Huawei i Leica mają asa w rękawie. Poznaliśmy tajemnicę aparatu Huawei P9
Jesteśmy już po premierze nowych smartfonów Huawei P9 i P9 Plus. Jedną z najbardziej intrygujących kwestii są podwójne aparaty tych urządzeń. Udało nam się całkiem zgrabnie rozszyfrować ich założenia jeszcze przed premierą, ale teraz wiemy, że Huawei ma mocnego asa w rękawie: dwie matryce, z których jedna rejestruje kolor, a druga wyłącznie czerń i biel.
Zgodnie z oczekiwaniami, potwierdziły się wszystkie plotki na temat wyglądu i parametrów aparatu w Huawei P9. Na tylnej ściance znajdziemy podwójny moduł fotograficzny, który powstał przy współpracy z firmą Leica. Mimo głośnej marki, jasność obiektywów stoi daleko w tyle za konkurencją, bowiem przysłona aparatów ma niezbyt imponującą światłosiłę f/2.2. Nie mamy tu też dwóch różnych kątów widzenia, tak jak w LG G5.
Mimo to duet Huawei/Leica ma prawdziwego asa w rękawie
O ile optyka nie wygląda imponująco, to cała innowacja leży tak naprawdę wewnątrz modułów foto. Mowa tu o matrycach. Jeden przetwornik rejestruje obraz kolorowy, zapisując pełne dane o barwach. Z kolei druga matryca to wyspecjalizowany przetwornik monochromatyczny. Jego zadaniem jest rejestrowanie czarno-białego obrazu, co pozwoli zbierać dane o szczegółach.
Oprogramowanie aparatu Huawei P9 i P9 Plus pozwala na łączenie zdjęć z obu aparatów, dzięki czemu fotografie mają mieć ładnie odwzorowane kolory i mają być bardzo bogate w drobne detale. Użytkownik ma też możliwość zapisu zdjęć czarno-białych wykonanych prawdziwą matrycą monochromatyczną.
Pomysł jest rewelacyjny i naprawdę innowacyjny
Jestem naprawdę zaskoczony kierunkiem, w którym rozwinęła się współpraca Huawei i Leiki. Spodziewałem się, że będzie to wyłącznie zabieg marketingowy. Mieliśmy już obiektywy Zeissa w Lumiach, czy wysoką serię szkieł G w Xperiach, ale więcej jest w tym PR-u, niż jakości. Mikroskopijna optyka tak naprawdę nie pozwala rozwinąć skrzydeł producentom obiektywów, zwłaszcza tym, którzy od lat specjalizują się w znacznie większych formatach.
Tymczasem monochromatyczna matryca od inżynierów Leiki to zupełnie nowy pomysł w świecie smartfonów. Pomysł, który może się udać. Leica ma w swoim portfolio specjalne edycje aparatów wyposażonych w monochromatyczną matrycę. Dobrym przykładem jest Leica M Monochrom, o której do dziś trwają gorące dyskusje wśród fotografów.
Jakie są zalety monochromatycznej matrycy?
Tutaj musimy sięgnąć nieco głębiej. Tak naprawdę wszystkie cyfrowe matryce aparatów rejestrują obraz czarno-biały. Piksele po prostu otrzymują informacje o natężeniu światła, czyli o jasności, jaką ma mieć dany fragment zdjęcia. Kolor bierze się z dodatkowej warstwy, czyli tzw. matrycy filtrów. Jest to siatka mniej lub bardziej regularnie porozrzucanych filtrów w kolorach czerwonym, zielonym i niebieskim. Filtrowanie odpowiednich długości fal światła pozwala określić kolor.
Nad każdym pikselem matrycy znajduje się pole z tylko jednym kolorem. Aby poprawnie określić barwę, trzeba zebrać dane minimum z grupy 4 pikseli (znajdują się nad nimi najczęściej 2 komórki zielone i po jednej niebieskiej i czerwonej), a następnie uśrednić te dane w obrębie grupy. Mamy więc uśrednienie danych, a to dopiero początek problemów, bo filtr kolorów może tworzyć nieprzyjemny efekt mory, który trzeba zmiękczyć kolejnym filtrem, tym razem antyaliasingowym.
Matryca monochromatyczne eliminuje wszystkie te problemy. Mamy tu tylko jedną warstwę, która całą swoją powierzchnią zbiera informacje o jasności, czyli także o szczegółach. Każdy piksel pracuje niezależnie i nie są potrzebne żadne uśrednienia ani filtry pomocnicze.
Dobrze widać to na przykładzie wspomnianej Leiki M Monochrom, która charakteryzuje się niezwykłym oddaniem tonów i detali. Jeśli aparat Huawei P9 będzie zachowywał się podobnie, będę spokojny o jakość zdjęć. Póki co Huawei zapowiada, że monochromatyczny sensor jest w stanie uchwycić 2x więcej informacji o świetle, niż klasyczna matryca RGB.
To jeszcze nie koniec
Podwójny aparat Huawei P9 będzie też potrafił redukować szumy bazując na danych z dwóch matryc. Nie znamy jeszcze rozmiaru matryc, ale ich rozdzielczość to dwa razy 12 megapikseli. Wielkość pojedynczego piksela wynosi 1,25 µm. To mniej więcej tyle, co w iPhonie 6s (1,22 µm).
Możliwe będzie także wykonywanie zdjęć, w których można zmieniać głębię ostrości po wykonaniu fotografii. Najprawdopodobniej ten efekt będzie w dużej mierze realizowany programowo.
Ciekawie zapowiada się też potrójny system autofocusu, który wykorzystuje komórki detekcji fazy, detekcję kontrastu i autofocus laserowy. Można się spodziewać, że szybkość układu AF znacznie wzrośnie względem Huawei P8.
Przyznam, że nie mogę już się doczekać, kiedy Huawei P9 wpadnie w moje ręce. Aparat zapowiada się naprawdę innowacyjnie, choć obawiam się o jasność obiektywu. Zobaczymy jak dobrze monochromatyczna matryca będzie w stanie zamaskować te braki.