Wiadomości

Ta Skoda Superb ma 560 KM. Zrobi z ciebie wiatrak, zanim powiesz „Mlada Boleslav”

Wiadomości 09.10.2018 262 interakcje

Ta Skoda Superb ma 560 KM. Zrobi z ciebie wiatrak, zanim powiesz „Mlada Boleslav”

Piotr Barycki
Piotr Barycki09.10.2018
262 interakcje Dołącz do dyskusji

Gdybyś stanął na światłach koło tej Skody, prawdopodobnie nawet nie zaszczyciłbyś jej dłuższym spojrzeniem. Ot, kolejny, nudny samochód. Ale w momencie, kiedy zapaliłoby się zielone, usłyszałbyś tylko zaskakujący ryk wydechu, a potem podziwiał tył szarego Superba, ginący gdzieś w oddali. I zastanawiał się, co to było.

Odpowiedź nie jest do końca oczywista. Owszem, to Skoda Superb obecnej generacji. W nijakim lakierze, z prawie nijakimi, 17-calowymi felgami, na nijakich, baloniastych oponach 215/55. Dodatkowo z nijakim znaczkiem TDI i jeszcze bardziej nijakim dopiskiem Greenline. Zwykły samochód, którym przedstawiciel handlowy może jechać do pracy, do klienta, albo wracać do domu.

Ale to tylko pozory. W rzeczywistości to nie tylko jeden z ciekawszych egzemplarzy Skody Superb, ale i jeden z najbardziej ekstremalnych samochodów w ogóle.

Komu wystarczy 280 KM, kiedy można mieć 560 KM?

Takiego zdania był najwyraźniej właściciel Superba, którym wyjechał z salonu z silnikiem 2.0 TSI o mocy 280 KM (5,9 s do 100 km/h) – najmocniejszym, jaki można kupić w przypadku tego modelu Skody. Już wtedy według niego auto było dość szybkie, ale mając doświadczenie w modyfikacji samochodów różnych marek uznał, że da się z niego wycisnąć zdecydowanie więcej. W końcu nawet korzystające z tego samego silnika Audi S3 oferuje 310 KM.

Założenia były przy tym dwa. Po pierwsze – samochód nigdy nie może być za mocny. Im więcej koni mechanicznych uda się wygenerować, tym lepiej. Po drugie – auto ma być samochodem rodzinnym, do codziennej jazdy, więc wszelkie przerysowane modyfikacje zewnętrzne czy przesadnie utwardzone i obniżone zawieszenie odpadają. Tak samo jak np. zbyt głośny wydech.

Droga do ostatecznego wyniku nie była przy tym prosta. Twórca zaczynał od delikatnych przeróbek, obejmujących wymianę przewodu dolotowego i montaż powerboxów – z różnym zresztą skutkiem. Przykładowo pierwszy z boxów pozwolił wprawdzie zwiększyć moc do niemal 320 KM, ale powodował nierówną pracę silnika na biegu jałowym. Kolejne, coraz bardziej zaawansowane boxy nie generowały już takich problemów i połączeniu z wymianą całego układu dolotowego pomogły zwiększyć moc do ok. 340 KM. Sprint do setki zajmował jednak nadal aż 4,6 s.

Kolejnymi etapami była m.in. wymiana intercoolera, a także układu wydechowego, co pozwoliło przekroczyć 370 KM. Wystarczyło? A skąd.

Właściciel zamówił fabrycznie nowy i od razu zmodyfikowany oraz zakuty silnik od Audi S3. Ten sam, który wcześniej miał pod maską i nie sprawiał mu żadnych problemów.

Następnie wymieniono turbinę, świece zapłonowe, zmodyfikowano układ chłodzenia i przeprogramowano skrzynię DSG oraz wymieniono w niej sprzęgła, czego efektem było podniesienie mocy do ok. 450 KM. Zainstalowano też przygotowany na zamówienie układ wydechowy (końcową część), stworzony przez firmę RS Fabrications, zajmującą się na co dzień tworzeniem na zamówienie układów wydechowych dla samochodów marki… Aston Martin.

Ostatecznie udało się uzyskać ok. 560 KM i 730 Nm, co pozwala rozpędzić się do 100 km/h w ok. 3 sekundy (!), a przyspieszenie od 100 do 200 km/h zajmuje 7,15 s.

Właściciel Superba twierdzi przy tym, że przy ustawieniach drogowych moc jest ograniczona do 500 KM. Rozsądnie.

Na tym jednak nie zakończono modyfikacji. Zmodyfikowano zawieszenie (m.in. sprężyny Eibacha -30 mm), auto postawiono na mniejszych niż fabryczne (!) 17-calowych felgach Team Dynamic ProRace, za którymi kryją się tarcze hamulcowe Tarox F2000 i zaciski Ferodo 2500. Usunięto też tylną wycieraczkę (po tym, jak próbowała się zerwać podczas jazdy testowej), a wszystkie chromowane listwy i znaczki wymieniono na czarne.

W środku natomiast modyfikacji nie ma zbyt wiele. Z istotnych elementów zmieniono jedynie kierownicę, a w reszcie kwestii zdano się na fabrykę. Zresztą był ku temu dobry powód – ten egzemplarz Superba poza wentylowanymi fotelami miał na wyposażeniu niemal wszystko, co dało się zamówić.

Jeśli komuś jednak ta lista zmian nie wystarczyła, to może przeczytać jej kompletną wersję. Zdecydowanie robi wrażenie.

Mogę taką Skodę?

Oczywiście, nawet nie kosztuje fortuny. Z jakiegoś powodu auto trafiło na sprzedaż i kosztuje około 35 tys. funtów, czyli nieco ponad 172 tys. zł.

Dla porównania, bazowy Superb Active z tym samym silnikiem (ale w pełni fabrycznym) kosztuje 136 650 zł. W wersji Style trzeba już za niego zapłacić 154 750 zł, a w odmianie L&K – 173 100 zł. A gdzie brakujące 280 KM i możliwość utarcia nosa kierowcom innych, wielokrotnie droższych samochodów?

Możliwości zawstydzenia kogoś na światłach mielibyśmy zresztą w takiej Skodzie sporo. Dziki Superb będzie z takiego startu szybszy m.in. od Panamery Turbo S E-Hybrid Sport Turismo, każdego 911 z wyjątkiem Turbo S, Mercedesa E63 S, BMW M5 i całej gamy jeszcze droższych i jeszcze bardziej egzotycznych samochodów.

Problemem może być tylko fakt, że trzeba będzie się przyzwyczaić do wsiadania do auta od strony pasażera. Ale to może być łatwiejsze niż przyjęcie do wiadomości, że ta niepozorna Skoda ma pod maską grubo ponad 500 KM.

 

* Zdjęcia: overclockers.co.uk

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać