Bezpieczeństwo ruchu drogowego

Wjechała w znak stojący na środku drogi. Zarządca mówi, że to tak ma być

Bezpieczeństwo ruchu drogowego 12.03.2024 983 interakcje

Wjechała w znak stojący na środku drogi. Zarządca mówi, że to tak ma być

Piotr Barycki
Piotr Barycki12.03.2024
983 interakcje Dołącz do dyskusji

Czy można postawić znak na środku drogi? Można. Należy tylko złożyć w ofierze trzy formularze dotacyjne, odtańczyć mistyczny taniec rozwoju i nad bulgocącym kociołkiem sukcesu wypowiedzieć słowa zaklęcia: „zgodne z projektem”.

Potem, kiedy wszystkie mroczne czary zostaną odczynione, nie jest to już naszym problemem – staje się to problemem kogoś innego. W rzadkich przypadkach zaklęcie traci moc, ale wtedy wystarczy powtórzyć jego słowa i sprawa załatwiona.

O mocy tej magii przekonała się rowerzystka z Poznania

W skrócie: jadąc nocą drogą dla pieszych i rowerów – a więc taką z obowiązkiem jazdy po niej – nie spodziewała się jednego. Tego, że dokładnie między znakami poziomymi P-23 i jakąś dziwaczną strzałką, znajduje się… podwójny zestaw wsporników znaku drogowego:

Mimo posiadanego oświetlenia rowerzystka prawdopodobnie nie zauważyła szarego słupka na szarym tle – albo nie spodziewała się podwójnego wspornika w takim miejscu, bo chwilę wcześniej był tylko pojedynczy i to przy krawędzi – i zahaczyła o niego kierownicą. Efekt raczej prosty do przewidzenia i bolesny – przewrócenie się na drogę i uszkodzenie roweru oraz osprzętu.

Najciekawsze jednak zaczęło się później

Nie ma bowiem raczej większych wątpliwości, że – niezależnie od innych czynników – taka organizacja drogi dla pieszych i rowerów jest sprzeczna z obowiązującymi przepisami, przewidującymi dla drogi dla rowerów i drogi dla pieszych utworzenie skrajni, czyli „przestrzeni wolnej od przeszkód”. Ustawienie znaków w świetle drogi dla rowerów i pieszych raczej nie spełnia tego wymogu. Swoją drogą – przepis o skrajni drogi dla rowerów i drogi dla pieszych i rowerów strasznie wszystkim budującym przeszkadza. Olewa się go nawet przy nowych inwestycjach, a zwrócenie na to uwagi inwestorowi kończy się aferą.

Wracając jednak do Poznania – w związku z tym, że infrastruktura była w sposób oczywisty niezgodna z przepisami, rowerzystka zdecydowała się powalczyć o odszkodowanie z ubezpieczenia zarządcy drogi. Pomimo początkowej wyceny szkód ubezpieczyciel odmówił jednak wypłaty – zdaniem zarządcy drogi zdarzenie wynikało wyłącznie z faktu, że rowerzystka nie zachowała odpowiedniej ostrożności.

Odwołanie poskutkowało tym, że zarządca drogi powołał się w dosyć przewrotny sposób na rozporządzenie, które… właśnie zabrania tego typu konstrukcji, czyli na rozporządzenie w sprawie warunków technicznych, jakim powinny odpowiadać drogi publiczne. Wybrał jednak z tego rozporządzenia magiczny paragraf numer 2, który stwierdza, że przepisy te obowiązują wyłącznie przy projektowaniu, budowie i przebudowie dróg publicznych. Po co? Prawdopodobnie dlatego, że jeśli nie dochodzi do budowy czy przebudowy nowej drogi, to można stworzyć drogę dla pieszych i rowerów na już istniejącej infrastrukturze, bez wprowadzania większych zmian i bez konieczności dopasowania się do przepisów, zmieniając po prostu organizację ruchu. Podobne sztuczki stosuje m.in. Wrocław i nie należy się tym interesować, bo dostanie się kociej mordy:

Ewentualnie odwołanie się do tego paragrafu dotyczyło po prostu tego, że to już było budowane dawno, te przepisy wtedy nie obowiązywały – nie ma powodu, żeby ruszać, w papierach się zgadza. Zresztą czerwono-kostkowa nawierzchnia potwierdza, że może to być jeden z cudownych tworów pierwszego dotacyjnego rzutu polskiej infrastruktury rowerowej.

Przy okazji po zgłoszeniu znak został przesunięty – co mogłoby sugerować, że jednak zarządca drogi poczuł się do winy i przyznał się do błędu – ale na wysłane przez jednego z radnych pytanie o zmianę organizacji ruchu w tym miejscu okazało się, że żadnej zmiany organizacji ruchu nie było. Znak po prostu sam przeniósł się z miejsca na miejsce, żeby przypadkiem komuś nie przeszkadzać. Co ciekawe, ZDM przyznał, że „dostrzega konieczność poprawy bezpieczeństwa ruchu rowerowego na przedmiotowym odcinku”, ale niestety nie da się tego nijak zrobić. Nie żeby nie istniały zagięte wsporniki, których zastosowanie pozwalałoby zachować skrajnię. Albo żeby w tym miejscu po prostu przyznano, że nie da się zrobić przepisowej infrastruktury rowerowej i tyle.

Ostatecznie więc uznano, że wina leży w całości po stronie rowerzystki, odszkodowanie nie przysługuje, inaczej się tego nie da zrobić (chociaż znak podobno magicznie się przesunął), nikomu wcześniej to nie przeszkadzało, jakiekolwiek ostrzeżenie czy chociażby uodblaskowienie wspornika nie jest potrzebne, a przede wszystkim odszkodowanie nie należy się, gdyż słupek na środku drogi dla pieszych i rowerów, jest – i tutaj cytuję:

ZGODNY Z ZATWIERDZONYM PROJEKTEM

Co ostatecznie rozwiązuje wszystkie problemy, a jeśli nie, to należy to hasło powtarzać. A jak się pani nie podoba, to można sobie iść do sądu, po naszej stronie sumienia są czyste.

Zerknąłem przy tym z ciekawości na to, jak wygląda wspomniany odcinek.

I jest dokładnie tak zły, jak można się tego spodziewać. Miejsce, w którym doszło do zdarzenia, wygląda (Wyglądało? Zdjęcie z 2021 r.) dokładnie tak:

I umieszczenie znaków bezpośrednio na drodze dla pieszych i rowerów – w przeciwieństwie do wcześniejszego umieszczenia znaków na pasie zieleni – wynika tylko i wyłącznie z tego, że na jezdni pojawia się… czwarty pas, czyli prawoskręt. To jest ten kompromis, o którym często się mówi oraz „geometria pasa drogowego” która uniemożliwia skuteczne zmiany „bez działań inwestycyjnych obejmujących przebudowę obecnego ciągu pieszo-rowerowego”. No nie da się.

Co ciekawe, kilka lat temu dodatkowego znaku na podwójnym wsporniku nie było – był tylko jeden, oczywiście też w świetle drogi dla pieszych i rowerów. Ktoś więc z pełną świadomością tego, co robi, wprojektował nowy znak w światło drogi dla pieszych i rowerów, uznał, że to jest ok i skierował do realizacji.

Ach, gdyby ktoś pytał, cóż to za niezwykle istotny znak, który zajmuje jakąś połowę szerokości drogi dla pieszych i rowerów, to oto on:

W tym miejscu można zadać jeszcze dwa pytania

Po pierwsze – czy należy zachować ostrożność i nie wjeżdżać w znaki ustawione na drodze dla pieszych i rowerów, których nie powinno tam być. Odpowiedź brzmi: oczywiście. Bonusowa odpowiedź brzmi natomiast: na polskich „drogach rowerowych” należy spodziewać się absolutnie wszystkiego, bo projektanci dbają o to, żeby nie było nudno i wyjście na rower nie ograniczało się do przejazdu z punktu A do B. Od tego jest samochód.

Po drugie – czy powinniśmy dalej bawić się w produkowanie tak podrzędnej infrastruktury rowerowej, zasłaniając się bez końca tym, że jest zgodna z projektem, który najwyraźniej stoi powyżej wszystkich innych aktów prawnych. Moja odpowiedź na to pytanie z roku na rok pozostaje bez zmian.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać