No i to tyle by było, jeśli chodzi o kryzys w mediach społecznościowych. Sprzedaż Tigera wzrosła
Nie wiem czy pamiętacie jak kilka lat temu jakiś youtuber od narzekania wziął produkty marki Sokołów i zaczął jęczeć, że o rany, niedobre, że sama chemia. A producent się wkurzył i postanowił pozwać chłopaka, który najwyraźniej mijał się z prawdą.
I wtedy tak zwany "cały internet" postanowił stanąć za nim murem, że nie będą wędliniarze ograniczali nam wolności słowa, że nie ma zgody na pozywanie youtuberów, nawet tych opowiadających bzdury, bojkot, wojna, palenie polędwicy sopockiej pod najbliższą Biedronką, krew pot i łzy. No tak było, nie zmyślam.
Sprzedaż wędlin Sokołowa nieznacznie wzrosła.
Te bojkoty internautów są raczej dość nieskuteczne, co wynika z kilku różnych powodów. Przede wszystkim, oni notorycznie wypowiadają wojnę markom, których sprzedaży wcale nie napędza blogosfera. W porządku, gdyby ktoś chciał zorganizować bojkot WordPressa czy Brand24 wśród blogerów to może, może, moooooże nieznacznie odbiłoby się to na wynikach. Ale polędwica? Póki nie zaangażujecie w sprawę swojej matki, żony i kochanki, babci i cioci, a na końcu sami nie zapomnicie po prostu w sklepie o swojej niezwykle istotnej sprawie, to raczej z takiego bojkotu będą nici.
Ja byłem przeciwny bojkotowi marki Tiger, a już w szczególności - wszystkich produktów z katalogu Maspexu.
To prawda, że profil Tigera w mediach społecznościowych był jednym z najbardziej idiotycznych projektów w historii social media w Polsce. A jeszcze mniej smacznie zrobiło się wtedy, gdy wybuchła cała afera z kpinami ze Smoleńska, Bożego Ciała czy wreszcie - Powstania Warszawskiego. Nie, nie uważam, żeby coś tu było wyreżyserowane. Powiem wam, jak wyglądają takie sytuacje w dużych firmach, bo czytając komentarze pod naszymi artykułami przez ostatni miesiąc, odniosłem niestety wrażenie, że analizujecie je z perspektywy 16-latka, który cały dzień siedzi przed komputerem.
Jest sobie prezes dużej firmy, ma na głowie 17 wezwań z różnych urzędów, 13 spraw sądowych w toku, gdzieś mu strajkują rolnicy, ceny masła lecą w górę, a budżet już dawno przestał się spinać. Mówi więc swoim dyrektorom, że on się nie będzie zajmował kontem na Instagramie marki Tiger, która jest jedną z kilkunastu marek w jego portfolio i że dyrektorzy mają zrobić tak, żeby było dobrze.
I taki dyrektor ma na głowie upierdliwą kancelarię, która non stop wytyka mu niedociągnięcia, a księgowa od trzech miesięcy przypomina, że są już pół roku do tyłu ze złożeniem sprawozdania finansowego, więc po południu wzywa panią Bożenkę zarządzającą działem marketingu i mówi jej, że ma zrobić reklamy tak, żeby było dobrze.
I pani Bożenka, jako pierwsza w korporacyjnym łańcuchu, faktycznie trochę o tych reklamach myśli, ale ma pod sobą 16 marek, więc jej ciąg rozumowania ogranicza się do tego, żeby firmowy ketchup kojarzył się z pomidorami na mazurskiej wsi, a Tiger żeby był młodzieżowy, no bo przecież energy drink.
I pod tą Panią Bożenką jest Mariusz, brand manager, który jeszcze kwartał temu wierzył, że będzie cenionym i znanym politologiem, ale rynek brutalnie zweryfikował jego plany na życie, ale nie jest źle, bo w końcu załapał się do marketingu porządnej firmy, kasa naprawdę w porządku, nie jest źle, jego koledzy z roku trafili gorzej. Zgadza się, że kampania Tigera powinna być agresywna i kontrowersyjna, może nawet niech balansuje na granicy dobrego smaku, takie też wytyczne przesyła agencji reklamowej, która zrobi dla nich ten projekt.
Kinga i Agata poznały się na studiach, przez dwa lata własną agencję łączyły z pracą w Leroy Merlin w Arkadii, ale w końcu się udało i dziś mają kilku naprawdę dużych klientów. Starannie zaprojektowali wytyczne kampanii dla Tigera, przygotowały hashtagi, które chciał zobaczyć Mariusz, a zatwierdziła je nawet Pani Bożena, pokazały tablicę z napisami: #wyrazistosc #mlodosc #energia #kontrowersja #zywiol, dostały 50 tys. zł i usłyszały na koniec "zróbcie tak, żeby było dobrze".
Kampanię w firmie Kingi i Agaty miał robić Tomek, ale ostatecznie dostał się z listy rezerwowej na tego Erasmusa, więc wzięli Pawełka, który plątał się zawsze w kręgu dalekich znajomych, był takim nieokrzesanym trochę gościem, no generalnie słoma mu z butów wychodziła na kilometr, ale czytał Playboya, CKM, znał się trochę na piłce nożnej i chodził na siłownię, więc czy można znaleźć lepszy #zywiol?
No i Pawełek zrobił pierwszy, dziesiąty, pięćdziesiąty post, nie była to sztuka wysokich lotów, ale jakoś tam w miarę to zażarło, ludzie wchodzili w interakcje, Kinga i Agata pokazały Mariuszowi raporty, Mariusz narzekał, że tym postom słoma z butów wystaje na kilometr, ale Bożena na widok liczb powiedziała, że najwyraźniej nie znał swojego geniuszu i trafił w dziesiątkę.
I tak Pawełek został, choć z czasem urwał się ze smyczy, a Kinga i Agata już tak uważnie go nie sprawdzały, bo gdyby to robiły, to pewnie musiałyby koniec końców same wrócić do Leroy Merlin, a biznes wymaga uwagi.
W całej tej historii pominąłem oczywiście jeszcze kilka tysięcy innych osób pracujących dla Maspexu, no bo przecież co nas w tej konkretnej sytuacji obchodzą ludzie, który mają zatrudnienie w fabrykach, sprzedają swoje produkty rolne, ogarniają to wszystko logistycznie - to bohaterowie trzecioplanowi tej historii.
Ale to oni byliby ofiarami bojkotu Tigera.
Kolejnymi ofiarami bylibyśmy my, ponieważ zaczęlibyśmy godzić w interesy jednego z ostatnich rdzennie polskich potentatów na polskim rynku spożywczym. Czy aby na pewno pariotyzm gimnazjalny jest ważniejszy, niż patriotyzm gospodarczy? To prawda, kampania Tigera była kiepska, a w kontekście Powstania Warszawskiego była nawet tragiczna, ale naprawdę nie uważam, by racjonalny konsument powinien bojkotować polską firmę tylko dlatego, że student-idiota na umowie zlecenie urwał się ze smyczy. Może Mariusz powinien zareagować, może Bożena nie nadzorowała dostatecznie starannie, może nawet można mieć pretensje do jednego z dyrektorów czy samego prezesa, choć akurat ja tak nie uważam. Ale czy naprawdę powinniśmy na złość Maspexowi odmrażać sobie uszy?
Cieszą mnie zatem wieści Wirtualnych Mediów, że po tak zwanym kryzysie wizerunkowym, sprzedaż Tigera wzrosła. To znaczy, że inne produkty Maspexu są w pełni bezpieczne. I zgadzam się z opinią jednego z ekspertów wypowiadających się dla WM, że ideologiczne bojkoty nie działają. Tiger przez kilkanaście dni był w fantastyczny sposób eksponowany w mediach, a konsumenci nie są aż tak świadomi. Słyszą markę, może nawet zaczynają mieć na nią pragnienie, a robiąc zakupy w sklepie nie pamiętają i nie myślą o Powstaniu Warszawskim. Jak to było... "nie ważne co mówią, ważne żeby gadali".
Nie uważam jednak, by jakikolwiek producent chciał reklamy właśnie tego typu. Wbrew powszechnym teoriom w sieci, jestem przekonany, że ów kryzys to nie była zaplanowana kampania. Ale kiedy następnym razem ogłosicie bojkot, szczególnie w kontekście tak imponujących przeprosin (ma rację Przemek twierdząc, że była to spektakularna akcja gaśnicza), pamiętajcie, kto zatrudnia wnuków Powstańców Warszawskich i kto płaci w wywalczonym przez nich kraju wielkie podatki.