Jak Jacek Sasin rozmawia ze związkowcami? Padły mocne słowa pod adresem wicepremiera
Federacja Związków Zawodowych Polskiej Grupy Energetycznej wbija szpilę ministrowi aktywów państwowych. Zarzuca mu, że na razie dialog społeczny w sprawie przyszłej transformacji energetycznej to pic na wodę fotomontaż. Bo prowadzony jest tylko z tymi związkowcami, których wskaże resort.
W rozmowie z „Dziennikiem Gazetą Prawną” Jacek Sasin, wicepremier i minister aktywów państwowych przekonuje, że rząd prowadzi rozmowy z Komisją Europejską w sprawie zaangażowania środków publicznych w polskie górnictwo. Przypomnijmy, że mówi się nawet o 2 mld zł dotacji budżetowych co roku. Tak ma wyglądać rządowy parasol dla kopalni w pierwszych latach transformacji.
Bez tego trudno sobie wyobrazić możliwość wygaszania górnictwa w cywilizowany sposób – przekonuje Sasin.
A co z energetykami, z którymi wreszcie ktoś też zaczął negocjować? Na razie wychodzi na to, że tutaj też o porozumienie może być trudno. Związkowcy na początek zarzucają bowiem Sasinowi, że ten do stołu zaprasza tylko wybranych.
Związkowcy wzywają Sasina do przestrzegania prawa
Niedopuszczalne jest aby o przyszłości związanej z miejscami pracy oraz naszych Spółek Energetycznych decydowano w wąskiej grupie związków zawodowych wyselekcjonowanej i wybranej przez Ministerstwo Aktywów Państwowych – czytamy w liście, jaki na ręce Jaka Sasina złożyła Federacja Związków Zawodowych GK PGE.
Związkowcy dodają, że resort tak się zachowując „poddaje pod wątpliwość intencje uczestników oraz stronniczość prowadzenia dialogu społecznego”. W ten sposób też, zdaniem autorów apelu do wicepremiera, powstaje informacyjny bałagan, który powiela wieści o nowych wynagrodzeniach związkowców czy zwolnieniach grupowych.
Żądamy naprawienia błędnej oceny sytuacji przez podległy Panu resort, w innym przypadku podejmiemy działania wynikające z przepisów prawa związkowego – ostrzegają związkowcy Sasina.
Energetycy chcą takich gwarancji, jakie dostali górnicy
Od początku układania się rządu z górnikami (porozumienie z nimi, które wyznaczyło kierunki przyszłej umowy społecznej podpisano rok temu, pod koniec września) dawali o sobie znać energetycy. Przypominali na różne sposoby, że też są częścią systemu energetycznego i transformacja również ich jak najbardziej dotyczy. Ale rząd postanowił w pierwszej kolejności uporządkować sprawę z górnikami, z którymi podpisał umowę społeczną, którą musi zaakceptować komisja Europejska. I dopiero potem zabrał się za energetyków.
Wszystko odbywa się po cichu, bez zbędnego zamieszania. Tak właśnie powstał projekt umowy społecznej z energetykami. Tam też jest mowa o gwarancjach zatrudnienia, odprawach i premiach. Ale podpis związkowców pod takim dokumentem będzie też oznaczał ich zgodę na powołanie do życia Narodowej Agencji Bezpieczeństwa Energetycznego (NABE) i wydzielenie do niej aktywów węglowych z poszczególnych spółek energetycznych.
Nic więc dziwnego, że zarówno eksperci klimatyczni i związkowcy taką propozycje nazywają po prostu łapówką.
Umowa w takiej formie to nic innego, jak zapłata za spokój strony społecznej”- nie ma wątpliwości Bogdan Tkocz, przewodniczący NSZZ „Solidarność” w Tauron Serwis.