bateryjki zaczęły się rozładowywać (świeciły się dwie diody zamiast czterech), prędkość ładowania zauważalnie się zmniejszyła. Po prawie 1,5 godz. telefon miał stan akumulatora 88 proc., czyli wciąż niepełny. Co by było, gdybyśmy używali na przykład nawigacji GPS? Prawdopodobnie w pewnym momencie powerbank jedynie zmniejszyłby prędkość rozładowywania telefonu, wydłużając czas jego pracy, ale nie doładowując akumulatora w znaczącym stopniu.
Oto jak przedstawiał się proces ładowania akumulatora telefonu. Wyraźnie widać moment, w którym prędkość ładowania się zmniejsza.
Jaki z tego wniosek?
Taki powerbank to przydatne urządzenie uratuje sytuację kompletnego braku energii w telefonie, ale nie można liczyć na pełne doładowanie akumulatora. W podobny sposób nie liczyłbym na znaczące doładowanie urządzeń o większym zapotrzebowaniu energetycznym, na przykład tabletów.
Mimo to postanowiłem trzymać je na wszelki wypadek w schowku samochodu. W awaryjnej sytuacji może zadecydować każdy dodatkowy procent akumulatora.