Szczyt hipokryzji - twórcy półnagiego Dead or Alive 5 szantażują komputerowych graczy
Już dawno nie czytałem tak bezczelnej wypowiedzi producenta gier. Podupadające studio Team Ninja postanowiło wziąć za zakładnika posiadaczy komputerów, szantażując ich zaprzestaniem wydawania tytułów na PC. O co się rozchodzi? O Dead or Alive 5, amatorskie modyfikacje, szczyty hipokryzji i pieniądze oczywiście.
Czasami zdarzają się takie wiadomości prasowe bądź komunikaty, po których oblewasz sobie nogi gorącą kawą. Byłem w niemałym szoku, kiedy po raz pierwszy przeczytałem stanowisko producenta Dead or Alive 5 - Yoheia Shimboriego - odnośnie wydania edycji PC oraz jej modyfikacji. Oto ono:
„Moralność”? „Powaga”? W tym miejscu warto wyjaśnić czytelnikom, czym jest seria Dead or Alive. To prezentacja półnagich wojowniczek, które walczą ze sobą w obcisłych i skąpych strojach.
Oczywiście za serią stoi rozbudowany system walki i kilka naprawdę udanych tytułów. Mimo wszystko Dead or Alive jest rozpoznawalne głównie za sprawą obfitych w kształty bohaterek. Protagonistki z odsłony na odsłonę mają na sobie coraz mniej, pomimo coraz większej liczby pikseli na ekranie. Jak łatwo się domyślić, te niczym Nutella "poszły w co innego", natomiast walka to tylko pretekst do pokazania półnagich kobiecych ciał. Świadczą o czym przezabawne spin-offy serii.
Tak oto Dead or Alive Xtreme Beach Volleyball pozwalało graczom „podglądać”, jak kobiety z serii bijatyk odbijają piłkę w plażowych strojach. W Dead or Alive Paradise producenci przestali już szukać argumentów, aby zakładać na swoje piksele stroje bikini – wydali po prostu grę, w której fotografuje się bohaterki serii, które wyciągają się w najróżniejszych pozach. O ile polityka Microsoftu oraz Sony zabrania wydawania gier pornograficznych na ich platformach, tak marka Dead or Alive zawsze naciągała warunki regulaminu jak to tylko możliwe.
Dlaczego więc twórcy z Team Ninja nagle zaczęli się przejmować „moralnością” gracza? Odpowiedź jest prosta – chodzi o pieniądze z DLC.
Producenci serii Dead or Alive zostali mistrzami w sprzedawaniu nic nie wnoszących, grających na popędach seksualnych DLC. Rozszerzenia wprowadzające do gry coraz bardziej wyuzdane, prześwitujące i skąpe stroje komputerowe – to całe Team Ninja. Kiedy czytacie o producencie apelującym do komputerowych graczy o poszanowanie bohaterek gry, miejcie świadomość, że ten sam twórca poszerza swoje tytuły o taką zawartość:
„Tropical Sexy Costumes Pack”, „Bathtime & Bedtime Sexy Costumes”, „Sexy Halloween Costumes” czy „Maid Costume” to tylko fragment z pokaźnej listy DLC stworzonych przez Team Ninja. Producenci Dead or Alive 5 mówiący o moralności i powadze wydają się równie naturalni, co Hitler odbierający pokojowego Nobla. Twórcy wspinają się na szczyty hipokryzji, nie chcąc stracić ani dolara z coraz bardziej wyuzdanych rozszerzeń. Producenci po prostu boją się, że komputerowi gracze rozbiorą bohaterki DoA za nich. No i zrobią to na pewno.
Tomb Raider, Resident Evil, Skyrim, Tekken, Street Fighter, Fallout, Wiedźmin – sieć pęka w szwach od modyfikacji rozbierających bohaterki gier komputerowych. Twórcy dotychczas nie widzieli w tym problemu. No, przynajmniej ci, którzy nie chcą zarabiać na nagości.
W Team Ninja zrobili niezły biznes na przyziemnych popędach graczy. Niestety, wydawca Tecmo Koei nie jest zadowolony z wyników sprzedaży gier studia. Nie dziwi mnie to zresztą – po odejściu z Team Ninja Tomonobu Itagakiego żadna z ich gier nie wybiła się ponad przeciętność. Dlatego dystrybutor ucieka do przodu wydając typowo konsolowe gry również na komputerach osobistych. Tam jednak panują zupełnie inne prawa i mam nadzieje, że w Team Ninja boleśnie się o tym przekonają.
Sam zapewne nigdy nie zagram w nadchodzące Dead or Alive 5: Last Round. Gdy jednak gra wyląduje w marcu 2015 roku na komputerach, liczę, że scena modderów odpowiednio rozprawi się z zuchwałym, szantażującym i wspinającym się na szczyty hipokryzji wydawcą.