Oto planeta, którą możemy nazwać „drugą Ziemią”
Informacja prasowa, jaką wczoraj wysłała NASA do mediów, w niesamowity sposób pobudza wyobraźnię. Oto bowiem odkryto planetę, która w zaskakującym stopniu przypomina Ziemię.
Kepler-186f, tak bowiem nazwano nowo odkrytą za pomocą teleskopu planetę, która znajduje się 490 lat świetlnych od nas. Oznacza to, że szanse na jej dokładne zbadanie za naszego życia są bliskie zeru. A będzie co badać. Kelper-186f przypomina bowiem naszą planetę i wiele wskazuje na to, że mogłoby na niej istnieć życie.
Planeta znajduje się w ekosferze, a więc w idealnej odległości od swojej gwiazdy, by mogło na niej zaistnieć życie. Jest też podobnych do rozmiarów Ziemi (jest o 10 proc. większa). Naukowcy od razu zabrali się do analizowania sygnałów radiowych, które mogłyby wskazywać na istnienie na tej planecie rozwiniętej cywilizacji. Póki co, żadnych sygnałów nie wykryto.
Kepler-186f nie jest jedyny, ale na swój sposób jest wyjątkowy
Jak dotąd potwierdzono istnienie 1800 planet pozasłonecznych. Niestety, tylko 20 z nich znajduje się w ekosferze. To nie oznacza, że na innych planetach nie może znajdować się życie. Ale nawet jeśli takowe tam istnieje, jest to życie, którego nigdy wcześniej nie napotkaliśmy. Przyjmujemy więc założenie, że życie musi mieć spełnione pewne kluczowe warunki bytowe, definiowane na podstawie tego, co wiemy o organizmach żyjących na naszej planecie. Jednym z warunków kluczowych jest więc obecność wody w stanie ciekłym. Aby to było możliwe, planeta musi się znajdować w odpowiedniej odległości od swojego słońca, a więc w ekosferze.
20 z 1800 to bardzo niewiele. A sam fakt „żyzności” planety nie oznacza, że życie faktycznie się na niej rozwinęło. Kepler-186f dołącza więc do tego grona. Jest jednak wyjątkowa na swój sposób: to pierwsza planeta, która swoim rozmiarem, mniej więcej, przypomina naszą.
Co więcej, na podobieństwo wobec naszej planety wskazuje jej skład chemiczny. Ten, co prawda, nie jest znany, a określany za pomocą obserwacji i symulacji przeprowadzanych na modelach teoretycznych. Wynika z nich, że podstawowymi budulcami nowoodkrytej planety są żelazo, skała i lód. Podobnie jak Ziemi.
Niestety, naukowcy na chwilę obecną nie są w stanie określić nie tylko składu atmosfery, ale i samego faktu jej istnienia. Nie dysponujemy odpowiednią aparaturą ani wiedzą, by móc to stwierdzić. Nie znamy więc faktycznej „żyzności” Keplera-186f.
Co więcej, planeta orbituje wokół karła klasy M, a więc gwiazdy mniejszej i chłodniejszej od naszego słońca. Ekosfera znajduje się więc bliżej owej gwiazdy, a to może oznaczać, że ewentualna atmosfera planety może nie zapewniać dostatecznej ochrony przed emitowanym przez gwiazdę promieniowaniem.
Nie wszystko stracone
Na szczęście planecie będziemy mogli się przyjrzeć nieco dokładniej. Budowany właśnie teleskop Webba powstaje z myślą o obserwacji planet pozasłonecznych orbitujących wokół karłów.
Najprawdopodobniej my, ani nasi potomkowie, nie odwiedzimy Keplera-186f. Jest on, tak po prostu, za daleko. Jedynym rozwiązaniem byłaby technologia opierająca się o mechanikę, której jeszcze ludzkość nie poznała.
Ciekaw jestem jednak czy cokolwiek by się na świecie zmieniło, gdyby obserwacje za pomocą hipotetycznego następcy teleskopu Webba, znacznie precyzyjniejszego i dokładniejszego, doprowadziły do dostrzeżenia świateł miast po nocnej stronie Keplera-186f. Szok i wielkie zmiany cywilizacyjne, czy też… news miesiąca, po czym wracamy do oglądania reality-shows…
Źródło: informacja prasowa NASA. Uzupełnione o materiały z The Christian Science Monitor oraz CBS News