Wiadomości / Klasyki

Powstało tylko 51 Tuckerów. Co chwila któryś jest na sprzedaż. Ten ma wyjątkowy kolor

Wiadomości / Klasyki 02.12.2019 137 interakcji
Piotr Szary
Piotr Szary 02.12.2019

Powstało tylko 51 Tuckerów. Co chwila któryś jest na sprzedaż. Ten ma wyjątkowy kolor

Piotr Szary
Piotr Szary02.12.2019
137 interakcji Dołącz do dyskusji

Tucker 48 był jednym z najnowocześniejszych samochodów na świecie, gdy został zaprezentowany. Nie pomogło to jednak firmie, która po wyprodukowaniu 51 aut musiała zamknąć działalność. Pomimo tego regularnie pojawiają się oferty z Tuckerami na sprzedaż.

Marzy ci się amerykański klasyk, taki, którego z pewnością nie spotkasz nawet na lokalnym zlocie samochodów zza Wielkiej Wody? Uważasz, że turbodoładowanie jest dla leszczy i nic nie zastąpi pojemności skokowej? A może nie masz co zrobić z 8 milionami złotych?

Jeśli spełniasz te warunki – gratulacje. Możesz bliżej zainteresować się udziałem w licytacji błękitnego Tuckera 48.

48 – znany także jako Torpedo (choć nigdy tej nazwy oficjalnie nie używano) – był marzeniem Prestona Tuckera. Zaczął on pracować nad autem jeszcze przed końcem wojny, w lecie 1944 r. Dzieje pojazdu od początku były zakręcone – dość powiedzieć, że nad samą stylistyką głowiło się całkiem sporo osób. Początkowo był to George S. Lawson, który odszedł z firmy pod koniec 1946 r. Na stanowisku zastąpił go Alex Tremulis, który jednak nie wyrzucił projektu Lawsona do kosza, a potraktował go jako bazę.

Tucker 48 na sprzedaż
fot. Gooding & Company

Tremulis miał jednak umowę na zaledwie 3 miesiące. Kontraktu nie przedłużono, w zamian Preston Tucker zatrudnił kolejnych 5 projektantów z firmy J. Gordon Lippincott. Oni też nie zaczęli prac od zera, posiłkując się dotychczasowymi dokonaniami Lawsona i Tremulisa… przy czym ten ostatni wrócił do firmy po miesięcznej nieobecności. Do produkcji zatwierdzono projekt Lippincotta, który jednak dysponował chociażby boczną sylwetką autorstwa Alexa Tremulisa. Choć publicznie podawano współczynnik oporu powietrza Cx równy 0,30, to – jeśli wierzyć informacjom w sieci – tak naprawdę wynosił on zaledwie 0,27. To tyle, co Audi e-tron w wersji z kamerami zamiast lusterek bocznych!

Jednym z najciekawszych detali nadwozia był trzeci reflektor z przodu.

Umieszczono go centralnie, ale to nie to czyni go ciekawym, a fakt, że był to reflektor skrętny. Gdy oświetlenie pojazdu było włączone, centralny reflektor doświetlał drogę na zakrętach (tj. tam, gdzie kierownica była skręcona o więcej niż 10 stopni). Ponieważ jednak w aż 17 stanach nie było dozwolone stosowanie więcej niż dwóch reflektorów w samochodzie, dla Tuckera 48 opracowano także specjalną osłonę, która umożliwiała poruszanie się autem także w tych rejonach.

Tucker 48 na sprzedaż
fot. Gooding & Company

Nie tylko to „oko cyklopa” odpowiadało za zwiększenie poziomu bezpieczeństwa. Tucker 48 miał też szereg rozwiązań podnoszących bezpieczeństwo bierne. Do takich pomysłów należało m.in. przesunięcie przekładni kierowniczej (pochodzącej z Lincolna z 1941 r.) w taki sposób, by nie stanowiła zagrożenia dla pasażerów w razie wypadku. Ponadto dach uzbrojono we wzmocnienia, na wypadek dachowania. Deska rozdzielcza była miękko wykończona i w porównaniu z innymi autami z tego okresu nie miała tyle miejsc, o które można by było się zranić.

Preston Tucker planował też szereg innych ciekawych rozwiązań, jak np. obręcze ze stopu magnezu, samouszczelniające się opony czy choćby będące dziś dla nas oczywistością hamulce tarczowe. Niestety prace nad tymi elementami były tak drogie, że pomysły zarzucono. I tak nie pomogło cenie auta, gdy już było dostępne w sprzedaży – była 4-krotnie wyższa niż pierwotnie zakładano. Do auta trafiło na szczęście w pełni niezależne zawieszenie (bez tradycyjnej osi sztywnej z tyłu).

Choć potężny przód sugerował umieszczenie pod maską równie potężnej V-ósemki, silnika należało szukać za tylną osią.

Była to wywodząca się z… helikoptera Bell 47 jednostka przeciwsobna o 6 cylindrach. Pojemność skokowa sięgała 5,5 l, a moc chłodzonego cieczą motoru wynosiła mniej więcej 170 KM. Stosunkowo niewiele, ale lepsze wrażenie robił maksymalny moment obrotowy, wynoszący 504 Nm.

Tucker 48 na sprzedaż
– No słuchaj, gdzie jesteś?… A tak, tak, to już lecę po ciebie. / fot. Gooding & Company

Ale silnik z helikoptera to i tak nic. Pierwotnie Tucker miał dysponować własnej konstrukcji silnikiem (w takim samym układzie) o pojemności niemal… 9,7 l. Powstało kilka takich jednostek napędowych, ale niestety nie udało się zażegnać problemów technicznych (m.in. z układem elektrycznym i układem rozrządu). A szkoda, były to bowiem nad wyraz interesujące konstrukcje, z obrotami biegu jałowego nieprzekraczającymi 100 na minutę i osiągające maksymalnie ponad 600 Nm przy zaledwie 1800 obr./min. Moc miała sięgać 200 KM, a napęd miała przenosić nietypowa przekładnia bezstopniową Tucker-Matic – także nie trafiła ona do produkcji.

Nie zrezygnowano za to z ramy pomocniczej na której opierał się silnik. Była ona mocowana do reszty samochodu jedynie 6 śrubami, dzięki czemu wyjęcie całego układu napędowego trwało dosłownie kilka chwil.

Apogeum problemów, które napotykał na swej drodze Preston Tucker, była kontrola z Amerykańskiej Komisji Papierów Wartościowych.

Jednym z zarzutów było sprzedawanie akcesoriów do nieistniejących samochodów (wyobrażacie sobie podobny pozew dzisiaj?). Nie pomogło zainteresowanie ludzi, nie pomogły prezentacje udowadniające, że auto naprawdę jest bezpieczne (w tym i taka polegająca na dachowaniu przy 150 km/h z jednym z pracowników Tuckera, Eddiem Offuttem za kierownicą. Kierowcy nic się nie stało, a samochód po wszystkim bez problemu odpalił i był w stanie jeździć).

Zarzuty które usłyszał Tucker ze swoimi współpracownikami zostały w końcu oddalone, ale było za późno. Firma już nigdy nie powróciła do życia, a licznik zbudowanych samochodów zatrzymał się na wartości 51. 1 z tych egzemplarzy to prototyp z silnikiem 589 (9.7 l).

A samochód będący obecnie na sprzedaż?

Na początku napisałem, że Tuckery regularnie pojawiają się w różnych miejscach w sieci. Jak na coś, co powstało w tak małej liczbie egzemplarzy, to niezbyt częsta sytuacja, tym bardziej że oferowane pojazdy to nie są w kółko te same egzemplarze. Przykładowo, w 2012 r. w Scottsdale za 2,9 mln. dol. sprzedano bardzo ładny egzemplarz. W styczniu 2018 r. za niespełna 1,8 mln dol. sprzedał się szary Tucker Torpedo, a w maju tego samego roku na sprzedaż wypłynął kolejny egzemplarz, tym razem bordowy. Nawet niedawno, w sierpniu br. pojawiły się informacje o kolejnej sztuce na sprzedaż – soczyście czerwony wóz był prototypem służącym do testów nowej skrzyni automatycznej.

Egzemplarz, który będzie do kupienia w styczniu dzięki aukcji firmy Gooding & Company, to nr 47. Przejechał tylko nieco ponad 10 tys. km i jest w świetnym stanie. To oczywiście przekłada się na cenę – szacuje się, że sięgnie ona od 1,75 do nawet 2,25 mln dol. (6,8-8,8 mln zł). No ale czego się nie robi dla takiego kawałka historii…

 

Zdjęcie główne jest zrzutem ekranu z widocznego wyżej filmu.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać