REKLAMA
  1. bizblog
  2. Energetyka

Wojna na Ukrainie. Czy polskie kopalnie dostaną drugie życie?

Na razie przez rosyjską agresję na Ukrainie nie musimy martwić się o dostawy energii elektrycznej i ciepła. Gorzej będzie, jak wprowadzane na Moskwę restrykcje dotyczyć będą też węgla. Być może wtedy trzeba będzie plan likwidacji polskich kopalni pisać od nowa. Ale są jeszcze Niemcy, którzy już nie zgodzili się na wyłączenie Rosji z systemu SWIFT i z importem energii, od którego są też uzależnieni, może być tak samo.

25.02.2022
10:30
Wojna na Ukrainie. Embargo na import energii z Rosji wydłuży żywot polskich kopalń?
REKLAMA

Nasz kraj jest zabezpieczony energetycznie. Dostawy energii elektrycznej i ciepła nie są zagrożone – zapewnia w radiowych „Sygnałach Dnia” Wojciech Dąbrowski, prezes PGE. Dopowiada, że w spółce powołano sztab kryzysowy, wzmożono monitoring sieci IT i wzmocniono również ochronę obiektów PGE. Zaznacza też, że nasze bezpieczeństwo energetyczne wynika przede wszystkim z tego, że mamy dostęp do własnego paliwa, czyli węgla. Z kolei Ministerstwo Aktywów Państwowych przekonuje, że podległe resortowi spółki energetyczne praktycznie nie korzystają z węgla sprowadzanego z Rosji do Polski.

REKLAMA

To około 0,25 mln ton rocznie 

– uważa MAP.

Ale Polska kupuje w Rosji nie tylko węgiel. Sporo z tamtego kierunku płynie do nas ropy, a gazu ziemnego jeszcze więcej. Jak wylicza Forum Energii, w ten sposób w ciągu dwóch dekad wydaliśmy ponad 900 mld zł. Wprowadzone więc unijne sankcje także na import energii – byłyby mocno odczuwalne w naszym kraju.

Wojna na Ukrainie zablokuje odejście od węgla?

To scenariusz, w którym Bruksela sięga po kolejne rozwiązania gospodarcze mające uderzyć w Rosję. Takim instrumentem byłyby na przykład ograniczenia w transporcie energii. Polska tylko w pierwszym półroczu 2021 r. sprowadziła stamtąd ok. 4 mln t węgla.

W sumie w latach 2018-2020 zebrało się tego rosyjskiego węgla na prawie 40 mln t. Podobnie jest z ropą i gazem. W ostatnich 20 latach import węgla z Rosji spuchnął o aż 756 proc., gazu o 118 proc. a ropy – o 41 proc. Rosyjska agresja na Ukrainę może tym porządkiem jednak mocno zakołysać. Ale na razie, jak zapewnia Wojciech Dąbrowski, nie ma powodów do obaw.

Mamy zapasy paliwa

– twierdzi szef PGE.

W przypadku restrykcji unijnych wycelowanych w rosyjski import energii – może być jednak różnie. Były wiceminister gospodarki Jerzy Markowski, w rozmowie z Trybuną Górniczą, przekonuje, że wtedy będzie najwyższy czas na to, żeby w Polsce wreszcie na transformację energetyczną spojrzeć inaczej niż do tej pory. I zdecydowanie koncentrować się na własnym węglu.

Plan zamykania polskich kopalni do weryfikacji

Markowski nie od dzisiaj twierdzi, że zamykając kopalnie z bogatymi zasobami węgla, tworzymy sobie sami zapaść energetyczną. I w kontekście wojny na Ukrainie trzeba takie podejście jak najszybciej zmienić. Zaczynając w pierwszej kolejności od zmiany umowy społecznej rządu z górnikami.

Najlepszym ruchem w tej chwili byłoby zweryfikowanie programu likwidacji kopalń i uruchomienia wydobycia w nowych partiach złóż kopalń czynnych - nie ma cienia wątpliwości Jerzy Markowski.

Jego zdaniem trzeba też zapalić zielone światło dla inwestorów, którzy chcieliby w Polsce budować nowe kopalnie. Tym samym ustalony już z górnikami harmonogram zamykania kopalni, który kończy się datą 2049 r. - należałoby pisać jeszcze raz.

Niemcy nie pozwolą na sankcję, przez które sami stracą

Ale to może okazać się jednak zadaniem niemożliwym do zrealizowania. Nie tylko ze względu na przeszkody proceduralne. Wszak w ramach tak ujętej umowy społecznej rządu z górnikami spisano ustawę górniczą, zakładającą pomoc publiczną dla górnictwa w wysokości 28,8 mld zł do 2031 r. Trzeba byłoby też na nowo zupełnie pisać wniosek notyfikacyjny, który ponoć jest już prawie gotowy, a który musi trafić do Brukseli. 

REKLAMA

Ale nawet jakby jakimś cudem te przeszkody biurokratyczno-legislacyjne udało się jednak jakoś przeskoczyć, to barierą nie do pokonania mogą okazać się Niemcy. Już teraz widać, że nasi zachodni sąsiedzi nie są aż tak bardzo skorzy do karania Rosjan za ich agresję na Ukrainie. Owszem, certyfikację Nord Stream 2 wstrzymali, ale już na wyłączenie Moskwy z bankowego systemu SWIFT nie chcą się zgodzić. I z ewentualną sankcją uderzającą w rosyjski import energii z dużą dozą prawdopodobieństwa byłoby tak samo. 

Dlaczego? Bo Berlin co najmniej na tym samym poziomie jest uzależniony energetycznie od Moskwy. Nie chodzi tylko o gaz, którym Niemcy chcą odchodzić od węgla i pod ich presją to paliwo kopalne znalazło się w projekcie taksonomii UE. Niemcy też zdecydowanie więcej niż Polska sprowadzają do siebie rosyjskiego węgla. Tylko w 2020 r. było tego 31,8 mln t, a w 2021 r. ok. 36 mln t.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA