Drapieżny crossover w wydaniu eko. Przyglądamy się Toyocie C-HR
Podczas Geneva Motor Show zadebiutował nowy model Toyoty – C-HR, który wygląda bardzo młodzieżowo i drapieżnie, a pod maską skrywa silnik hybrydowy z Priusa.
Po raz pierwszy Toyotę C-HR zobaczyliśmy dwa lata temu na Paris Motor Show i już wtedy znacznie odróżniała się od innych modeli japońskiego producenta, przywodząc na myśl Nissana Juke, albo większego Quashqai’a.
C-HR napędza ta sama platforma co Priusa, więc będzie on dostępny z 1,8-litrowym hybrydowym silnikiem o mocy 120 KM. Platforma ta nosi nazwę TNGA (Toyota New Global Architecture), a jej modularność polega na tym, że w procesie produkcyjnym elementy mogą być wymieniane nie tylko pomiędzy Priusem, ale także nową Corollą, której spodziewać należy się za 3 lata.
Drugą z wersji, tym razem zapożyczoną z Aurisa, będzie 1,2-litrowy silnik turbo o mocy 133 KM.
Co ciekawe ekstremalna wersja C-HR prawdopodobnie wystartuje już w maju podczas 24-godzinnego wyścigu na torze Nurburgring. Dobrą przyczepność zapewni jej umieszczenie akumulatorów pod tylnymi siedzeniami, co obniży środek ciężkości.
Toyota przez długi czas nie grała dużej roli w segmencie cross-overów, którego sprzedaż zaczyna bardzo szybko rosnąć np. w USA, gdzie w zeszłym roku podwoiła się do poziomu prawie 390 tys. sztuk. Na tym trendzie skorzystali przede wszystkim tacy producenci jak Nissan, Honda, Subaru i Mazda.
Toyota C-HR zadebiutuje w salonach prawdopodobnie jeszcze w tym roku, w cenie niższej niż RAV4, czyli ok. 24 tys. dol.