Czy jest tu ktoś, kto nie interesuje się Diablo III? Jak tak, to proszę wyjść
W życiu każdego człowieka przychodzą takie chwile, w których musi rzucić wszystko w cholerę bez zastanawiania się, czy wyrzucą go z pracy lub czy zaraz zakończy się pięcioletni związek z dziewczyną jego życia (Ilonka, pozdrawiam!). Takim momentem z całą pewnością jest premiera trzeciej części Diablo.
W warszawskich Złotych Tarasach miała miejsce premiera Diablo III. Oczywiście nie mogło na niej zabraknąć przedstawicieli Spider’s Web, czyli mnie i Jakuba Kralki. Sama impreza była zrobiona z wielkim rozmachem. Pojawiło się na niej 3000 graczy, niestety większość z nich miała gimnazjalną mentalność. Nie wyobrażam sobie, jak kogoś mogły śmieszyć żarty prowadzącego imprezę Michała Figurskiego. Notoryczne krzyczenie „Pokaż cycki!”, przywitanie cosplayera przebranego za Diablo słowami „Witam, Panie Jarosławie” oraz porównanie czekania 12 lat na grę do czekania jeszcze dłużej na katastrofę (nie zostało sprecyzowane jaką, ale chyba wszyscy się domyślamy) było co najmniej żałosne.
Odbył się też pokaz drętwych cosplayerów, a także stojące na wysokim poziomie pokazy laserów oraz filmowe przedstawienie różnych ciekawostek ze świata Sanktuarium. Szczerze mówiąc, gdyby nie rozwodnione piwo ze znajdującej się nieopodal restauracji, z całą pewnością zasnęlibyśmy jeszcze przed północą. Jeśli chodzi o samą sprzedaż gry, Empik i organizatorzy zasłużyli na wielką pałę z wykrzyknikiem. Wpuszczanie sześcioosobowych grupek (przypominam, spośród trzytysięcznego tłumu) do sklepu nie mogło skończyć się dobrze. Z Jakubem Kralką nie raz i nie dwa widzieliśmy mdlejące dziewczyny. Jednak tym razem nie robiły tego na nasz widok, a przez duchotę i napierający na nie tłum spoconych i żądnych diabelskiej krwi graczy.
Nam na szczęście udało się dostać do środka w miarę szybko. Zapewne wielu powie, że bezczelnie wepchnęliśmy się do kolejki. Tak naprawdę po prostu wyjąłem cygaro z ust, a Kuba zakręcił butelkę Jim Beama. Teraz wystarczył okrzyk „Tu Spider’s Web, przejmujemy imprezę”, a tłum po prostu się rozszedł i wpuścił nas do środka. A teraz bez żartów: Do tej pory nie wiem, jak znalazłem się w środku i kupiłem edycję kolekcjonerską gry. Stałem na końcu tłumu, a po paru roszadach, wyprowadzeniu mdlejących niewiast oraz okrzykach tłumu „Kto nie skacze, ten z policji”, okazało się, że już jestem przy kasie w Empiku. Szczerze mówiąc, współczuję ludziom, którzy trzy godziny wcześniej grzecznie ustawiali się w kolejce. Po raz kolejny okazało się, że w polskiej, warszawskiej dżungli to się nie opłaca. Tu nie panują żadne zasady, nawet grawitacji. Przekonałem się o tym, gdy stojąc w tłumie uniosłem obie nogi w powietrze i nie zmieniłem swojego położenia ani pozycji.
Diablo III cieszy nawet, gdy masz jedną kopię na cztery osoby
Widząc tłum kupujących Diablo w Złotych Tarasach byłem świadom, jak wiele jest osób interesujących się tą grą. Jednak dopiero następnego dnia przekonałem się, jak ogromna jest fascynacja Diablo. Dzień zacząłem od wizyty na swojej Alma Mater, bynajmniej nie na wydziale Informatyki. Naprawdę wiele osób rozmawiało o Diablo. Nie przeszkadzały w tym zbliżające się terminy oddania projektów, kolokwia oraz nadchodząca wielkimi krokami sesja. Wiedziałem, że gdy pojadę do pracy, do redakcji PC Worlda, o najnowszej grze Blizzarda będą tam mówić nawet sprzątaczki i przychodzący do nas kurierzy. Nie zdziwiłem się. Z samego rana redakcyjna ekipa wybrała się na poszukiwanie Diablo do pobliskiego Media Markt. Następnie okazało się, że wielu osób nie ma na ich stanowiskach, a propozycje pójścia na konferencje prasowe były kwitowane retorycznymi pytaniami „Dwa dni po premierze Diablo? Oszalałeś?”. Mania nowej gry Blizzarda nie ominęła również naszego naczelnego. Zapewne teraz siedzi gdzieś w swojej willi, gdzie przemierza Sanktuarium, oczywiście popalając kubańskie cygaro i słuchając Bacha.
Okazuje się, że Diablo III jest też dobrą wymówką na nie wykonywanie swojej pracy. Grunt to znaleźć osobę, która Cię zrozumie i nie będzie robić problemu z powodu wyłączonego telefonu i automatycznej odpowiedzi na mailu ustawionej jako „Nic nie robię, będę grał w grę”. Najlepszy tego dowód mamy poniżej.
Zastanawiacie się zapewne, czemu piszę tą notkę, zamiast polować na Diablo.Odpowiedź jest prosta. Serwery nie wytrzymały naporu graczy i padły niczym Napoleon pod Waterloo. Co minutę sprawdzam, czy już można się zalogować. Jeśli czytacie tą notkę, oznacza to, że próbuję grać. Bezskutecznie.