REKLAMA

Poznajcie LeTV - firmę, która chce dokonać przewrotu, a na każdym kroku strzela sobie w stopę 

Jeżeli śledzicie z mniejszą lub większą uwagą chiński rynek technologiczny, z pewnością zauważyliście, iż pewna firma przedstawia właśnie swój taniec absurdu, potykając się na każdym kroku i próbując wyważać szeroko otwarte drzwi. Dla tych, którzy nie mieli okazji popatrzeć - poznajcie LeTV, firmę z ogromnymi ambicjami i absurdalnym podejściem.

Poznajcie LeTV – firmę, która chce dokonać przewrotu, a na każdym kroku strzela sobie w stopę 
REKLAMA
REKLAMA

LeTV to w dużym uproszczeniu taki chiński YouTube. Firma posiada ogromne udziały na rodzimym rynku i kapitał przekraczający 12 mld dolarów, co z pewnością daje jej potencjał na międzynarodowe podboje. Dotychczas LeTV trzymał się swojego podwórka, obsługując przeszło 50 mln użytkowników dziennie na swoich serwisach streamingu video, oraz sprzedając telewizory "Super Smart", przy czym "Super" jest tam integracja z serwisami LeTV.

Firmie zamarzył się jednak podbój Stanów Zjednoczonych i zdetronizowanie Apple

Zaczęli z wielką pompą, przykuwając w ubiegłym tygodniu uwagę całego świata swoją innowacyjną kampanią marketingową, w której przyrównują Apple do... Hitlera. Tak tak, doczekaliśmy momentu, kiedy naciskamy na wrażliwe historycznie tematy, żeby zareklamować produkt i oczernić konkurencję. O ile na linii Apple-LeTV o jakiejkolwiek konkurencji może być mowa.

hi_res_apple_hitler_full.0

Porówanie do dyktatora Trzeciej Rzeszy miało - zdaniem CEO LeTV - zobrazować "zło" jakim jest zamknięty ekosystem i pokazać, jak wspaniałe, oraz właściwe jest posiadanie ekosystemu otwartego, w którym nikt nikomu niczego nie narzuca. Alegoria z nazizmem miała też pokazać funkcjonowanie AppStore, który nakazuje wewnętrzną weryfikację aplikacji (niczym katalogowanie rasy panów), a przy tym uśmierca miliony tych, które nie spełnią wymagań. Oczywiście internetowy głos rozsądku przemówił do CEO i zmusił go do publicznych przeprosin, lecz niesmak pozostał.

Ta sama firma zorganizowała w poniedziałek konferencję, na której zaprezentowała nie tylko swoje plany wtargnięcia na amerykański rynek, lecz również "Le Superphone", czyli ostatecznego pogromcę flagowców, który zniesie jarzmo uciskające konsumentów, skazanych na przebieranie wśród produktów zaborczej konkurencji.

O ile zarówno na zewnątrz, jak i w środku Le Superhpone prezentuje się naprawdę nieźle, o tyle "innowacje" o których mówią przedstawiciele LeTV brzmią tak, jakby firma przespała lata od premiery iPhone'a.

Mamy do czynienia z naprawdę mocną specyfikacją - Snapdragon 810 wspierany przez 4 GB RAM i aparat 21 MP robią wrażenie, podobnie jak bateria 3000 mAh i 5,5" ekran, a wszystko zamknięte w stylowej, aluminiowej obudowie przywodzącej na myśl HTC One.

W ostatecznej wersji Le Superphone ma być dostępny w trzech rozmiarach, skrojonych na miarę użytkowników.

Le_Superphone.0

Mięskiem prezentacji były wspominane wcześniej innowacje, czyli zastosowanie USB Type C (zwracam honor - faktycznie są pierwsi we wprowadzeniu "nowego, innowacyjnego złącza"), "zaawansowanego procesora audio" oraz "wyświetlacz z najlepszą na rynku dynamiką i profilami kolorów". Wszystkie cudzysłowy są tu użyte celowo - wszystkie zaprezentowane "innowacje", być może z wyjątkiem USB Type C, już widzieliśmy. Ba, stosuje je co drugi producent urządzeń mobilnych! I jak tu nie sądzić, że firma ostatnich kilka lat spędziła w jaskini?

Aspiracje LeTV sięgają jednak jeszcze dalej - firma ma zamiar w najbliższych latach wprowadzić regionalnie dostosowane Le Superphone'y, na których usługi LeTV byłyby idealnie dostosowane do konkretnej narodowości. Ambitnie!

Jak wynika z relacji zagranicznych mediów, które miały tę przyjemność uczestniczyć w inauguracyjnej imprezie LeTV w Stanach Zjednoczonych, chińczycy próbują z wielką pompą wejść na rynek, na którym... nikt na nich nie czeka. Choćby nie wiem jak bardzo starali się sobie wmówić, że jest inaczej.

Lokalna produkcja programów do serwisu streamingowego? "Super-Smart TV" w każdym domu? Plany na stworzenie autonomicznego samochodu, który ma stać się "szóstym ekranem"? A wszystko to wypowiadane poprzez transmisję wideo do w połowie pustej sali konferencyjnej, na długo przed tym, nim jakikolwiek produkt LeTV w ogóle zagości w USA. Trudno się dziwić, że patrzymy na firmę z lekkim przymrużeniem oka.

Jedno się z pewnością LeTV udało

Dawno nie widziałem w świecie technologii sytuacji, w której uwaga świata byłaby skupiona na jakiejś firmie nie z powodu  produktu, który chce stworzyć, nie z powodu udanej kampanii marketingowej, lecz na zasadzie freak-show, dosłownie "ej, zobaczmy co to za dziwactwo".

Choć wizerunkowo przyrównania do Hitlera mogły skończyć się dla CEO firmy tragicznie, marketingowo odnieśli pewien sukces. Teraz wiele osób chce się przekonać, jak Le Smartphone wypada na tle branżowego "Hitlera".

REKLAMA

I szczerze mówiąc, nie potrafię wywróżyć LeTV udanego blitzkriegu.

*Grafika główna pochodzi z serwisu Shutterstock

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA