Wiadomości

Oto odświeżona Toyota C-HR. Z większym (!) silnikiem, Android Auto i Apple CarPlay

Wiadomości 01.10.2019 222 interakcje

Oto odświeżona Toyota C-HR. Z większym (!) silnikiem, Android Auto i Apple CarPlay

Piotr Barycki
Piotr Barycki01.10.2019
222 interakcje Dołącz do dyskusji

A do tego drobnymi zmianami z zewnątrz i prawdopodobnie najdziwniejszą zmianą dotyczącą wyświetlacza systemu multimedialnego.

Ale po kolei.

Toyota C-HR – lifting wprowadza nowy, 2-litrowy silnik. I odświeżoną wersję 1.8.

I jest to świetna wiadomość, bo całkiem przyjemnie jeżdżący C-HR w końcu dostanie coś mocniejszego niż 122 KM. 2.0 Hybrid Dynamic Force, znany oczywiście z nowej Corolli, oferuje tu bowiem 184 KM. Hot-SUV-a z tego raczej nie będzie, ale patrząc na Corollę, różnica w porównaniu do wersji 1.8 powinna być spora. W przypadku mniejszego hatchbacka wynosi – jeśli chodzi o sprint do 100 km/h – równe 3 sekundy. Jak będzie tutaj – przekonamy się po publikacji specyfikacji. Obstawiałbym jednak setkę  w 8 sekund z kawałkiem (Corolla – 7,9 s).

W ofercie oczywiście pozostanie poprawiony hybrydowy 1.8, zachowujący dotychczasową moc.

A z zewnątrz? Delikatna korekta.

W końcu wygląd był jednym z głównych powodów (zaraz po tym, że SUV, że Toyota, że hybryda), dla którego ludzie rzucili się na C-HR. Zamiast więc psuć to, co się sprzedaje, Toyota zmieniła tylko nieznacznie przedni zderzak, reflektory, a także tylne światła, które od teraz łączy czarny, błyszczący spoiler. Tak, po dodaniu dodatkowych 60 KM Toyota uznała, że C-HR należą się dwa spoilery.

W środku – najdziwniejsza zmiana

Systemy multimedialne (i cały związany z tym osprzęt) nigdy nie były mocną stroną Toyoty. Wprowadzenie do C-HR CarPlay i Android Auto jest więc świetną wiadomością, ale nie jestem w stanie zrozumieć, co stało się z ekranem multimedialnym w tym samochodzie.

Już przed liftem nie był piękny, a do tego był otoczony ogromnymi, paskudnymi ramkami, z niewygodnymi przyciskami dotykowymi i archaicznym zegarkiem. Teraz… ogromne ramki pozostały, ale zamiast przycisków dotykowych dostajemy pokrętła i malutkie fizyczne przyciski. Niby fajnie, niby właśnie tego chcą klienci, ale z drugiej strony – trochę to bez sensu, szczególnie przy systemach od Google i Apple.

Dlaczego? Większość przycisków dubluje się z tymi na ekranie, jednocześnie będąc mniejszymi od wirtualnych ikon. Umieszczono je też tuż przy ekranie, więc nie ma żadnej użytkowej korzyści z ich istnienia – i tak trzeba sięgnąć ręką do wyświetlacza. Nie wspominając już o pokrętle głośności, które jest najdalej od kierowcy, jak to tylko możliwe. Chyba że jego przeznaczeniem jest służenie pasażerowi.

Cieszy natomiast mocno fakt, że Toyocie powoli chyba zaczynają kończyć się te okropne zegarki. Strasznie drażniło to w lekko futurystycznym wnętrzu C-HR. Teraz za drażnienie będą odpowiadać malutkie przyciski rodem z mini wieży z 1995 roku.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać