Bezpieczeństwo ruchu drogowego / Felietony

Dostałem wezwanie na Straż Miejską. Możecie bez obaw źle parkować, mnie się już wszystkiego odechciało

Bezpieczeństwo ruchu drogowego / Felietony 11.12.2023 1151 interakcji
Mikołaj Adamczuk
Mikołaj Adamczuk 11.12.2023

Dostałem wezwanie na Straż Miejską. Możecie bez obaw źle parkować, mnie się już wszystkiego odechciało

Mikołaj Adamczuk
Mikołaj Adamczuk11.12.2023
1151 interakcji Dołącz do dyskusji

Na komisariacie straży miejskiej konfitury gotują się powoli. Mimo otrzymania wezwania i szczerych chęci, nie złożyłem zeznań niezbędnych do tego, by kierowca łamiący przepisy dostał mandat.

Nie jestem specjalnie aktywny w dziedzinie zgłaszania kierowców, którzy łamią przepisy. Zdarzyło mi się to dotychczas może trzy razy. Za każdym razem chodziło o auta zaparkowane w sposób przeczący zasadom zdrowego rozsądku. Nie tuż za znakiem „koniec parkingu”, nie kołem na linii, tylko np. czterema kołami na trawniku albo na środku chodnika. Za każdym razem dzwoniłem do Straży Miejskiej i mówiłem, o co chodzi. Czy ekipa przyjeżdżała, a kierowca dostawał mandat? Tego już nie wiem, ale mam nadzieję, że tak.

Teraz postanowiłem skorzystać z aplikacji

Kierowca Skody Yeti zaparkował tak, by idealnie zablokować całą szerokość chodnika. Uznałem, że to już bezmyślność, która zasługuje na karę. Ściągnąłem więc aplikację Miejskiego Centrum Kontaktu, o której sporo słyszałem, czyli Warszawa 19155. Wysyłanie zgłoszenia jest tam banalnie proste. Kliknąłem w odpowiednie miejsca (wybiera się, czego dotyczy sprawa) i dołączyłem zdjęcia, na których dokładnie widać, jak zaparkował ten samochód i jakie ma tablice rejestracyjne. Dodałem parę słów opisu, w którym wyjaśniałem, jakie wykroczenie zostało popełnione (gdyby zdjęcia nie były wystarczające) i wysłałem. Po jakimś czasie otrzymałem komunikat, że sprawa została przekazana do odpowiedniego oddziału Straży Miejskiej. Myślałem, że na tym wszystko się zakończy.

To ten samochód, ale do zgłoszenia załączyłem też lepsze zdjęcia.

Pewnego dnia obudził mnie listonosz

„Polecony do pana” – takie słowa zawsze podnoszą ciśnienie, zwłaszcza gdy nadawcą jest Straż Miejska. W groźnie wyglądającym piśmie wezwano mnie do stawienia się na komendzie. Na szczęście zaznaczono, że w charakterze świadka, a nie podejrzanego o popełnienie wykroczenia. Dołączono numer sprawy. Był taki sam, jak ten z aplikacji, więc już wiedziałem, o co chodzi. Na wizytę na komendzie dano mi tylko siedem dni.

Byłem tam już kiedyś – wtedy akurat w roli podejrzanego o złe parkowanie, ale na miejscu wytłumaczyłem, że tam, gdzie stałem, nie było zakazu. Funkcjonariusz przeprosił za kłopot i umorzył sprawę. Teraz poszedłem znowu.

Więcej o Straży Miejskiej i złym parkowaniu:

Wezwanie na Straż Miejską – kiedy iść (i kiedy nie)?

Pomyślałem, że około 13 nie będzie tłumu ludzi, bo przecież wszyscy są w pracy. Nic bardziej mylnego. Od razu po wejściu na korytarz zobaczyłem rząd smutnych twarzy. Kolejka oczekujących liczyła sobie z osiem osób. Miałem ochotę zawrócić od razu, ale uznałem, że poczekam i sprawdzę, jak szybko się rusza.

Po 25 minutach nie wytrzymałem i wyszedłem z komisariatu, nie załatwiając niczego. Kolejka nie ruszyła się przez ten czas w ogóle. Czyli nie weszła ani jedna osoba. Kilka innych za to przybyło, pytając „to kto z państwa jest ostatni?” i wzdychając na myśl o wspaniale zapowiadających się najbliższych godzinach.

Wezwanie na Straż Miejską – ile czasu sobie rezerwować?

Podejrzewam, że gdybym się uparł, by załatwić dziś sprawę, siedziałbym na krzesełku (dobrze, że jakieś zostało) w korytarzu do wieczora. Nie jestem pewien, jakie konsekwencje grożą mi za niestawienie się w charakterze świadka. Wiem za to, czym grozi nieobecność w pracy.

Nie miałem zamiaru zmarnować całego dnia – ani nawet jego połowy – przez wezwanie na Straż Miejską. OK, gdybym to ja źle zaparkował, uznałbym to za element kary. Jeśli moi towarzysze z kolejki zostawiali samochody na środku chodnika albo na trawniku, życzę im, by siedzieli w kolejce cały dzień. Dobrze im tak. Czas zmarnowany na czekaniu i tłumaczeniu się może odstraszyć od złego parkowania skuteczniej niż stuzłotowy mandat. Ale dlaczego mnie też tam zesłano?

Sprawa powinna być procedowana na podstawie zgłoszenia

Dołączyłem zdjęcia i opis, w zgłoszeniu są data, godzina i miejsce popełnienia wykroczenia. Po co mam jeszcze chodzić na komisariat? Czy naprawdę sprawa nie mogłaby ruszyć, jeśli nie powiem „tak było, nie zmyślam”? Procedowanie dopiero po osobistym stawiennictwie świadka to uciążliwy archaizm wymierzony w ludzi, którzy chodzą do pracy albo po prostu znają lepsze sposoby spędzania czasu. Jaki sens ma zgłaszanie przez aplikację, skoro i tak potem muszę iść osobiście i tłumaczyć coś osobistego? To sprawia, że nie chce mi się już nikogo i niczego zgłaszać. Twardziele w koszulkach „śmierć konfidentom” pewnie klaszczą. Parkujcie sobie wszyscy, jak tylko chcecie, nic mi do tego.

Zdjęcie główne: Elninho / Shutterstock.com

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać