Nie jestem fanbojem!
Od dłuższego czasu można zaobserwować w internecie niekończące się dyskusje na temat tego, który smartfon jest najlepszy, czy jaki system bardziej zamula. Na forach i portalach technologicznych trwa licytacja na wady i zalety, której towarzyszy wzajemne wyzywanie się od fanbojów czy hejterów.
Pewnie niewielu z nas zachowało "czyste konto" i nigdy nie przyklejono nam łatki fanboja. Jednocześnie prawie nikt z pełną stanowczością nie powie o sobie, że jest fanbojem Apple czy Samsunga, nawet jeśli używa ich sprzętu. Nie chcę tutaj roztrząsać kto zasługuje na takie miano, ale zastanowić się dlaczego ludziom chce się prowadzić tego typu wojenki i przerzucać się argumentami i przy okazji obelgami.
Chyba każdy z nas lubi mieć poczucie dobrze wydanych pieniędzy. To z tego powodu szukamy promocji, przeglądamy recenzje czy sami testujemy sprzęt zanim podejmiemy decyzję o kupnie. Wszystko po to, by upewnić się, że nasz wybór jest słuszny. W końcu zazwyczaj ciężko pracujemy na nasze pieniądze i nie lubimy się z nimi łatwo rozstawać.
Ile razu pluliśmy sobie w brodę, kiedy okazało się, że w dzień po zakupie sklep zrobił promocję na naszego laptopa czy u konkurencji kosztował 300zł taniej. Może nas wtedy dopaść poczucie, że wyrzuciliśmy forsę w błoto. Jeszcze gorzej jak podczas rozmowy ze znajomym okaże się, że on też właśnie kupił notebooka, który kosztował tyle samo co nasz ale ma dwa razy więcej RAMu i o połowę szybszy procesor. Naturalną reakcją jest wówczas próba usprawiedliwienia swojej decyzji. Że nie wiedzieliśmy, że to wcale nie jest do końca tak, bo nasz komputer też ma swoje zalety, itd. Bo człowiek to taka bestia, którą strasznie boli świadomość, że popełniła błąd. Do tego najzwyczajniej w świecie wolelibyśmy mieć te dodatkowe kilka stówek w kieszeni i spożytkować je na coś innego.
W przypadku takich rzeczy jak notebooki dość łatwo jest porównać poszczególne urządzenia. Prawie wszystko można zmierzyć w GB czy MHz. Owszem są pewne "niuanse" jak jakość wykonania czy odwzorowanie barw przez matrycę, jednak zazwyczaj i tak to nie one decydują o kupnie.
W przypadku smartfonów czy tabletów sytuacja wygląda nieco inaczej. Rozmiar pamięci czy częstotliwość procesora można ocenić w miarę obiektywnie, natomiast w niektórych kwestiach ciężko stwierdzić, które rozwiązanie jest lepsze. Mniejszy wyświetlacz w iPhonie czy może duży w Galaxy S III? Szybszy procesor czy dłuższa żywotność na baterii? Do tego kompletnie różne systemy i filozofie producentów. Dlatego poza przekonaniem o dobrze wydanych pieniądzach chcemy także myśleć, że nasz wybór był świadomy i po prostu się znamy. Przecież w wojnie zwolenników iPhone'a i Samsunga nie uczestniczą ludzie, którzy nawet dobrze nie wiedzą jakiego smartfona używają. Tam zazwyczaj są osoby siedzące w temacie i interesujące się nowinkami technicznymi.
Nie pamiętam już źródła,ale czytałem kiedyś o pewnym eksperymencie dotyczącym wyszukiwania treści w internecie. Ludzie najpierw mówili o swoich poglądach, a później mieli przeglądać internet, jednocześnie mierzono im czas, jaki spędzają na poszczególnych stronach. Okazało się, że niemal wszyscy uczestnicy znacznie chętniej czytali teksty, które zgadzały się z ich poglądami, natomiast szybko wyłączali stronę, kiedy autor miał odmienne od nich zdanie. Świadczy to o tym, że w gruncie rzeczy buszując po internecie nie mamy zamiaru poszerzyć swojej wiedzy, tylko upewnić się we własnym przekonaniu. Nasze horyzonty nie stają się szersze lecz węższe i im więcej czytamy, tym większą mamy świadomość o własnej racji.
Ostatnim elementem jest podświadome przywiązanie do marki. To nie znaczy, że kupię smartfon Samsunga i nagle stwierdzę, że ta firma jest świetna i nigdy nie tknę nic od konkurencji, choć i takie przypadki się zdarzają. Firmy nieustannie walczą o nasze dusze i próbują nas przekonać, która jest bardziej "cool", której bardziej zależy na dobru klienta, itp. Tworzy się otoczkę, że marka to coś więcej niż napis na smartfonie, że pewnie produkty z jakiegoś powodu do nas pasują a inne nie. Nawet jeśli będziemy się zapierać rękami i nogami, to reklamy na nas działają.
To wszystko sprawia, że wmawiamy sobie, że nasze urządzenie jest najlepsze i nie jesteśmy w stanie spojrzeć na nie obiektywnie. Dobieramy argumenty, by pasowały do naszej tezy i negujemy choćby nawet najbardziej oczywiste fakty oponentów. Nikt nam przecież nie wmówi że kupiliśmy jakiś badziew, a w dodatku słono przepłaciliśmy. W końcu siedzimy w tym od lat i znamy wszystkie nowości z branży IT. Jeśli kupię iPhone'a, to logiczne, że na pierwszym miejscu od tej pory będę stawiał płynność systemu, iTunes czy inne niedostępne dla konkurencji elementy. Jako posiadacz smartfona z Androidem będę cenił sobie otwartość systemu i możliwość personalizacji.
Czy więc "odwieczna" walka Apple vs Samsung czy iOS vs Android ma sens? Jeśli chodzi o szanse na dojście do porozumienia, nie. Za to w kontekście spokoju własnego ducha i świadomości o właściwie dokonanym zakupie jak najbardziej. Czy to się kiedyś skończy? Nie. Co najwyżej osłabnie a miejsce tej walki zajmie inna.
Mieliśmy już batalie PC vs Mac, AMD vs Intel, nVidia vs ATI/AMD, teraz padło na Apple vs Samsung i iOS vs Android. Ludzie muszą utwierdzać się w przekonaniu, że dobrze wybrali. Każdego dotyczy to w innym stopniu. Jedni są bardziej podatni inni mniej, jednak mechanizm działania jest niemal zawsze taki sam. Jeśli jesteśmy zadowoleni z urządzenia, to w ten czy inny sposób będziemy go bronić, a jak wiadomo często najlepszą obroną jest atak, stąd tak dużo negatywnych emocji w dyskusjach na temat sprzętu.