Projekt Pianino na Słowacji pokazuje jak wdrożyć płatny dostęp do treści w internecie
W rozmowie ze mną właściciel "Przekroju" Grzegorz Hajdarowicz dowodził, że w Polsce tylko on może sobie pozwolić na zamknięcie darmowego dostępu do treści w internecie, gdyż pozostali wydawcy mają albo mono-biznesy (tj. Agora) lub są częścią zachodnich konglomeratów. Tymczasem, jak pokazuje słowacki przykład, można dogadać się by wprowadzić globalny system za dostęp do treści w internecie. I jeśli cokolwiek ma się udać na tym polu, to właśnie taki model. Nie daje on bowiem zbytniego pola manewru zainteresowanemu tym typem internetowego produktu czytelnikowi.
Słowacja to taki mały kraj pod Polską - lubimy tak myśleć, z naciskiem na "pod Polską". Wydaje nam się, że nie tylko jesteśmy bogatsi (skutecznie wypromowano u nas obraz Zielonej Wyspy na tle czerwonego oceanu), ale także mądrzejsi, bardziej zaradni i… ładniejsi. A wystarczy przekroczyć granicę polsko - słowacką, by przekonać się jak jest naprawdę - zapłacimy w europejskiej walucie, przejedziemy się po europejskich drogach, a nawet porozmawiamy bez problemu w europejskim języku na stacji benzynowej. Od maja, także w słowackim internecie będzie europejsko.
Na Słowacji jest 4,06 mln internautów - o jakieś 13 mln mniej niż w Polsce. Ale procent społeczeństwa, który regularnie korzysta z internetu jest tam znacznie wyższy niż w Polsce. Do internetu podłączonych jest tam 71% z 5,7 mln mieszkańców. W Polsce ciągle oscylujemy wokół 50%. Może dlatego 9 głównych wydawców medialnych na Słowacji zdecydowało się na współpracę w celu wprowadzenia łączonego systemu opłat za dostęp do treści medialnych w internecie. Co ciekawe, praktycznie każdy wydawca ustali sobie zakres podziału darmowe - płatne samodzielnie. Jedni zostawią części "komentarze i opinie" poza zamkniętym systemem. Inni - jak biznesowy dziennik - pozostawi otwarte fora nt. porad biznesowych, ale tylko płacący użytkownicy będą mogli zadawać na nim pytania. Dziennik sportowy natomiast zamknie dostęp do swoich treści w internecie pomiędzy godziną 0:00 a 20:00. Potem od 20:00 do północy swobodny dostęp do treści będzie przywrócony.
Wśród tych 9 wydawców są: 3 wiodące dzienniki, 1 tabloid, 1 stacja telewizyjna oraz 2 magazyny. Przedsięwzięcie nazywa się "Projekt Pianino" i za dostęp do internetowych treści 9 wydawców będzie żądał 2,90 euro miesięcznie lub 0,99 euro tygodniowo. 70% przychodów trafi bezpośrednio do wydawców. 10% wezmą właściciele Projektu Pianino, którzy są właścicielami odpowiedniej technologii. Kolejne 20% podzielą między siebie banki oraz operatorzy mobilny. System rusza już za tydzień - 18 kwietnia i przez dwa tygodnie będzie darmowy. 2 maja nastąpi zamknięcie darmowego dostępu do treści 9 wydawców w sieci.
Jakie są oczekiwania wydawców? Realne - według szefa projektu Tomasa Bella - w pierwszym roku działania systemu wydawcy liczą na pomiędzy 0,8% (wariant pesymistyczny) a 1,5% (wariant realistyczny) lokalnej internetowej populacji. Łatwo policzyć, że w wariancie realistycznym wyjdzie niewiele ponad 60 tys. płatnych subskrybentów (zaraz, zaraz…, ile Grzegorzowi Hajdarowiczowi brakuje do obiecanych 120 tys? Aaa, 80 tys…). Bell twierdzi, że górny limit dla Projektu Pianino to pomiędzy 5 a 15% internetowej populacji Słowacji w okresie od 5 do 7 lat.
W Projekt Pianino uderza kilka rzeczy, ale chyba najważniejsze jest to, że w obliczu coraz bardziej gorącego problemu komercjalizacji treści medialnych w internecie, wydawcy z konkurencyjnych firm są w stanie się dogadać. Jestem dziwnie przekonany, że nie byłoby to możliwe w Polsce. Projekt jest również z założenia realistycznie programowany - swoboda w definiowaniu poziomu zamknięcia własnych treści, co związane jest ze specyfiką danego medium oraz niewygórowane plany na najbliższą przyszłość. I jeśli kiedykolwiek internauci zgodzą się płacić za treści w internecie, to tylko jeśli właśnie w taki sposób jak na Słowacji - zbiorczy, stanowczy i konsekwentny, ale jednocześnie bardzo otwarty na jednostkową specyfikę poszczególnych mediów.
Ps. A na koniec pozwolę sobie powtórzyć moją śmiałą tezę z jednej z dyskusji nt. płatnego dostępu do treści w internecie - docelowo doczekamy takiej sytuacji, w której wydawcy oraz operatorzy mobilni będą nam w całości subsydiować urządzenia typu tablet. Tylko po to, abyśmy opłacali abonamenty na treści w nim czytane.