Więcej takich akcji! Twórcy przenieśli świat gry komputerowej do… Google Earth
Są kampanie reklamowe oraz są Kampanie. Poniższy przypadek bez wątpienia należy do tej drugiej kategorii. Pomysłowość działów PR nie zna granic, czego najlepszym przykładem jest przeniesienie wirtualnych, kosmicznych światów do Google Earth oraz Street View za pomocą Google Technologies. Podróż po Marsie, Wenus albo lodowatym Księżycu? Dlaczego nie!
Nieczęsto zdarza mi się pisać o akcjach reklamowych nagłaśniających nadchodzące gry. W zalewie zwiastunów, reklam i informacji prasowych ma się wrażenie, że Geralt z Rivii zaraz wyskoczy z lodówki, a Lara Croft już czyha na nas pod kanapą, z niebezpiecznie ostrym czekanem. Kampania promocyjna nadchodzącego hitu od Bungie, twórców serii Halo, wychodzi jednak naprzeciw moim oczekiwaniom. Wykorzystanie Google Technologies oraz przeniesienie lokacji z gry Destiny do środowiska Google Earth oraz Street View to kapitalny pomysł.
Po kliknięciu w ten link zostaniecie przeniesieni do naszego układu słonecznego, gdzie zobaczycie Wenus, Ziemię, Mars oraz Księżyc. W głównym menu powita was wyjątkowy głos Petera Dinklage, którego możecie znać jako Tyriona Lannistera z serialowej Gry o Tron. Po wyborze interesującej was planety i efektownym „spadaniu” na jej powierzchnię można przystąpić do eksploracji na własną rękę. Nie potrzeba gry, nie instaluje się żadne oprogramowanie – ot korzystanie z Google Earth za pomocą przeglądarki. No, nie licząc kosmitów z karabinami plazmowymi w łapach, futurystycznych pojazdów oraz instalacji rodem z książek traktujących o fantastyce naukowej.
Niestety, możliwy do zobaczenia przez pryzmat Street View świat Destiny to jedynie namiastka obszarów dostępnych w grze
Wydawca pokazuje dokładnie to, co chce pokazać, ani piksela więcej. Mamy więc ładne widoczki, zamrożone w czasie sceny walk oraz ograniczoną możliwość do poruszania się po mapie. Przy okazji poznajemy informacje na temat samej gry, rozgrywki, dostępnych trybów czy uzbrojenia. Z tego punktu widzenia świat Destiny pokazany nam za pomocą Google Technologies to zaledwie wizytówka samej gry, niżeli prawdziwa, autentyczna oraz interaktywna mapa nowej generacji.
Uważam, że tak ciekawy pomysł nie powinien ograniczać się jedynie do kampanii reklamowej na kilka dni przed premierą gry
Wykorzystanie Google Technologies już dzisiaj mogłoby posłużyć to stworzenia potężnych kompendiów wiedzy o rozmaitych grach. Aktualnie mamy do czynienia z wieloma pomocnymi „wikiami”, poświęconymi konkretnym tytułom. Takie witryny coraz częściej zawierają płaskie mapy 2D z ograniczoną interaktywnością. To zawsze coś, ale kto by jednak nie chciał przejść się po całym Azeroth z World of Warcraft? Wszystko z poziomu przeglądarki internetowej. Zajrzenie do każdej jaskini, zamczyska bądź mrocznego lasu w nadchodzących tytułach byłoby świetnym dopełnieniem samej gry. Zwłaszcza, gdyby taka podróż była zintegrowana z solidną bazą informacji. Opisy przedmiotów, historia lokacji, życiorysy zamrożonych w czasie postaci – jestem jak najbardziej na tak!
Możliwości na tym polu są w zasadzie nieograniczone, o ile dojdzie do porozumienia między wydawcą, producentem i Google. Oczywiście nie każda gra nadawałaby się do przeniesienia w środowisko Google Earth, ale wiele gatunków, takich jak gry RolePlay czy MMORPG, aż proszą się o tego typu dodatki. Szybki rzut oka w pracy na mapę nowej instancji, którą chcemy zdobyć i już wiemy, gdzie pokierujemy wieczorem naszego herosa, wygodnie rozsiadając się przed konsolą.
Wracając do tematu Destiny – polska premiera tej gry nadejdzie już 9 września. Niestety, wersja na komputery osobiste ukaże się ze sporym opóźnieniem. Mapy wykonane przy użyciu Google Technologies to nie jedyne rozszerzenie wirtualnego środowiska gry. Posiadacze Androida oraz iOS już teraz mogą pobrać aplikację towarzyszącą na urządzenia mobilne. Ta powoli zarządzać ekwipunkiem prowadzonych postaci, przeglądać przedmioty, zapoznawać się z różnorodnymi statystykami dotyczącymi rozgrywki oraz otrzymywać nowe informacje na temat gry. Moje wrażenia z wersji beta omawianego tytułu znajdziecie z kolei w tym miejscu. Bez owijania w bawełnę – jestem zachwycony i nie mogę się doczekać, kiedy położę ręce na finalnej wersji gry.