Google chwali się liczbą aplikacji w Play. Niepotrzebnie
Google dziś pochwalił się dorównaniem Apple'owi pod względem liczby aplikacji w sklepie mobilnym - to już 700 tysięcy pozycji. W zeszłym tygodniu na konferencji Apple'a ta właśnie liczba padła odnośnie App Store, dla Google'a jest więc to symboliczny moment zrównania sił, do którego dążył od dawna. Chociaż tak nie do końca.
Google pominął drugą, bardzo ważną liczbę App Store'a: 250 tysięcy aplikacji dostosowanych do tabletów. Nic dziwnego - tych w Google Play jest przeraźliwie mało, co miałam już okazję krytykować. Dodatkowo nie dość, że jest ich mało, to ich ekspozycja w Google Play jest bardzo słaba - wchodząc do sklepu z tabletu chciałabym mieć możliwość przeszukiwania wyłącznie tabletowych aplikacji.
Poza tym pora czarowania liczbami dawno minęła. Między 500 a 700 tysiącami aplikacji nie ma dużej różnicy - i tak żaden użytkownik nie jest w stanie sprawdzić, a tym bardziej używać, nawet jednego procenta z nich. Marketplace na Windows Phone 8 i wczorajsze chwalenie się obecnością w tym sklepie 46 z 50 najpopularniejszych aplikacji z innych platform jest bardziej znaczące. Co z tego, że w Marketplace jest "tylko" 120 tysięcy pozycji, jeśli teraz już większość zwykłych ludzi znajdzie w nim to, czego poszukuje, to co zna z iPhone'a czy Androida, a dodatkowo ma szansę natknąć się na nieznane, ale interesujące pozycje?
700 tysięcy, milion czy 10 milionów - to już tylko mało znaczące liczby służące do puszenia się. Od jakiegoś czasu bardziej od liczby liczy się jakość oraz wygoda. Poza tym Google wciąż ma problem ze sprzedażą płatnych aplikacji o wielka ofensywa Nexusów ma sprawić, że użytkownicy Androida chętniej będą płacili za treści z Google Play.
Czekam więc nie na chwalenie się ogólną liczbą aplikacji, a konkretne dane dotyczące odsetku aplikacji tabletowych i tego, czy płatne aplikacje radzą sobie lepiej, przyciągając nowych, jakościowych deweloperów.
