Bałagan w komunikatorach Microsoftu
Decydując się na komunikator Microsoftu, w tym momencie możemy skorzystać aż z dwóch (i pół – o czym za chwilę) produktów. Mamy Messengera, mamy Skype’a, mamy też współpracę z Facebookiem. Nie jest to jednak różnorodność oferty: to zwykły bałagan.
Trzeba przyznać, że jeśli chodzi o instant messaging, to Microsoft ma ofertę funkcjonalną i kompletną. Komunikatory Microsoftu są funkcjonalne, wszechstronne i bardzo popularne. Każdy z nich obsługuje, poza własnymi protokołami, Facebook Chat, dzięki bliskiej współpracy z firmą Marka Zuckerberga. Problem w tym, że by skorzystać ze wszystkich ofert Microsoftu musimy zainstalować dwie aplikacje, w których część funkcji się dubluje. Ktoś mógłby nazwać to bogactwem i różnorodnością oferty. Ja uważam, że to bałagan, który należy wreszcie posprzątać.
Pierwszym komunikatorem Microsoftu był MSN Messenger, obecnie znany jako Windows Live Messenger, a wkrótce zmienić on ma nazwę na, po prostu, Messenger. Pierwsza jego wersja pojawiła się w 1999 roku i oferowała bardzo podstawowe funkcje: listę kontaktów i komunikację tekstową. Komunikator wykorzystywał swój własny protokół oraz był zgodny z siecią AIM (jak się później okazało – nielegalnie, co spowodowało, że Microsoft szybko musiał ów protokół usunąć). Dopiero w trzeciej edycji komunikatora pojawiła się obsługa rozmów głosowych VoIP. Później już było tylko lepiej: Messenger ewoluował, przestał być mało umiejącą krową, stając się bardzo funkcjonalnym i przyjemnym programem. Z czasem dochodziły kolejne protokoły, a komunikator, dzięki integracji z Windows, zyskał dziesiątki milionów użytkowników na całym świecie. Według statystyk Microsoftu, z Messengera korzysta trzysta milionów osób, 40 procent z nich loguje się do niego codziennie. To potężna sieć.
Messenger jednak, w przeciwieństwie do Internet Explorera, jest lubiany i do dziś. Dowodzi tego chociażby to, że już od dłuższego czasu nie jest on dostępny na płycie instalacyjnej Windows. Aplikację mogliśmy pobrać wyłącznie z witryny Microsoftu, a obecnie stanowi on część pakietu „Programy podstawowe Windows Live”, który możemy pobrać za pomocą przeglądarki lub jako aktualizację w Windows Update (domyślnie odznaczona, użytkownik musi sam zdecydować się na jego pobranie). Można też go uruchomić w przeglądarce.
Windows Live Messenger obecnie umożliwia rozmowy w sieciach Microsoftu, Yahoo! i Facebooka. Wkrótce ma dojść obsługa Jabbera, dzięki czemu możliwości interoperacyjności staną się nieograniczone. Za jego pomocą możemy wykonywać rozmowy tekstowe, audio i wideo. Grać w gry z rozmówcą, wysyłać sobie pliki, oglądać wspólnie multimedialne treści i przeglądać informacje z powiązanych witryn społecznościowych. To fajna, funkcjonalna i lekka aplikacja. W Polsce niestety nieco bezsensowna z uwagi na to, że mało kto jej używa. Najpopularniejsze rodzime komunikatory (osobiste wrażenie, niepodparte żadnymi statystykami) to GG, Google Talk i Facebook Chat. Obsługa wyłącznie tego ostatniego to za mało, by zachęcić kogokolwiek do pobrania i korzystania z aplikacji. Messenger jest też wbudowany w Windows Phone, oferując smartfonom z systemem Microsoftu porządną usługę na miarę BlackBerry Messenger czy iMessage. Aplikacja istnieje też w wersji dla innych systemów operacyjnych niż Microsoft, zarówno mobilnych i stacjonarnych, jednak czytając recenzje użytkowników tak dobrze, jak na Windows, ponoć już nie jest. Nie potwierdzam, ani nie zaprzeczam, bo na oczy nie widziałem.
Potem Microsoft kupił Skype’a. Sieć dużo popularniejszą niż sam Messenger, oferującą zbliżoną do niego funkcjonalność (Skype w pewnych aspektach jest dużo lepszy, w innych nieco gorszy). I od tej pory zaczyna się pewien bałagan. Nie mogę zintegrować sieci Messengera ze Skype’em, ani Skype’a z Microsoftem. Co więcej, oba komunikatory zostały zintegrowane z Facebookiem. Korzystam z obu i jak ktoś do mnie napisze na Facebooku, wyskakują mi dwa powiadomienia. Naturalnie, mógłbym w jednym z nich wyłączyć Facebooka. Problem w tym, że obie aplikacje oferują unikatowe funkcje facebookowe, niedostępne w drugim programie. Dla przykładu, ze Skype’a mogę przeprowadzić wideorozmowę z użytkownikiem Facebooka, w Messengerze nie. Z kolei na Messengerze mogę wewnątrz aplikacji podejrzeć „Ścianę” Facebookowicza, skomentować jego wpisy, na Skype’ie mam raptem kilka związanych z tym funkcji.
Zdaję sobie sprawę, że nieco się czepiam i że to są bardziej niusanse niż esencjonalne funkcje. Zdaję sobie też sprawę, że Skype został kupiony przez Microsoft względnie niedawno, więc integracja obu produktów to sprawa dnia jutrzejszego, a nie dzisiejszego. Problem w tym, że patrząc w przyszłość produktów Microsoftu widać dalej ten sam bałagan.
Windows 8, przynajmniej w wersji rozwojowej, wraca do wbudowywania Messengera w system. Skype’a jednak ani śladu. Z całą pewnością powstanie, jednak wszystko wskazuje na to, że będzie to osobny produkt, do pobrania z Windows Store. Z kolei Windows Phone już teraz ma wbudowanego Messengera, a Skype’a mieć będzie w tegorocznej aktualizacji Apollo (obecnie Skype jest oferowany jako dodatkowa aplikacja). Skype dla Xboxa nie istnieje, jest tylko Messenger. Patrząc na wersje rozwojowe obu komunikatorów, fora deweloperskie i komunikaty Microsoftu, nie widać żadnych planów jakiejkolwiek integracji. Logicznym wydawałoby się zmigrowanie użytkowników Messengera do Skype’a, ale Microsoft zapowiada dalszy rozwój swojego autorskiego komunikatora (chociażby wyżej wspomniana obsługa Jabbera).
Dywersyfikacja produktów ma sens, gdy są między nimi zasadnicze różnice. Skype i Messenger w obecnej formie, jeśli o funkcje, różnią się niuansami. Obie sieci dostępne są stacjonarnie i mobilnie. Obie sieci umożliwiają rozmowy głosowe, audio i wideo. Chaos na maksa, zarówno dla użytkowników, jak i reklamodawców. Zwłaszcza jeśli chcemy pozostać w kontakcie z różnymi znajomymi, z których jedni korzystają z Messengera, a drudzy ze Skype’a.
Microsofcie, w mojej opinii tworzysz zazwyczaj świetne produkty. Czemu w każdym, ale to w każdym, musi być taki bałagan?
Maciek Gajewski jest dziennikarzem, współprowadzi dział aktualności na Chip.pl, gdzie również prowadzi swojego autorskiego bloga.