REKLAMA

A z terrorystami będziemy walczyć szpiegowaniem obywateli? Powodzenia, Wielka Brytanio

"Czy powinniśmy pozwolić na istnienie bezpiecznych miejsc w których porozumiewają się terroryści?" - pytał David Cameron, premier Wielkiej Brytanii. "Czy w naszym kraju chcemy pozwalać na komunikację między ludźmi, których nawet w ostateczności nie możemy przeczytać?". Jakimś cudem Wielka Brytania staje się miejscem, w którym regulacja internetu podąża w całkowicie przeciwnym od właściwego kierunku.

A z terrorystami będziemy walczyć szpiegowaniem obywateli? Powodzenia, Wielka Brytanio
REKLAMA
REKLAMA

David Cameron znany jest ze swoich zapędów do kontroli sieci. To on wprowadził legislacje, które stanowią, że dostawcy internetu domyślnie blokują dostęp do pornografii i klient musi odblokować go na własne życzenie. To on dał dostawcom dużą dowolność w implementowaniu zapisów prawa do stopnia, w której jako "szkodliwe" blokowane treści mogą podpadać strony, które niekoniecznie są pornografią i szkodzą interesom firm. Na przykład te o odblokowywaniu telefonów.
To David Cameron właśnie po zamieszkach w 2011 roku chciał dać policji narzędzia do śledzenia ludzi w komunikatorach i w mediach społecznościowych, bo przecież organizują się w tych miejscach.

Jednocześnie to ten sam człowiek, który chętnie zgodził się na zakaz nagrywania w Wielkiej Brytanii pornografii niektórych kategorii, w tym zawierających czynności, które są naturalne dla kobiet i w których kobieta a nie mężczyzna odbiera większą przyjemność.

Jak zacięta płyta, David Cameron przy każdej okazji wraca do pomysłów blokowania oraz dawania władzom większych możliwości śledzenia internautów i wglądu w ich prywatne aktywności. Teraz wykorzystuje tragedię w Paryżu i strach zwykłych obywateli, by przekonać opinię publiczną do swojej racji. Racja Camerona stanowi, iż organy dbające o bezpieczeństwo powinny mieć możliwość wglądu w całą komunikację między obywatelami, a szyfrowana komunikacja stanowi zagrożenie.

david-cameron

Bo wiadomo - terroryści używają Whats Appa czy Snapchata, w których w teorii przesyłanych wiadomości nie mogą odczytać nawet twórcy komunikatorów.

Na razie legislacja nie jest jeszcze konkretna i zawiera więcej retoryki niż szczegółów, jednak jest to powtarzający się w rządzie Camerona schemat. Internet stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa, bo bywa wykorzystywany do planowania ataków, więc trzeba sprawić, by rząd mógł czytać i widzieć wszystko, co jest przez niego przesyłane. I blokować, blokować, blokować!

Nie przekonuje mnie zapewnienie Camerona, że zdaje sobie sprawę, jak wielka to władza i że powinna być używana tylko w ostateczności, ze szczególnymi środkami ostrożności. Tak już mam, że nie wierzę gościom, którzy podchodzą do regulowania internetu nie od tej strony, co potrzeba i którzy wykorzystują marsze wspierające zachowanie wolnosći słowa i ekspresji do ugrania swoich politycznych celów.

Tajemnica korespondencji, nieważne, czy listowej czy wirtualnej, jest jednym z najważniejszych praw obywatela, które powinno być znoszone tylko w wyjątkowych okolicznościach, na jasnych i przejrzystych warunkach. I tak dziś już za dużo podmiotów ma dostęp do komunikacji między ludźmi - w końcu używamy narzędzi wielkich korporacji, te więc uważają, że mają do tego prawo. W końcu korzystamy z wrażliwych na naruszenia bezpieczeństwa narzędzi, więc przyjmujemy do wiadomości, że wielkie agencje typu amerykańskiej NSA grzebią w naszych wiadomościach.

ICREACH NSA

Jednak czy tak powinno być? A przede wszystkim, czy od tego powinniśmy zaczynać dyskusje o tym, jak sprawić, by internet stał się dla nas lepszy i przynosił pozytywne skutki dla społeczeństwa?

Przypomnę tylko, że David Cameron to ten sam gość, pod którego rządem wielkie internetowe koncerny unikały i wciąż unikają płacenia w Wielkiej Brytanii podatków. Amazon czy Google dzięki dziurawemu prawu ukninęły zapłacenia według różnych wyliczen nawet kilku miliardów funtów i choć powszechnie wiadomo o tym od kilku lat, dopiero teraz minister finansów próbuje temu na poważnie zaradzić.
Jednak to czytanie wiadomości z komunikatorów jest bardziej istotne. W imię bezpieczeństwa. Znana to historia, która zaczyna się od tragedii i strachu, a potem kończy na nadużywaniu władzy i wycieku informacji, że wielkie organy władzy szpiegowały swoich obywateli i nadużywały władzy, bo mogły. Widzieliśmy to choćby po 11 września 2001 roku, który zapoczątkował w Stanach Zjednoczonych falę nadużyć, które doprowadziły do afery z PRISM i informacjami, które ujawniał Edward Snowden.

REKLAMA

Powodzenia, Wielka Brytanio.

*Grafiki pochodzą z serwisu Shutterstock.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA