REKLAMA

Gdzie te innowacje?

Oprócz "excuse me" i "sorry" słyszanych z każdej strony w szalonych tłumach na CES-ie „innovation” było najczęściej padającym słowem na targach. Innowacje obiecywali wszyscy: od producentów sprzętów, przez małych wystawców, po dostarczycieli usług. Gdzie te innowacje?

Gdzie te innowacje?
REKLAMA

Ciężko określić, co jest innowacją i gdzie tak naprawdę znajduje się granica między ulepszaniem produktów a wprowadzaniem innowacji. Wydaje się, że innowacja to pojęcie dosyć proste. To coś, co w znaczny sposób zmienia podejście do tematu i powoduje ogromny skok jakościowy, nawet na miarę odwrócenia kierunku, w którym do tej pory podążała dana kategoria.

REKLAMA

Szastanie na prawo i lewo innowacją stało się jednak modne, a producent, który nie mówi o swoich produktach "innowacyjne" zostaje odstawiony na bok głównej stawki. W końcu wszyscy dążymy do innowacji, chcemy przełomów i ekscytujących nowości. Producenci próbują nam to dać, ale...

na CES-e innowacji zabrakło.

Poruszając się po ogromnym terenie targów, rozmawiając z ludźmi, przedstawicielami firm i innymi wysłannikami, szukając najciekawszych i najbardziej przełomowych produktów nie tylko ja nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że innowacja to dziś tylko puste słowo. To co widziałam to ewolucja znanych i sprawdzonych już pomysłów oraz rzeczy, które były łatwe do przewidzenia i wszyscy wiedzieliśmy, że pojawią się prędzej lub później.

Na przykład telewizory o oszałamiających rozdzielczościach i możliwościach. Nazywanie ich innowacyjnymi jest trochę na wyrost. Innowacją było stworzenie telewizora, a następnie przejście z analogowych na cyfrowe rozwiązania. To, co widzieliśmy na tegorocznym CES-ie to ewolucja. Innowacją będzie pozbycie się fizycznych ekranów i przejście na ekrany holograficzne.

Lodówka z Twitterem i możliwością zdalnego włączenia też nie jest innowacyjna. Jak napisał któryś komentator, polski student wyciąłby dziurę w drzwiczkach, włożył do lodówki taniego smartfona połączonego z kontrolerem włączania i napisał prostą aplikację do kontroli zdalnej. I nie nazwałby tego innowacją, a ułatwieniem życia i... chłodzenia browara.

Na CES-ie nawet pokrowce na iPhone’y i iPady były nazywane innowacyjnymi, a pierwszy lepszy głośnik jakości tych sprzedawanych w Biedronce za 34,99 zł miałby odmienić świat dźwięków na zawsze.

Na upartego znalazłaby się jedna, jedyna rzecz, która zasługuje na miano innowacji, a na którą jakoś mało kto zwraca uwagę w zalewie pseudoinnowacyjnych mas. Chodzi o interfejsy rozpoznające mowę naturalną. Przed nimi jeszcze długa droga, ale Samsung i LG już ją przemierzają i pewnie za kilka lat zaoferują sprawną komunikację z urządzeniem komputerowym za pomocą naturalnej mowy człowieka.

REKLAMA

I to potencjalnie jest właśnie innowacja w postaci pozbycia się pilota i innych niewygodnych kontrolerów, i umożliwienie przejścia na kolejny poziom interakcji z elektroniką.

Wszystko inne to ciekawostki, śmieci albo ewolucje znanych już rzeczy, które nie spowodują dramatycznej zmiany kierunku rozwoju swojej kategorii.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA