Przeszedłem bijatykę, odblokowałem… zupełnie nową grę z otwartym światem! Wszystko na jednej płycie
Nie jestem specem, gdy chodzi o „chińskie bajki”. Dragon Ball, Ghost in the Shell, Neon Genesis Evangelion, Akira, Bleach, One Piece, wspaniałe dzieła Miyazakiego – znam i kojarzę absolutne minimum. W dodatku nie ciągnie mnie, aby to zmieniać. Dlatego do Naruto Shippuden: Ultimate Ninja Storm 4 podchodziłem z umiarkowanym entuzjazmem, nie spodziewając się niczego dobrego. Po „przejściu” tej gry powiem wam jednak, że życzyłbym sobie, aby KAŻDA adaptacja filmu i serialu była wykonana na takim poziomie. No i posiadała tak rewelacyjną niespodziankę!
Naruto Shippuden: Ultimate Ninja Storm 4 to zakończenie komputerowej serii na podstawie niezwykle popularnej mangi Naruto. Wszystkie wątki dochodzą w tej produkcji do wspólnego końca. Rozwiązana zostaje każda zagadka, pada odpowiedź na każde pytanie. Słowem – pożegnanie z niezwykle popularną marką, sprezentowane w iście hollywoodzkim stylu.
Chociaż Naruto Shippuden: Ultimate Ninja Storm 4 to bijatyka, gra posiada niesamowicie poprowadzony wątek fabularny. Lepiej, niż w niejednej grze cRPG.
Bez cienia przesady mogę napisać, że gra to w takim samym stopniu wymiana ciosów z komputerowymi przeciwnikami, co rozmowy i sceny przerywnikowe. Zarówno na silniku gry, jak i wycięte z oryginalnego anime. Od razu czuć, że narracja to hasło-klucz dla producentów Ultimate Ninja Storm 4. Już dawno nie widziałem, żeby ktoś włożył tyle staranności, aby historia w bijatyce była traktowana śmiertelnie poważnie.
Co jeszcze lepsze, opowieść w Naruto Shippuden: Ultimate Ninja Storm 4 jest bardzo łatwo przyswajalna również dla osób spoza grona fanów mangi. Po pierwszym szoku, związanym z mnóstwem nazw własnych, takich jak shinobi czy rasengan, cała ta odmienność świata ninja zaczyna wchodzić w krwiobieg. Nie tylko mniej więcej rozumiemy, co dzieje się na ekranie, ale potrafimy również określić charaktery najważniejszych postaci oraz ich motywy. Byłem naprawdę zdziwiony, jak wielowątkowe i wielowymiarowe były pewne kreacje. Czegoś takiego w bijatyce nie uświadczyłem już od dawna.
Jeżeli zaś chodzi o walkę, Naruto Shippuden: Ultimate Ninja Storm 4 to typowa bijatyka w stylu Dragon Ball Z.
Efektowność, efektowność i jeszcze raz efektowność! Bohaterowie gry krzyczą w niebogłosy, ładując swoją moc, po czym wypuszczają potężne wiązki energii. Najpotężniejsze, najbardziej złożone ataki pochłaniają kilka sekund specjalnych animacji, które wyglądają na żywcem wyjęte z kolorowego anime. Wszystko wybucha, wszystko się błyszczy, wszędzie latają pociski, non stop ktoś się teleportuje, lata i znika.
Co zabawne, większość niesamowitych akcji wykonuje się za pośrednictwem dwóch, maksymalnie trzech przycisków. Chociaż cały czas coś dzieje się na ekranie, Naruto Shippuden: Ultimate Ninja Storm 4 jest bardzo łatwe do opanowania. Przycisk ataków fizycznych, przycisk obrony, przycisk teleportacji, kombinacja dwóch przycisków dających potężniejsze ataki na średni i daleki dystans – to podstawy, które bez żadnych problemów pozwolą na przejście głównego wątku fabularnego. Po pierwszych trzech – czterech starciach będziecie wiedzieć już wszystko.
Zupełnie inaczej wygląda to podczas sieciowych konfrontacji. Te przypominają partię pokera.
Połową sukcesu jest wcześniejsze dobranie odpowiednich umiejętności i artefaktów. Ekran wyboru postaci pozwala wybrać całą masę bohaterów, wyprodukowanych na przestrzeni całej serii Ultimate Ninja Storm. Zbiór grywalnych wojowników jest gigantyczny. Każdy z nich posiada inne ataki, inny zasięg oraz sposób wyprowadzania specjalnych umiejętności.
To właśnie te umiejętności stanowią klucz do sukcesu. Gracz może wybrać określoną ich ilość, ze znacznie szerszej palety. Co najciekawsze, nasz oponent nie ma pojęcia, na jaki zestaw ciosów i mocy się zdecydujemy. Oczekiwanie w lobby jest jak pojedynek w pokera – nie masz pojęcia, jakim wachlarzem środków dysponuje oponent. Dopiero po przeniesieniu na rozległą, trójwymiarową arenę, wszystko staje się jasne. Czasami jest już wtedy za późno, aby odwrócić losy bitwy.
Ze względu na całą masę bohaterów, Naruto Shippuden: Ultimate Ninja Storm 4 nie jest idealnie zbalansowaną bijatyką. Dodając do tego wybór konkretnych umiejętności, gracz online jest w stanie stworzyć realną przewagę nad oponentem, nim dojdzie nawet do pierwszej wymiany ciosów. Kapitalna sprawa i świetna odmiana od sieciowych potyczek w Tekkena oraz Mortal Kombat. Podczas walk online emocjonowałem się znacznie bardziej, niż chciałbym to przyznać.
Największą i najlepszą niespodziankę miałem po przejściu trybu fabularnego. Okazuje się wtedy, że Naruto Shippuden: Ultimate Ninja Storm 4 to w zasadzie gra w grze!
Absolutnie nie przesadzam. Po rozegraniu kampanii zyskujemy dostęp do trybu swobodnego. Z tego możemy co prawda skorzystać wcześniej, ale gra ostrzega, że nie powinniśmy tego robić bez wiedzy wyniesionej z trybu fabularnego. Zgadywałem, że dostanę możliwość swobodnego wyboru przeciwników, może system odtwarzania konkretnych scen z kampanii z jakimiś pokręconymi, ręcznie ustawianymi modyfikatorami. Zupełnie nie spodziewałem się tego, co w zanadrzu mieli producenci.
Tryb przywitał mnie zupełnie nowym stylem rozgrywki, który na pierwszy rzut oka nie miał nic wspólnego z bijatyką. Postać sterowana przez gracza może swobodnie spacerować po otwartych lokacjach, rozmawiając z przechodniami oraz wykonując dla nich misje. Do tego dochodzi odwiedzanie sklepów i kupowanie ekwipunku, wymiany poglądów z członkami drużyny oraz wyprawy daleko za miasto, z wykorzystaniem mapy świata.
Byłem absolutnie zbity z tropu! Na moich oczach bijatyka w stylu Dragon Balla przekształciła się w namiastkę produkcji cRPG, z modułem starć odpalanym dopiero podczas konfrontacji z NPC. No po prostu rewelacja! Mogłem pójść, gdzie tylko chcę. Mogłem zwiedzać miejsca, które w trybie fabularnym były jedynie wspominane. Mogłem wykonywać główne i poboczne misje, za które zdobywałem walutę umożliwiającą kupowanie lepszego ekwipunku. Przede wszystkim jednak, mogłem kontynuować główny wątek fabularny, w zupełnie innym wydaniu.
Tryb swobodny opowiada o tym, co działo się zaraz po zakończeniu wydarzeń z anime. Zgaduję, że dla fanów Naturo będzie to wielka gratka. Rozgrywka koncentruje się na miłosnych rozterkach głównego bohatera, a także świecie po przemianach dokonanych podczas finałowej walki. Chciałbym napisać, że to świetny „dodatek”, ale to niewłaściwy wyraz. Tryb swobodny to jak gra w grze. Rozbudowana, osobna zawartość, która z powodzeniem mogłaby być sprzedawana jako dodatek. O ile nie samodzielna produkcja.
Muszę przyznać, że czegoś takiego naprawdę się nie spodziewałem.
Producenci bijatyki zrobili na mnie świetne wrażenie. Chociaż do Naruto Shippuden: Ultimate Ninja Storm 4 podszedłem tylko i wyłącznie z redakcyjnego obowiązku, z tytułem bawiłem się doskonale. Znacznie lepiej, niż przypuszczałem, że będę się bawił i znaczni lepiej niż z większością współczesnych bijatyk. Uwielbiam tak się zaskakiwać.
Zalety
- Gra w grze, jaką jest tryb swobodny
- Zaskakująco dobra narracja, świetny scenariusz
- Polskie napisy dla młodszych fanów
- Bardzo efektowne walki
- Nierówna, ale atrakcyjna warstwa wizualna
- Rozgrywki online to połączenie bijatyki i pokera
- Maaaaaaaaaaaasa postaci do wyboru
Wady
- Egzotyczna gra skierowana tylko do fanów mangi i anime
- Wysoka cena wersji na konsole
- Brakuje samouczka dla opornych
Oczywiście nie polecę Naruto Shippuden: Ultimate Ninja Storm 4 komuś, kogo odrzuca anime i nie ma pojęcia o tej serii. Jeżeli szukasz dobrej bijatyki, radzę zwrócić się w kierunku Mortal Kombat X albo poczekać na Street Fighter V. Jeśli jednak czyta to fan mangi – zaręczam, będziesz zachwycony. Chciałbym, aby wszystkie marki, które wydają mi się interesujące, jak na przykład Star Wars czy Avengersi, dostawały gry wideo zrealizowane na takim poziomie.