Wiadomości

Pechowiec. Pojechał autem elektrycznym do serwisu, doliczyli mu wymianę oleju

Wiadomości 02.05.2023 4183 interakcje
Tymon Grabowski
Tymon Grabowski 02.05.2023

Pechowiec. Pojechał autem elektrycznym do serwisu, doliczyli mu wymianę oleju

Tymon Grabowski
Tymon Grabowski02.05.2023
4183 interakcje Dołącz do dyskusji

Wymiana oleju na fakturze za serwis auta elektrycznego, którym był Mercedes EQA: ten z pozoru drobny błąd pokazuje większy problem, jaki będzie narastał wraz z upowszechnianiem się samochodów elektrycznych.

To była mała wpadka. Pracownik serwisu podobno wybrał zły kod dla listy czynności serwisowych, taki jak dla auta spalinowego. Sprawiło to, że na fakturze za serwis okresowy samochodu elektrycznego pojawiła się pozycja „wymiana oleju z filtrem”. Właściciel samochodu – Mercedesa EQA – trochę się zdenerwował. To Australijczyk, więc nie idzie zrozumieć, co mówi.

@matty_johns2

#mercedes #mercedesbenz #electriccar #victoria #australia #cars #automotive #carservice #servicecentre #eqa #ripped #electricmerc #eqa250 #eletricmotor

♬ original sound – user5130993662929

Właściciel jeży się, bo przecież w autach elektrycznych nie wymienia się oleju. To dość oczywiste. Oczywiste jak błąd, który popełnił pracownik ASO podczas przeglądu. Autoryzowana stacja obsługi twierdzi, że przypadkowa pozycja nr 1 nijak nie podnosi ceny całej usługi. Możliwe.

Ja jednak zatrzymałem ten film, żeby przeczytać, co jeszcze jest napisane na fakturze. Znajduje się tam na przykład jeszcze „sprawdzenie paska wielorowkowego”, którego obecności też nie spodziewam się w elektrycznym Mercedesie EQA. Reszta pozycji wygląda w miarę wiarygodnie. Nie wiem tylko, czy cena za ten przegląd to w końcu 700, czy 445,89 dolarów – 1946 albo 1239 zł. W obydwu przypadkach cena wydaje się, najdelikatniej mówiąc, szalona. W końcu ile czynności wykonuje się przy samochodzie elektrycznym w ramach jego przeglądu? Uzupełnia się pewnie 1 lub 2 płyny, dopompowuje opony i sprawdza, czy wszystko działa. Stawiam, że jest to jakieś pół roboczogodziny na jeden wóz – i to kosztuje 1239 zł, w optymistycznej wersji?

W Polsce nie jest jakoś szczególnie taniej

Przegląd przeciętnego samochodu elektrycznego, podczas którego pracownik ASO nie robi nic poza patrzeniem na auto, kosztuje od 250 zł dla najtańszych samochodów (np. Renault Zoe) do ok. 1400-1500 zł w przypadku pojazdów segmentu premium w rodzaju Audi e-tron. Znalazłem jednak informacje o cenach części eksploatacyjnych do samochodów elektrycznych i oczy mi się zaszkliły – 1500 zł za przednie klocki hamulcowe do BMW i3 to lekkie szaleństwo. Oczywiście mówimy o cenie w ASO. Szalone ceny mają też np. reflektory, które jeśli są w technologii LED, trzeba wymieniać w całości gdy przepali się dioda. Nowy reflektor to kilka tysięcy złotych. Oczywiście jeśli rozbijemy go sobie sami, to będziemy szukać części używanej za kilkaset złotych.

Producenci aut elektrycznych mają problem

Skoro te samochody są proste, nie bardzo jest co w nich naprawiać. Trzeba więc kombinować. Można zrobić niewinny błąd, jak doliczenie na fakturze wymiany oleju z filtrem. To się zdarza, nie ma o co kruszyć kopii. Ale to tylko niewielki wycinek całej machiny, gdzie najtęższe umysły inżynieryjne głowią się nad tym, jak uczynić samochody elektryczne drogimi w serwisie. Mistrzostwo w tej dziedzinie póki co dzierży Hyundai, który przymusza klientów do wymiany superdrogiego płynu chłodniczego o bardzo niskiej przewodności elektrycznej. Za każdy litr płynu zapłacić należy 128,40 zł i to po rabacie. Warto wiedzieć, że takie koszty czekają na właścicieli aut elektrycznych. Szczególnie interesujące jest to, że niezbyt da się zakupić taki płyn poza ASO. Zakup poza autoryzowanym serwisem ma grozić też utratą gwarancji.

Osobną sprawą jest zmuszanie klientów do wymiany akumulatorów nawet w przypadku niewielkiego ich uszkodzenia. Opisywaliśmy przypadek Jaguara i-Pace, gdzie dziurka w obudowie zespołu akumulatorów spowodowała powstanie kosztów na kwotę 155 tys. zł. Nie ustają też wysiłku w takim budowaniu samochodów, aby składały się one z dużych, nienaprawialnych modułów i drobna awaria powoduje konieczność wymiany całości. Można też czynić części znormalizowane dziwnymi, np. stosując opony w kosmicznym rozmiarze typu 165/40 R20, które pasują tylko do jednego modelu, a więc mogą kosztować bardzo drogo. To wszystko są sposoby, których stosowanie nasila się, ale do aut elektrycznych bynajmniej nie jest ograniczone.

To na koniec jeszcze memik.

Czytaj również:

Urwał mu się mały kawałeczek Forda na lawecie. Za naprawę zapłaci 115 tys. zł

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać