Wiadomości

Kup Fabię za 90 000 zł albo zniknie z rynku. Będziemy mieć spory problem

Wiadomości 26.04.2023 471 interakcji

Kup Fabię za 90 000 zł albo zniknie z rynku. Będziemy mieć spory problem

Piotr Barycki
Piotr Barycki26.04.2023
471 interakcji Dołącz do dyskusji

Ile teraz kosztuje Skoda Fabia? Trochę ponad 66 000 zł. Jaka będzie jej cena za chwilę? Prawdopodobnie taka, że nawet producentowi nie uda się przekonać klientów, że jej zakup będzie dla nich interesem życia.  

A to może oznaczać, że Fabia dołączy do długiej listy europejskich samochodów, które nie tylko nie doczekają się następców, a wręcz znikną, zanim teoretycznie wybije ich ustalona standardowym cyklem rynkowego życia godzina.

Skoda Fabia – koniec czy cena ostro w górę?

instalacja lpg

Właściwie to już teraz można uznać, że cena Fabii poszybowała w przestworza. Może jeszcze nie tak, jak niektórych bliźniaczych albo konkurencyjnych modeli – Polo kosztuje teraz minimum 94 000 zł – ale w porównaniu z tym, co było wcześniej, jest raczej drogo. Jak zresztą w całej branży motoryzacyjnej.

Wiele wskazuje jednak na to, że to nie koniec podwyżek albo powoli nadchodzi koniec Fabii. Problemem – tak jak w przypadku wspomnianego Polo, które też może zniknąć z rynku – jest oczywiście nadchodząca norma Euro 7. Według twórców tej unijnej rewolucji, ceny aut miały wzrosnąć o kilkaset euro. Jak jednak podaje Autocar, według grupy VAG, nie ma to wiele wspólnego z prawdą. Gdyby nowe normy weszły w życie w obecnie przyjętych ramach, do takiej Fabii i podobnych aut trzeba byłoby zaimplementować rozwiązania, które „albo jeszcze nie istnieją albo sprawiłyby, że auta znacząco podrożeją”.

Bardziej przy tym realistyczna jest druga opcja, bo jeśli odpowiednich rozwiązań na razie nie ma, to nie wiadomo, czy pojawią się do 2025 r., kiedy Euro 7 miałoby wejść w życie.

O ile może wzrosnąć cena?

Według aktualnych deklaracji, samochody, które teraz kosztują około 15 000 euro, miałyby kosztować po odpowiednich modyfikacjach od 18 000 do 20 000 euro, co oznacza podwyżkę o ok. 14-23 tys. zł i końcowy koszt na poziomie 83 – 92 tys. zł, i to za wersję podstawową. Co z kolei oznaczałoby, że nasza testowa Fabia za prawie 110 000 zł, byłaby za kilka lat – przynajmniej cenowo – taką lekko doposażoną wersją. Ile musiałby kosztować Volkswagen Polo, który już teraz pędzi w kierunku 100 000 zł na start – wolę nie wiedzieć.

To z kolei prowadziłoby do innego problemu – o ile klient na Fabię za ok. 70 000 zł pewnie się jeszcze znajdzie, szczególnie jeśli po prostu potrzebuje auta i niczego od niego wielkiego nie wymaga, tak ponad 90 000 zł na start wydaje się coraz mniej kuszącą propozycją. Za tym pewnie poszłaby niższa sprzedaż i całościowo przestałoby się to opłacać. Już pewnie bardziej biznesowo producentowi widziałby się w gamie kolejny crossover – za którego zresztą klient chętnie dopłaci.

Przyszłość Fabii – i to całkiem nieodległa – stoi więc pod znakiem zapytania. Tym bardziej, że nowego A1 już nie będzie, Polo też ma nikłe szanse na pozostanie w gamie, o przyszłości Ibizy nikt na razie chyba nie mówi, a utrzymywanie i rozwój platformy dla samej Fabii też się niespecjalnie kalkuluje.

Aczkolwiek…

Jest jeden haczyk.

Nawet jeśli Fabia kosztowałaby wspomniane 83-92 tys. zł, to prawdopodobnie i tak byłaby tańsza od tego, co ma ją zastąpić, czyli od samochodów elektrycznych. Chociażby zapowiedziany przez Skodę niewielki elektryczny samochód – oczywiście w stylu SUV-a – będzie kosztował około 25 000 euro, czyli – na tę chwilę – równowartość około 115 000 zł.

I biorąc pod uwagę, że Euro 7 ma wejść w życie już za 2 lata, a przez ten czas raczej nie przeprowadzimy mentalno-infrastrukturalnej elektrorewolucji w Polsce – nawet taka Fabia za 90 000 zł na start może się wydawać wcale nie taką złą opcją i pewnie niektórzy będą chcieli, żeby jednak została na rynku.

Czytaj również:

Jaka jest, a jaka nie jest nowa Skoda Fabia? Sprawdziłem i już wiem

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać