REKLAMA
  1. bizblog
  2. Transport

Co za zwrot akcji! Ryanair i Wizzair robią psikusa rządowi. Olewają Radom, wolą latać z Łodzi

Po wybuchu pandemii wydawało się, że lotnisko w Łodzi czeka powolne dogorywanie. Nic z tych rzeczy. Do portu wracają dwa największe lowcosty w Polsce, a perspektywy ruchu pasażerskiego są ponoć najlepsze od dziesięciu lat. Zabawne biorąc pod uwagę, że konkurencja jest duża jak nigdy przedtem.

22.09.2022
18:36
Tanie loty. Co za zwrot akcji! Ryanair i Wizzair robią psikusa rządowi. Olewają Radom, wolą latać z Łodzi
REKLAMA

Od 13 grudnia pasażerowie będą mogli latać samolotami Wizzaira na lotnisko Londyn-Luton dwa razy w tygodniu - informuje Port Lotniczy im. Władysława Reymonta w Łodzi. Węgierski lowcost wraca do tego miasta po dziesięciu latach nieobecności. Lotnisko liczy, że dzięki obecności węgierskiej linii przybędzie mu 35 tys. pasażerów rocznie.

REKLAMA

To mały krok dla europejskiej awiacji, ale wielki dla Łodzi i łódzkiego lotniska. Powrót linii Wizzair przyczyni się nie tylko do wzrostu liczby pasażerów w tym i kolejnych latach, ale już teraz jest silnym sygnałem dla polskiego i europejskiego rynku lotniczego, że Łódź na poważnie wchodzi do gry - zauważyła prezes Portu Lotniczego Łódź Anna Midera.

W Łodzi na dobre rozmościł się też Ryanair

Irlandczycy latają do innego londyńskiego portu - Stansted. Pod koniec października uruchomią również trasy do Brukseli-Charleroi, Alicante i Mediolanu. Władze portu twierdzą, że po zsumowaniu wszystkich nowych połączeń i dodaniu dużego zainteresowania ze strony czarterów, może się okazać, że 2023 r. będzie dla Łodzi najlepszym rokiem od dekady.

Te założenia zaprezentowali na liczbach w rozmowie z serwisem fly4free.pl. Prezes Anna Midera zdradziła, że prognozy zakładają osiągnięcie liczby 335 tys. pasażerów w przyszłym roku. To dwukrotnie więcej niż lotnisko odprawi prawdopodobnie w 2022 r. Dla porównania przed pandemią, w 2019 r., z Łodzi wyleciało łącznie 241 tys. osób. Możemy mieć więc do czynienia z potężnym wzrostem, który nawiązałby do czasów świetności portu z okresu sprzed budowy autostrady A2 w kierunku Warszawy.

Podczas gdy wiele portów lotniczych w Polsce bije obecnie swoje historyczne rekordy, Łódź długo zbiera się po kryzysie, jaki całej branży zafundowała pandemia. Optymizmem nie napawały również prognozy Międzynarodowego Zrzeszenia Przewoźników Powietrznych (IATA).

IATA zakłada, że istniejące już w 2040 r. CPK zgarnie 45 mln pasażerów. Lotnisku im. Reymonta, które ma być najbliżej nowego hubu, może to praktycznie wyssać cały ruch. Analitycy prognozują, że przez lotnisko przewinie się raptem pół miliona pasażerów. Zdecydowanie mniej niż chociażby w Modlinie (4,1 mln) i Radomiu (1,8 mln).

Łódź płata jednak ekspertom psikusa. Szczególnie rozgoryczone mogą być władze lotniska w Radomiu, które liczyły na to, że lowcosty staną się siłą napędową całej inwestycji.

REKLAMA

Ryanair zadeklarował jednak od razu, że nie ma zamiaru się tam pojawiać. Wizzair miał natomiast zażądać rekordowo niskich opłat i póki co o jego pojawianiu się w Radomiu jest całkowicie cicho. Obaj przewoźnicy ochoczo ogłaszają w tym czasie nowe połączenia z naturalnego rywala Radomia, jakim staje się Łódź. Takiego zwrotu akcji chyba nikt się nie spodziewał.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja:
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA