Felietony

Mam na imię Mikołaj i ciągle jeżdżę autami testowymi. Ale raz na jakiś czas trzeba wrócić do rzeczywistości

Felietony 08.07.2019 216 interakcji
Mikołaj Adamczuk
Mikołaj Adamczuk 08.07.2019

Mam na imię Mikołaj i ciągle jeżdżę autami testowymi. Ale raz na jakiś czas trzeba wrócić do rzeczywistości

Mikołaj Adamczuk
Mikołaj Adamczuk08.07.2019
216 interakcji Dołącz do dyskusji

Od kilku miesięcy pod moim domem parkują wyłącznie samochody prasowe od importerów. Uwielbiam tę robotę, ale raz na jakiś czas trzeba sobie przypomnieć, jak to jest mieć samochód. Dla dobra swojego i czytelników.

Jak przystało na mieszkańca nowego bloku, nie znam swoich sąsiadów. Niektórych mijam w windzie, innych spotykam rano w sklepie. Mówimy sobie „dzień dobry”, ale nie mam pojęcia, kim są. Ciekawe, za kogo oni mnie mają. Na moim miejscu parkingowym samochody zmieniają się co 3, 4, czasami co 7 dni. Raz jest to nowy Range Rover albo BMW X5. Później – Alpine A110 i Audi e-tron. I gdy pewnie mają mnie już za kogoś, kto zajmuje się paserstwem luksusowych samochodów, nagle parkuję tam Volkswagena Caddy na CNG. Zdecydowanie nie luksusowego.

Prawie bez przerwy testuję auta z tak zwanych parków prasowych.

użytkowanie samochodu felieton

Uwielbiam to. Dzięki temu doskonale wiem, co dzieje się w świecie nowych aut. Wiem, jak obsługiwać skomplikowane ekrany dotykowe, nauczyłem się płynnie jeździć z różnymi rodzajami aktywnych tempomatów i nie przeraża mnie większość nowych technologii. Większość, bo jednak ostatnio jechałem z duszą na ramieniu, gdy pewien nowy wóz postanowił co jakiś czas mocno hamować bez żadnego powodu.

Do tego jestem na bieżąco z różnymi trendami. Jeździłem autem wodorowym i wiem, kiedy downsizing ma sens. Poznałem na żywo różne typy napędów hybrydowych i elektrycznych. Jeździłem 600-konnym BMW. Mniej więcej wiem, jak może wyglądać najbliższa przyszłość motoryzacji.

Poza tym, nie ma co ukrywać: używanie samochodów testowych jest wygodne. Wóz jest nowy, nic w nim zazwyczaj nie skrzypi ani nie wymaga wymiany. Nie muszę się o nic martwić, oczywiście oprócz tego, by dobrze wykonać swoją pracę, zorganizować z fotografem sesję zdjęciową i niczego nie uszkodzić.

Rozsądnie byłoby, gdybym nie miał swojego samochodu.

Ale mam. To znaczy… właściwie miałem. Jak być może niektórzy z czytelników pamiętają, jest to poprzednia Fiesta ST. Wystąpiła na Autoblogu w artykule, w którym porównywałem ją z najnowszą generacją modelu. Ale skoro prawie od roku ciągle jeżdżę „służbowymi” (bo tak chyba można je nazwać), nie mam kiedy ruszyć Fiesty.

użytkowanie samochodu felieton

Oczywiście, kiedyś sobie myślałem, że będę jeździł swoim wozem dla przyjemności, po godzinach. To doskonały pomysł… tyle że połowa „prasówek” jest jeszcze ciekawsza od Fiesty. A po jeździe resztą mam już dosyć siedzenia w aucie i wolę rozłożyć się na kanapie przed telewizorem, a nie za kierownicą. Albo muszę popracować.

Gdybym po prostu postawił Fiestę gdzieś pod domem i miałaby czekać na swój czas, wrosłaby w ziemię. Żaden samochód nie lubi kilku tygodni czy miesięcy stania. Byłoby mi szkoda Forda. Dlatego teraz jeździ nią osoba z mojej rodziny. Użytkuje ST na co dzień i bardzo je lubi. Ceni sobie osiągi tego wozu… na tyle, że ostatnio nawet dostała w nim mandat.

Ale nie chcę stracić kontaktu z rzeczywistością.

Dlatego ostatnio wziąłem Fiestę do siebie na kilka dni. Musiałem poświęcić jej trochę czasu. Oprócz przyjemnych przejażdżek (przypomniałem sobie, jak uwielbiam jej prowadzenie i skrzynię biegów), miałem też kilka obowiązków.

Ford skończył właśnie trzy lata, więc wymagał przeprowadzenia pierwszego „w życiu” przeglądu na stacji kontroli pojazdów. Zanim tam pojechałem, musiałem poradzić sobie z usterką. Po raz kolejny hamulec ręczny zaczął działać bardzo luźno. Trzymał w porządku, ale było czuć luz na dźwigni, a na wybojach czasami zapalała się czerwona kontrolka na zegarach, mimo że nikt nie ruszał hamulca.

Ford Fiesta ST 2019 test

Podjechałem do warsztatu. Dawno tam nie byłem. Na szczęście naprawa nie była droga ani skomplikowana… ale ciekawe, czy starczy na długo. Później – czas na przegląd. Na szczęście auto przeszło go bez zarzutu. To nadal młody, zadbany samochód.

Wymiana wycieraczek, kontrola stanu oleju i ciśnienia w oponach… no i tankowanie do pełna. To wszystko też musiałem zrobić, pierwszy raz od dawna. Wróciłem na ziemię. Oczywiście – wiem, że gdybym miał starszy samochód, wymagałby jeszcze więcej opieki. Wiem też, że na tle problemów, jakie niektórzy mają ze swoimi wozami, konieczność naprawy hamulca ręcznego wydaje się śmieszna.

Kilka dni z Fiestą doprowadziło mnie to do pewnego wniosku.

Gdy testuję nowe samochody, niespecjalnie mam jak zwrócić uwagę na rzeczy, które są naprawdę istotne dla kupujących. Prawdziwe znaczenie ma eksploatacja – czyli realne spalanie, awaryjność, dostępność serwisów czy utrata wartości.

Jasne, płynność działania ekranu i skrzyni biegów są ważne, ale do tego wszystkiego da się przyzwyczaić. W danym samochodzie trudno jest podłączyć telefon do Bluetooth? Niedobrze, ale to robi się raz i ma się z głowy.

użytkowanie samochodu felieton
Jak często ktoś będzie korzystał z „salonu gier” w Tesli?

Różne ciekawe czy zabawne gadżety doskonale opisuje się w artykułach, ale realnie są bezwartościowe. Służą tylko do tego, by sprzedać nowy wóz. Ktoś włączy je raz czy dwa… i tyle. Ważniejsze jest to, ile kosztują opony do danego modelu albo jak często trzeba wymieniać w nim hamulce. Łuszczący się lakier i skrzypiąca tylna półka mogą być większym problemem niż silnik o 10 KM słabszy niż u konkurencji albo brak jakiegoś elementu wyposażenia. Dlatego testy są ważne, ale jeszcze ważniejsze są wrażenia z eksploatacji od długoletnich użytkowników.

Wiem, że raz na jakiś czas warto wyjść z bańki testowania nowości z przebiegiem 100 kilometrów na liczniku. Warto tworzyć cykl „Jak to jeździ” z samochodami używanymi, w których rozmawiam z właścicielami na temat usterek i użytkowania danych wozów. Swoją drogą, niedługo możecie spodziewać się w tej rubryce kilku naprawdę ciekawych aut. Mam też nadzieję, że za jakiś czas na Autoblogu pojawi się nowy samochód w teście długodystansowym. Chcemy go ubrudzić, zużyć i pojeździć nim do warsztatu. Niech plastiki skrzypią, a silnik bierze olej!

Jeżeli macie ciekawe samochody używane i jesteście z Warszawy lub Wrocławia – dajcie znać na redakcja@autoblog.pl.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać